Nie boją się walczyć o odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu ani od prywatnych właścicieli, którzy nie uprzątnęli na czas chodników, ani od władz miasta.
Udowodniła to m.in. Anna Czaplińska ze Skierniewic oraz rodzina Grudów. W ich ślady po poniedziałkowych zaniedbaniach drogowo-chodnikowych mogą pójść następni.
Anna Czaplińska, emerytka ze Skierniewic, przewróciła się na nieodśnieżonym chodniku 29 grudnia 2005 roku. - Przedzierałam się przez zwały nieuprzątniętego śniegu obok zakładu cukierniczego przy ulicy Mszczonowskiej - wspomina Anna Czaplińska. - Przewróciłam się i poczułam dotkliwy ból w ręce. Zapukałam do bramy wejściowej tego zakładu. Chciałam prosić o pomoc, ale furtka, jak szybko się otworzyła, tak i się zamknęła. Nikt nie chciał mi pomóc.
Kobiecie włożono złamaną rękę w gips, ale po 6 tygodniach nie nastąpiła poprawa. Już w łódzkim szpitalu przeszła operację usunięcia 30 odłamków kości oraz wstawienia tytanowej płytki. Sprawności ręki nie odzyskała do dziś. - Właściciel zakładu cukierniczo-piekarniczego nie chciał się ze mną spotkać i porozmawiać na temat wypadku - dodaje Anna Czaplińska. - Skierowałam sprawę cywilną do sądu o odszkodowanie od jego ubezpieczyciela.
Po dwóch latach walki sąd przyznał pani Annie odszkodowanie. - Nie chcę podawać sumy - wyjaśnia. - Wyliczyłam to w taki sposób, że straciłam możliwość zarobienia od czasu wypadku około 800 złotych miesięcznie do emerytury.
Odszkodowanie, tym razem od Urzędu Miasta Skierniewice, wywalczyła też inna mieszkanka miasta. - Moja żona przewróciła się na chodniku przy skrzyżowaniu ulic Pomologicznej i Kopernika. Upadła tak niefortunnie, że złamała rękę - mówi Adam Gruda ze Skierniewic. - To magistrat nie zadbał o odśnieżenie chodnika. Córka zaraz zrobiła tam zdjęcia. W urzędzie przeszliśmy całą batalię z urzędnikami - dodaje. - Odsyłano nas od pokoju do pokoju. Słaliśmy pisma. W końcu zagroziliśmy, że pójdziemy do sądu. Wtedy urząd miasta zapłacił odszkodowanie.
Na miejskie służby drogowe i właścicieli prywatnych posesji skierniewiczanie w poniedziałek mocno złorzeczyli.
- Chodniki są nieodśnieżone i bardzo śliskie - skarżyła się pani Maria, którą spotkaliśmy w Rynku. - Ciężko się chodzi, a o upadek naprawdę nietrudno.
Suchej nitki na drogowcach nie zostawili także zmotoryzowani. - Postawienie auta na którymkolwiek parkingu graniczy z cudem - denerwuje się Mirosław Zagórski. - Wszędzie są zwały śniegu, a samochody grzęzną jeden za drugim.
Jak sytuację ocenia straż miejska? - Prywatni właściciele posesji lepiej wywiązują się z obowiązku niż samorząd czy administracje osiedli - mówi Edward Kordyś, zastępca komendanta straży miejskiej.
Urzędnicy biją się w piersi.
- Robimy, co możemy - rozkłada ręce Wiesława Balcerska, rzecznik prasowy ratusza. - Dziś 16 osób zajmuje się uprzątaniem samych chodników i przejść. Od dzisiaj pracę zaczyna kolejnych 10 osób.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?