Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Bujnowski: Lekarz Roku 2014 w Skierniewicach

Agnieszka Kubik
Tadeusz Bujnowski: Lekarz Roku 2014 w Skierniewicach
Tadeusz Bujnowski: Lekarz Roku 2014 w Skierniewicach
Tadeusz Bujnowski, ordynator oddziału dziecięcego skierniewickiego szpitala, został wybrany Lekarzem Roku w plebiscycie "Dziennika Łódzkiego" i "ITS". Poniżej przedstawiamy sylwetkę lekarza, w którą wpleciona jest niezwykła historia rodzinna.

Kim byłby dziś dr Tadeusz Bujnowski, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Skierniewicach, gdyby nie papież Polak, Jan Paweł II? - Gdybym nie umarł, a było to bardzo prawdopodobne, pewnie trafiłbym do jakiegoś domu dziecka - mówi dr Bujnowski, uznany przez skierniewiczan za Lekarza Roku 2014. - To Karol Wojtyła mnie wypatrzył i zmienił moje życie...Do adopcji nadawał się tylko roczny umierający chłopczyk.

Tadeusz Bujnowski opowiada:

- Moi rodzice mieszkali w Żelaznej pod Skierniewicami, pracowali w filii warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Ich córeczka Laura w wieku sześciu lat zachorowała i trafiła do skierniewickiego szpitala. Niestety, za późno zdiagnozowano u niej błonicę i moja siostra zmarła na oddziale, którego jestem obecnie ordynatorem... Mój ojciec miał wtedy 60 lat, mama była o 24 lata młodsza. Zdecydowali, że adoptują dziewczynkę. Był rok 1954.

Mama pojechała do siostry, która była klaryską w Krakowie. To była wykształcona kobieta, miała rozległe kontakty z katolicką inteligencją ówczesnego Krakowa, profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego, lekarzami.
Mama wspólnie z ciocią chodziła więc po szpitalach i szukała jakiejś dziewczynki, ale żadnej nie było. Do ewentualnej adopcji nadawał się tylko roczny umierający chłopczyk z wielodzietnej rodziny, pozostawiony samotnie w którymś z krakowskich szpitali. Miał problemy ze zdrowiem, głównie okulistyczne, wymagał wielu operacji.

- Pewnie i z tego powodu moja mama wahała się, zresztą nastawiła się na dziewczynkę - mówi lekarz. - Czas mijał, a mama nie wiedziała, co zrobić. Miała przecież wrócić do domu z dzieckiem.
Wtedy ciocia zaproponowała jej, by poszła do spowiedzi: - Idź, spowiada znany ze swojej mądrości ksiądz, profesor z uniwersytetu, niech ci podpowie, co masz zrobić - powiedziała ciocia.

- Mama poszła. I spowiednik powiedział jej, żeby się nie wahała wziąć tego chorego chłopca, bo Bóg przemawia do nas poprzez znaki - wspomina Tadeusz Bujnowski. - Bóg dał ci właśnie taki znak #- usłyszała moja matka i zabrała mnie, małego schorowanego Tadzia, z tego szpitala... Telefony były rzadkością, tata nie wiedział, jak potoczyły się sprawy. Na dworcu w Skierniewicach przywitał nas nieco zaskoczony - spodziewał się przecież dziecka płci żeńskiej - ale szczęśliwy podarował mi czekoladę... Dopiero po latach dowiedziałem się, że kapłanem, który spowiadał wtedy mamę, był Karol Wojtyła. Co by było, gdyby nie pochylił nad losem pozostawionego schorowanego maluszka? Nade mną?

Mama chciała, żebym został księdzem, tak jak papież

Potem co roku mały Tadzio jeździł z rodzicami do zakonu klarysek, do cioci. Przypomina sobie pewien dzień 1959 roku, kiedy miał sześć lat. Mama powiedziała do niego: "Bądź grzeczny, dzisiaj zasiądziemy do śniadania z biskupem Karolem Wojtyłą". - To był rzeczywiście niezwykły, charyzmatyczny człowiek, doskonale Go pamiętam #- mówi lekarz. - Zapytał mnie nawet o coś, chyba powiedziałem, że chcę być lekarzem, choć moja mama modliła się, bym został księdzem. Jak Karol Wojtyła. Pogładził mnie po głowie.

O tym, że jest przybranym synem, wiedzieli wszyscy wokół - oprócz niego samego. Ojciec zmarł w 1978 roku, gdy Karol Wojtyła został papieżem (Tadeusz był wtedy na praktykach w Niemczech), mama odeszła w 1987 roku.
- Gdy zamknęła oczy, moja ówczesna żona powiedziała mi dopiero, że byłem adoptowany... - zawiesza głos pan Tadeusz. - Nigdy się tego nie domyślałem, był to dla mnie prawdziwy szok. Gdy stoję nad grobem rodziców i przyrodniej siostry Laury, myślę, w jak niesamowity sposób plecie się życie.

Gdy Wojtyłę wybrano na papieża, rozpierała mnie duma

Maria i Antoni Bujnowscy nie zawiedli się, adoptując chorowitego Tadzia. Wyrósł na bardzo inteligentnego, wrażliwego i dobrze ułożonego młodzieńca.

- Grałem na skrzypcach, potem na pianinie, zresztą na tym instrumencie gram do dzisiaj, bardzo mnie to relaksuje - mówi dr Tadeusz Bujnowski. - Potem zdałem, zresztą bardzo dobrze, na medycynę. Liceum Ogólnokształcące im. B. Prusa w Skierniewicach, którego jestem absolwentem, reprezentowało bardzo wysoki poziom i dostanie się na studia nie było problemem. Z mojej klasy czterech uczniów zostało lekarzami. Dobrze znałem niemiecki i gdy zostałem wysłany na praktyki do Niemiec Zachodnich, nie miałem żadnego problemu z komunikacją. Pracowałem i zdobywałem szlify w bardzo dobrych niemieckich klinikach.

Doktor Bujnowski przez 16 lat pracował potem w Instytucie Pediatrii przy ul. Spornej w Łodzi, gdzie zrobił drugi stopień specjalizacji, a następnie obronił doktorat na temat "Ocena wydolności wysiłkowej dzieci z młodzieńczym przewlekłym zapaleniem stawów".

- Do dziś bazuję na kontaktach, które nawiązałem podczas wieloletniej pracy w Łodzi - mówi dr Bujnowski. - Pierwszy stopień specjalizacji zrobiłem już w Skierniewicach, dokąd wróciłem. Jako jeden z pierwszych w mieście otworzyłem prywatną praktykę, którą prowadzę od ponad 35 lat. Leczę już kolejne pokolenie dzieci.

Doktor doskonale pamięta dzień wyboru Jana Pawła II na papieża, 16 października 1978 roku. Przebywał wtedy po raz kolejny na praktykach lekarskich w Bawarii, w miejscowości Wurzburg.

- O godzinie 18.15 zaczęły nagle bić dzwony w całym landzie - mówi lekarz. - Zapytałem mojego kolegę Korneliusa, o co chodzi, a on, pamiętam, powiedział, że wybrano właśnie Polaka, Karola Wojtyłę, na papieża! Wzruszenie odjęło mi mowę. Zapytał, czy go znałem. Odpowiedziałem, że tak, że nawet jadłem z nim kiedyś śniadanie, i że w Polsce jest bardzo znaną postacią. Potem inny kolega, Georg, zabrał mnie do siebie do domu, bo o godzinie 19 telewizja ZDF miała wyemitować dwa wywiady z nowym papieżem. Karol Wojtyła mówił w nich czystą, przepiękną niemczyzną, bez żadnej kartki. Niemcy byli zszokowani, a mnie rozpierała duma... Następnego dnia dyrektor kliniki, prof. Strick, z całym zespołem lekarzy przyszedł złożyć na moje ręce, jedynego wtedy Polaka na praktykach, gratulacje. Takich rzeczy się nie zapomina. Już w Skierniewicach, gdy zdawałem paszport przed milicjantem, który pytał, czy w Niemczech nie spotkało mnie coś złego, opowiedziałem mu o tym zdarzeniu. Milicjant pokiwał głową i powiedział "No tak, nasz kochany papież", co w ustach funkcjonariusza ówczesnej władzy zabrzmiało co najmniej dziwnie. Papież zmieniał naszą świadomość... - kwituje dr Bujnowski.

Przyjaciel pilotował śmigłowiec z papieżem na pokładzie

Zresztą podobnych "nawróceń" w życiu doktora Bujanowskiego było więcej. Lekarz wspomina przyjaciela z dzieciństwa, Włodzimierza Stefanowskiego, z którym miał wspólną babcię, a w którego życiu również dokonała się wolta.
Kształtowany z jednej strony przez ojca, który wymarzył dla syna karierę w mundurze, a z drugiej strony ochrzczony potajemnie i posłany do Pierwszej Komunii Świętej przez bardzo wierzącą babcię, żył trochę w schizofrenii.

- Nasze drogi rozeszły się, gdy ja dostałem się na medycynę, a on do szkoły lotniczej w Dęblinie - lekarz opowiada historię bardzo bliskiego przyjaciela, nazywając go nawet bratem. - Spotkaliśmy się ponownie w 1979 roku, gdy do Polski miał przyjechać z pielgrzymką Jan Paweł II. Ja byłem już lekarzem, on oficerem lotnictwa. Usłyszałem wtedy od niego, że władze wyraziły wprawdzie zgodę na przyjazd papieża, ale będzie to pierwszy i ostatni raz. Mój przyjaciel identyfikował się z tym przeświadczeniem. Było mi przykro. Potem znów nie widzieliśmy się wiele lat. Jakiś czas temu odwiedziłem go w jego domu pod Warszawą. Zaprowadził mnie do gabinetu. Skromnie urządzony: biurko, fotel, jakaś biblioteczka. Ale na biurku stały trzy zdjęcia, na każdym był mój przyjaciel z papieżem Janem Pawłem II... Powiedział mi też z dumą, że gdy we wrześniu 1993 roku papież przyleciał do Polski z kolejną pielgrzymką, a potem miał lecieć na kilka dni na Litwę i Łotwę, osobiście pilotował śmigłowiec z Ojcem Świętym. "Byłem dowódcą, więc sam siebie wyznaczyłem. To dla mnie ogromny zaszczyt i wyróżnienie" - powiedział mi. Serce podskoczyło mi z radości. Pomyślałem, że jednak nasza wierząca babcia wygrała z jego niewierzącym ojcem...

Kocha dzieci, zwłaszcza opuszczone lub adoptowane

Po latach, gdy doktor Tadeusz Bujnowski dowiedział się o swojej adopcji, próbował odnaleźć prawdziwą rodzinę. Nie udało się.
- Prosiłem ciocię klaryskę, by opowiedziała mi, ale nie bardzo chciała. Była nawet zła, że o to pytam - mówi Tadeusz Buj-nowski. - Dowiedziałem się tylko, że jak byłem mały, do Żelaznej przyjechał mój najstarszy prawdziwy brat, który już się usamodzielnił. Miał zamiar zabrać mnie do siebie. Zobaczył jednak, że mieszkam w szczęśliwej rodzinie i zmienił zdanie. Zostawił jakiś warszawski adres. Pojechałem tam wiele lat później, ale nikt o tym nazwisku już tam nie mieszkał. Zresztą moją prawdziwą rodziną, która mnie wychowała i ukształtowała, byli moi rodzice, Maria i Antoni Bujnowscy. Janowi Pawłowi II zawdzięczam życie, im to, kim jestem obecnie.

Lekarz rozrzewnia się, gdy mówi o swoich małych pacjentach. Ogromnym sentymentem darzy dzieci porzucone czy adoptowane. - Moi przyjaciele adoptowali bliźniaki, zresztą urodzone 11 października, dokładnie wtedy, kiedy i ja się urodziłem, tyle, że one przywitały ten świat 40 lat później - śmieje się. - Przez 20 lat zajmowałem się nimi bezinteresownie.

Tadeusz Bujnowski w wolnym czasie czyta i słucha poezji (jego ulubiony poeta to Leopold Staff), czasem sam nawet pisze; gra na pianinie, podróżuje, bo jak twierdzi, inaczej nie da się w jego przypadku odpocząć - ostatnio w niedzielę przyjął mistrza Zbigniewa Bródkę i jego córkę Gabrysię, mieszkających w pobliskich Domaniewicach.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto