Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpital w Skierniewicach pozbył się salowych

Agnieszka Kubik
Pani Janina, była telefonistka, ma być salową w szpitalu w Skierniewicach
Pani Janina, była telefonistka, ma być salową w szpitalu w Skierniewicach Agnieszka Kubik
Szpital w Skierniewicach mocno tnie koszty i reorganizuje się. Pracownicy gospodarczy, głównie kobiety, skarżą się, że po zwolnieniu części salowych to one dostały polecenie służbowe, by się przekwalifikować. Mają być salowymi, choć nie chcą.

- Pan dyrektor Furman zaczął wprowadzać rządy od najniższego i najmniej zarabiającego personelu w szpitalu, czyli obsługi - skarżą się kobiety. - Paniom salowym nie przedłużono umów, a na ich miejsce zostały przeniesione panie z centrali telefonicznej i z portierni. To już wolimy być zwolnione! - mówią kobiety, ale nikt ich nie słucha.

Jedną z takich kobiet jest pani Janina, która jako telefonistka na centrali w szpitalu w Skierniewicach przepracowała 30 lat. W sumie ma 35 lat pracy. Na utrzymaniu córkę i dwoje wnuków.

- O tym, że mam być salową, dowiedziałam się z dnia na dzień - mówi roztrzęsiona pracownica szpitala w Skierniewicach. - Jeszcze w niedzielę poszłam na dyżur telefoniczny, a następnego dnia dzwoni szefowa i mówi, że mam iść na oddział jako salowa. Sprzątać to ja mogę, ale salowa to musi i pacjenta wymyć, i nieboszczyka do chłodni odwieźć. Ja się do tego nie nadaję! Pozbywają się nas po tylu latach jak niepotrzebnego sprzętu. A co to za oszczędności dla szpitala, skoro wszystkie mamy najniższą krajową?

Pani Janina, podobnie jak jej koleżanki, poszły na zwolnienia lekarskie. Liczą, że albo zostaną zwolnione - wtedy otrzymałyby odprawy i zarejestrowały się w pośredniaku jako bezrobotne z prawem do zasiłku - albo wszystko jakoś minie i za jakiś czas wrócą po prostu do swojej dawnej pracy.

Ale chyba nie mają na co liczyć. Eugeniusz Furman, p.o. dyrektor szpitala w Skierniewicach, podkreśla, że żadnych zwolnień nie przewiduje, a cena, jaką placówka obecnie płaci, jest niewielka w stosunku do jej obciążeń finansowych.

- Ja mam zadanie do spełnienia: na koniec tego roku strata nie może być wyższa niż składnik amortyzacji - mówi dyrektor Furman. - Podjęte działania dają nadzieję, że tak będzie. Rozumiem emocje pracowników, ale zakres zadań, jaki został postawiony przed paniami z działu gospodarczego, nie wymaga specjalistycznej wiedzy. Wystarczy przejść 1-2-dniowe szkolenie. Uważam, że lepiej mieć pracę niż ją stracić.

Na pytanie, czy nie lepiej było zostawić salowe, a zwolnić pracowników gospodarczych - bo tego się właśnie domagają - dyrektor odpowiada, że żadnych zwolnień nie będzie. Głównie z uwagi na konieczność wypłacenia odpraw.

- Żadnych zwolnień nie planuję - podkreśla Eugeniusz Furman, p.o. dyrektor szpitala w Skierniewicach. - Cały proces będzie się odbywał w sposób naturalny - może komuś nie przedłużymy umowy lub sam odejdzie.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto