Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomimo kryzysu, skierniewicki biznes ma się dobrze

Roman Bednarek
Firma Chojecki zamierza rozszerzyć asortyment produkcji i zwiększyć w tym roku zatrudnienie
Firma Chojecki zamierza rozszerzyć asortyment produkcji i zwiększyć w tym roku zatrudnienie Roman Bednarek
Pomimo trudnej sytuacji na rynku, lokalne firmy rozwijają się, inwestują, a nawet zamierzają zatrudniać pracowników... Niektórzy przedsiębiorcy bez ogródek mówią, że kryzys, to problem wyolbrzymiony przede wszystkim przez media, chociaż przyznają, że trudniej jest prowadzić interesy.

Słowo kryzys odmieniane jest przez wszystkie przypadki, chociaż wiele osób twierdzi, że jest to problem rozdmuchany i przejaskrawiony przez media. Wszyscy jednak zgodnie przyznają, że niedogodności w biznesie dają się we znaki. Kryzys przeziera chociażby poprzez szybujące ceny towarów codziennego użytku i usług. A zarobki stoją w miejscu - podkreślają skierniewiczanie, dając do zrozumienia, że żyje się coraz ciężej. Inni cieszą się jednak, bo płaca - choć marna - to jednak miesiąc w miesiąc wpływa na konto. Co robić, gdyby i tego zabrakło?

Są tacy, którzy wiedzą, co w takiej sytuacji należy zrobić. Po prostu zakładają własne firmy, nierzadko wspomagane dotacjami z urzędu pracy. W sierpniu 2011 roku Powiatowy Urząd Pracy w Skierniewicach podsumował projekt unijny, który trwał dwa lata. Przez ten okres wydał 1,6 mln zł na ponad 40 firm, zakładanych przez bezrobotnych. W przyszłym roku ma w ten sposób powstać 37 małych firm. - Ciekawe, ile z nich przetrwa, przecież to pieniądze wyrzucane w błoto - stukają się w głowę sceptycy. Okazuje się jednak, że niekoniecznie tak musi być.

- W 2010 roku, gdy mieliśmy na swoim koncie już 500 dotacji, udzielonych na utworzenie własnej działalności gospodarczej, postanowiliśmy sprawdzić, co się dzieje z tymi firmami - mówi Jacek Januszkiewicz, kierownik działu rynku pracy w skierniewickim PUP. - Skontaktowaliśmy się z każdą z nich i nawet ku naszemu zdziwieniu okazało się, że prawie 80 procent nadal funkcjonuje na rynku. Uważam, że to dobry wynik.

Byłby jeszcze lepszy, gdyby większość z tych drobnych przedsiębiorców rozrosła się na tyle, aby tworzyć nowe miejsca pracy i dołączyć do grona najbardziej dynamicznych skierniewickich firm, które - jak się okazuje - doskonale radzą sobie w kryzysowej rzeczywistości. Chociaż ich przedstawiciele są pełni obaw o to, co przyniesie najbliższa przyszłość. Ale i nie brakuje im optymizmu.
- Kluczowe dla regionu firmy radzą sobie zupełnie nieźle, zwłaszcza te, które przetrwały już kilka sytuacji kryzysowych i się przystosowały - ocenia Konstanty Marat, prezes Skierniewickiej Izby Gospodarczej. - Przed wyzwaniem stanęły te podmioty, które powstały w okresie prosperity i muszą się przyzwyczaić do gorszych warunków. Jeśli przetrwają, dadzą sobie radę.

Tym rokiem prezes się nie martwi, sen z powiek spędza mu natomiast rok przyszły.
- W 2013 roku skończy się pewien okres finansowania projektów unijnych, rozpocznie się nowy. Lecz pieniądze z Unii zaczną napływać dopiero w roku 2014 - tłumaczy. - Ta przerwa w finansowaniu może dotknąć zwłaszcza firmy budowlane, które dominują na naszym rynku.

Nie wszyscy wyrażają podobny pogląd.
- Branża budowlana jest trudna od paru lat - ocenia Jerzy Mirgos, dyrektor generalny spółki Mirbud SA. - Nie sądzę jednak, aby nagle skończyło się finansowanie unijne, ponieważ pewne projekty będą realizowane jeszcze w czasie, gdy Unia wejdzie w nowy okres budżetowy. Ponadto trzeba pamiętać, że duża część zleceń, jakie wykonujemy, pochodzi od inwestorów prywatnych......

Szef Mirbudu zadowolony jest z wyników roku ubiegłego i z optymizmem patrzy w bieżący, który - jego zdaniem - nie powinien być gorszy od poprzedniego, pomimo obniżającej się rentowności wykonywanych zleceń.
- Zakładamy co najmniej 20 procentową dynamikę wzrostu przychodów w tym i następnym roku. O ile oczywiście zarówno w Unii, jak i gospodarce światowej nie dojdzie do większych zawirowań - podkreśla Jerzy Mirgos. - W związku z tym nie przewidujemy także redukcji zatrudnienia w firmie, ponieważ rozwój opiera się na ludziach i tym, co wytworzą.

Z pewnym niepokojem w przyszłość spogląda firma Rawent Stal Logistic, działająca w branży metalowej.
- Kryzys dotyka nas w pewnym stopniu, ponieważ kurczy się rynek zleceń - mówi Kazimierz Gąsiorowski, jeden z właścicieli spółki. - Ale jednocześnie cieszymy się, że złotówka się osłabia, ponieważ produkujemy głównie dla niemieckich kontrahentów, więc za zlecenia, wyceniane w euro, de facto otrzymujemy więcej złotówek. Na razie nie jest źle, ale obawiamy się, czy wystarczy dla nas pracy. Jeśli będzie wystarczająca liczba zleceń, planujemy rozwój firmy, poprzez inwestycje w nowe urządzenia. Będziemy też potrzebować więcej ludzi do pracy.

Kryzys odczuwa także właściciel firmy Sfamasz, produkującej maszyny dla rolnictwa.
- Zleceń wprawdzie na razie nie brakuje, ale są nisko płatne - mówi Jan Dziedzic. - Ponadto są kłopoty z wyegzekwowaniem należności. Wszyscy wszystkim są coś winni, tworzą się zatory płatnicze. Na pewno się poprawi, pytanie tylko, kiedy? - zastanawia się biznesmen.

Mimo to nasz rozmówca inwestuje. Niedawno kupił firmę U-Car, działającą w branży motoryzacyjnej. Zamierza też zatrudnić nowych pracowników.
- W firmie Sfamasz potrzebuję ślusarzy i spawaczy, o których jest bardzo trudno. Ostatnio musiałem wspierać się fachowcami z Ukrainy - martwi się Jan Dziedzic. - Będę też potrzebował dobrych fachowców z branży motoryzacyjnej. W sumie zamierza zatrudnić 30-50 osób.
Do oferty firmy U-Car zamierza wprowadzić kilka tańszych marek aut i rozwinąć autoryzowany serwis tych marek, których brakuje na rynku - między innymi skody i hundaia.

Kryzys nie dotyka na razie branży cukierniczej.
- Moim zdaniem, jest to wyolbrzymiony problem, przynajmniej jeśli chodzi o naszą branżę - mówi Janusz Chojecki, właściciel największej w Skierniewicach firmy cukierniczej. - Polskie cukiernictwo stoi na wysokim poziomie, więc radzimy sobie, skutecznie konkurując na rynkach europejskich i światowych. Tym bardziej, że słaba złotówka zwiększa zyskowność naszej produkcji.

Firma Chojecki eksportuje swoje wyroby do ok. 30 krajów świata. Rozwija się - jest w trakcie uruchamiania nowej linii produkcyjnej w Pamiętnej, co pozwoli zwiększyć asortyment. Zamierza też zwiększyć o ok. 10 proc. zatrudnienie chociaż - co podkreśla Janusz Chojecki - nie jest łatwo o pracowników.
Zdaniem Teresy Jędraszek, prezesa Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Głuchowie, kryzys dopiero nadejdzie. - Na razie spółdzielnia dobrze prosperuje, nie musimy ograniczać produkcji - podkreśla pani prezes. - Ale używamy komponentów zagranicznych, które, z uwagi na kurs złotówki, stają się coraz droższe. Jednocześnie musimy uważać z cenami naszych wyrobów, aby ludzie mogli je udźwignąć. Mam nadzieję, że euro chociaż trochę się osłabi. Spółdzielnia nie narzeka na brak pracowników, chociaż pani prezes nie ukrywa, że przydaliby się specjaliści aparatowi i technolodzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto