Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skierniewice: kubek wody od bandyty

Sławomir Burzyński
Bandyta napadający na mieszkania samotnych kobiet uderzył po raz czwarty, tym razem w Bolimowskiej Wsi. Jak zwykle wlazł nocą przez okno, sterroryzował starszą panią i zabrał nie tylko wszystkie pieniądze, ale też ogołocił lodówkę. Był brutalny, choć na koniec pozwolił sobie na odrobinę współczucia. Przerażona kobieta przeprowadziła się już do miasta. Chce zapomnieć chwile grozy jak najprędzej.

- Nie mogłam wtedy zasnąć i tak około pierwszej w nocy wstałam na siku. Nie zapalając światła przechodziłam z pokoju do kuchni, a wtedy ktoś złapał mnie za twarz i rzucił z powrotem na wersalkę pod ścianą. K.., nie krzycz!, usłyszałam - opowiada Janina Szczepanik, 75-letnia mieszkanka jednego z domów w Bolimowskiej Wsi.

Gospodarstwo jest po teściach, ale pani Janina nie mieszka tu na stałe. Latem przyjeżdża z Łodzi odetchnąć wiejskim powietrzem i od wielkomiejskich hałasów.
Teraz nerwowo pakuje walizki. Czeka na syna, który przyjedzie wieczorem i ją zabierze z powrotem do Łodzi. Boi się. Jak zapowiada, do Bolimowskiej Wsi już nie wróci.

Tego komfortu nie mają jej sąsiedzi. - Moja mama też się teraz boi, ale my tu mieszkamy na stałe. Niestety, w okolicy nikogo już nie ma, po kolei puste domy albo zamieszkałe przez samotne osoby. Jak się pani Janina wyprowadzi, to strach będzie - wzdycha Magdalena Brzozowska z sąsiedztwa.
Najbliższa okolica to z jednej strony asfaltowej drogi na Sochaczew pola, z drugiej zaniedbane chałupy i chwasty. Ten fragment wsi wygląda na wyludniony. - To specyficzne miejsce - przyznaje Andrzej Czarnota, sekretarz Urzędu Gminy Bolimów.

Wokół gospodarstwa Janiny Szczepanik nawet psy nie szczekają, bo w okolicy ich prawie nie ma. - U nas są, ale to jeszcze szczeniaczki i tej nocy oczywiście niczego nie słyszeliśmy - mówi mieszkanka pobliskiej posesji, gdzie na furtce widać tabliczkę "Uwaga groźne psy".

W noc napadu bandzior poruszał się pewnie, w kominiarce na głowie i w rękawiczkach. Do budynku dostał się przez uchylone, niewielkie okienko w kuchni. Wcześniej od sąsiadów przyniósł ogrodowy fotel, po którym się wspiął do okna. Wyłamał metalowy pręt zabezpieczający, przecisnął przez wąski otwór i po stole zszedł na podłogę. Nie stłukł słoików, więc zaskoczenie gospodyni było całkowite.

- Milcz, k.., nie krzycz! Zamknij mordę! Gdzie masz k... pieniądze! Pani Janina usłyszała stek wyzwisk, a napastnik przeszedł do rękoczynów. Bił po ciele, usiłował skrępować narzutą, dusił poduszką. Odpychając go kobieta w pewnej chwili wsunęła rękę pod kominiarkę na jego twarzy. Jak mówi, poczuła pociągłą twarz i śliską, spoconą skórę bez zarostu, ale nie miała odwagi zerwać nakrycia.

- Daj mi spokój, Boże, daj mi spokój. Nie mam pieniędzy, węgiel kupiłam, daruj mi życie, jak przyjdziesz piętnastego, to całą rentę ci dam, tylko daruj życie - jęczała kobieta. On zgarnął ze stołu nóż, ona w obronie chwyciła palcami za ostrze. Pociekła krew. - Leż, k..., bo jak wstaniesz, to cię dopadnę - nakazał przerażonej kobiecie. - Daj mi pić - poprosiła.

Pani Janina mówi, że wtedy bandzior jakby się ulitował. Nalał wody z czajnika do kubeczka i jej podał, a ona oddała mu całą portmonetkę, w której było 77 złotych i kilka groszy. Mężczyzna przyświecając sobie latarką rozglądał się po niewielkim pokoiku, popatrzył na stary telewizor, na radio pożyczone od sąsiada. Przeszedł do malutkiego pomieszczenia służącego za kuchnię, otworzył lodówkę. Nie interesowała go słonina w zamrażalniku, ani ser topiony, ale wziął co lepsze: ponad pół kilograma łopatki i pieczeń rzymską.

- Potem otworzył zamek, zdjął antabę i wyszedł, ale wcześniej jeszcze przez komórkę gadał, jakby się z kimś na samochód umawiał - mówi kobieta, jednak słów nie słyszała, bo ma poważny uszczerbek na słuchu.

Policja przyjechała około piątej nad ranem, zawiadomiona o napadzie przez sąsiadów. - To będzie ciężka i mozolna praca - wzdycha Jolanta Hankiewicz, naczelnik dochodzeniówki. - Napastnik raczej działa sam, bo nigdy tego drugiego nie było w mieszkaniu ofiary. Nigdy nie widziano też w pobliżu miejsca napadów obcego samochodu. Ostatnio może tylko tak udawał, że niby gdzieś dzwoni?

Jak dodaje policjantka jest jednak prawdopodobne, że wszystkich czterech napadów, do jakich doszło w ostatnim czasie, dokonał ten sam mężczyzna. - Mamy dużo punktów wspólnych: wybiera osoby samotne, wchodzi w nocy przez okno, ma kominiarkę i zabiera jedzenie z lodówki - wylicza.

Gdzie teraz uderzy bandyta? W okolicy Skierniewic, to prawie pewne. I to prawdopodobnie w najbliższych dniach. Jak się bronić? Samotna, starsza kobieta nie ma szans, lepiej nie narażać życia dla kilkudziesięciu złotych. Policja radzi jednak wzmóc czujność i zwracać uwagę na nieznajomych mężczyzn, kręcących się po okolicy. Szczupłych, z gładką twarzą. I raczej młodych.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto