Wiele domków jednorodzinnych oraz piwnic blokowych w Skierniewicach zostało zalanych. Mieszkańcy bloku przy ulicy Nowobielańskiej byli w szoku, bo woda wybiła wlot do rury i niczym wodospad lała im się do piwnic. Z pomocą przyszli strażacy, którzy wybili kawałek ściany i doraźnie zatamowali wypływ wody.
Z podobnymi interwencjami dzwonili inni mieszkańcy osiedla Widok.
- Mieliśmy około dwudziestu zgłoszeń. Najwięcej z nich dotyczyło zalanych piwnic, garaży, ale również gospodarstw - mówi Mariusz Wielgosz ze skierniewickiej Państwowej Straży Pożarnej.
Strażacy pomagali też walczyć mieszkańcom ulic: Trzcińskiej, Rolnej, Traugutta, Leśmiana, Stęborowskiego, Sienkiewicza. W powiecie do zalanych gospodarstw wyruszali w Lipcach Reymontowskich, Bolimowskiej Wsi, Janisławicach, Pszczonowie, Miedniewic Topoli i Płyćwi.
Z interwencją, ale już do redakcji, dzwonili mieszkańcy osiedla Rawka. Zalane zostały ulice: Czwartaków oraz Dywizjonu 303. Kontaktował się z nami radny miejski Paweł Bielicki, któremu zalało piwnicę w domu przy ul. Broniewskiego. Podobny problem mieli jego sąsiedzi. - Rury są do wymiany. Zrobiła się tzw. cofka i cały wieczór miałem rajd z wiaderkiem w ręku - mówił zdenerwowany radny.
Taka sama sytuacja miała miejsce na ul. Dąbie, którą całkowicie zalało.
Chwilę grozy przeżyli mieszkańcy wieżowca przy ulicy Tetmajera na osiedlu Widok. Podczas burzy został odcięty prąd i troje lokatorów zostało uwięzionych w windzie, która nagle zatrzymała się pomiędzy piętrami. Dzięki szybkiej interwencji strażaków, mieszkańcy po pół godzinie wydostali się z windy.
Woda zalała Maków, gdzie odbywała się Makowska Majówka.
W niedzielę wieczorem na scenę miała wyjść gwiazda wieczoru, zespół Skaldowie. Muzycy nie wysiedli nawet z samochodu, gdyż amfiteatr został zalany wodą. - Z boskimi wyrokami się nie walczy - rozkłada ręce wójt Jerzy Stankiewicz. - To był istny kataklizm. Hektolitry wody i kulki gradu wielkości gołębich jajek. Woda spływała zboczami na plac amfiteatru. Mieszkam w pobliżu od 25 lat, a tylko raz widziałem, by woda stanęła w zadoleniu i nie wsiąkała.
Trzy samochody strażaków -ochotników oraz jeden PSP - w sumie 17 osób - wypompowywało wodę do godziny 21. Strażackimi wężami wypuszczana została na drogę. Ale jej część po pewnym czasie zaczęła zalewać pola i podwórka przy ulicy Głównej. - Nic na to nie poradzę - twierdzi wójt Makowa. - Ludzie pozasypywali rowy przydrożne, a teraz narzekają, że im woda płynie na podwórko.
Skutki niedzielnej nawałnicy w powiecie łowickim były usuwane jeszcze w środę. Straż pożarna interweniowała ponad sześćdziesiąt razy. Wodę wypompowywano między innymi z zalanych pomieszczeń w szpitalu powiatowym oraz urzędzie skarbowym. - Strażacy działali między innymi na ulicach: Blich, Ułańskiej i Starzyńskiego. Na szczęście nie musieliśmy nikogo ewakuować - poinformował Krzysztof Jędrachowicz z PSP w Łowiczu.
Po nawałnicy woda na Bzurze podniosła się o kilka centymetrów. W poniedziałek rano stan rzeki wynosił 4,15 m (stan alarmowy jest przekroczony o 15 cm). W środę w południe było 4,24 cm. Niedzielna ulewa dała się też we znaki mieszkańcom gmin: Łyszkowice i Domaniewice. Zalane zostało również osiedle w Bełchowie.
Najmniej ucierpiała Rawa Mazowiecka, gdzie jednak nie było aż tak dużej ulewy, jak w Skierniewicach i Łowiczu.
- Z ulic woda szybko spływała do studzienek, a interwencji dotyczących zalanych domostw nie było - mówi Grzegorz Truszkiewicz, komendant rawskiej PSP. - Usuwaliśmy jedynie połamane konary i drzewa.
Na osiedlu Tatar w Rawie, gdzie po każdym deszczu woda zalewała piwnice i garaże domów jednorodzinnych, budowana właśnie kanalizacja deszczowa uporała się z nadmiarem wody. Miasto nie zamierza na tym poprzestawać. Rawskie Wodociągi i Kanalizacja ruszyły właśnie z realizacją gigantycznego projektu związanego z uporządkowaniem gospodarki wodno-ściekowej wartej 82 mln zł.
Czy nasze miasta są przygotowane do przyjęcia tak obfitych opadów, jakie mają miejsce w ostatnim czasie? Nie, ale - jak podkreślają fachowcy - jest i tak lepiej niż jeszcze kilka lat temu. - Kanalizacja, a także średnica rur jest obliczana dla typowych dla danego terenu opadów - wyjaśnia Marek Pastusiak, prezes Wod-Kan. - Można budować kolektory o średnicy dwóch metrów, ale z punktu widzenia ekonomii jest to nieopłacalne. Od czasu ostatnich obfitych deszczów, które nawiedziły nasz kraj w 1997 roku, wiele się zmieniło i w samych Skierniewicach. Zostało udrożnionych wiele rowów melioracyjnych, a poza tym zdążyliśmy wybudować wiele setek metrów kanalizacji deszczowej, która odciąża tę ogólnospławną. Tym razem lokalne podtopienia wystąpiły w miejscach, gdzie występuje kanalizacja sanitarna, jak na przykład na ul. Dąbie. Stało się tak dlatego, że z różnych powodów, na przykład w wyniku podłączeń nieuzgodnionych z nami, dostała się tam deszczówka i doszło do tzw. cofki. Żadne rury nie są w stanie przyjąć takich ilości wody, jakie leją się ostatnio z nieba. Nielegalne podpinania się do naszej kanalizacji będziemy sprawdzać - zapowiada prezes.
Na razie wszystkie służby w regionie czekają na faksy od wojewody, który na bieżąco informuje o różnych stanach zagrożenia, ostatnio o obfitych ulewach. Ale jest nadzieja - ostatnia informacja, czyli że zacznie lać w nocy z wtorku na środę, nie potwierdziła się. Co nie oznacza, że znów nie może nagle lunąć.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?