Lokatorka ma problem. Mrówki faraona i cieknące zawory

Mieszkańcy bloku przy ul. Prusa 8 od lat - jak zapewniają - borykają się z mrówkami faraona, które utrudniają im życie.
- Są wszędzie, ostatnio znalazłam je w szafie. To było gniazdo z jajami, więc jeszcze bardziej się rozmnożą - mówi Magdalena Tręboszka. - Są w cukrze, mleku, znalazłam je również w pielusze u dziecka. Nie da się z nimi żyć!

Pani Magdalena zwróciła się o pomoc do Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której należy blok. Twierdzi, że nic to nie dało.
- Prezes obiecywał, że zajmie się tym problemem, ale nic się nie zmieniło - relacjonuje pani Magdalena. - Jak do niego zadzwoniłam to powiedział, że zostały wysypane trutki w piwnicach. Powiedziałam mu, że te mrówki takim sznureczkiem wędrują do szybów wentylacyjnych i tam na pewno mają gniazdo. Wtedy prezes powiedział, że kominy zostaną przejrzane kamerą termowizyjną.
Zdaniem naszej rozmówczyni mrówki przewodami wentylacyjnymi rozchodzą się po całym pionie, docierając aż na czwarte piętro.
- U mnie w mieszkaniu też są już od paru lat - potwierdza pani Danuta z czwartego piętra. - Nawłaziło ich tyle, że pozatykały dysze kuchenki gazowej i musiałam sprowadzać na własny koszt gazownika, żeby je wyczyścił. Ile ja pieniędzy na to wydałam. I to nie raz, nie dwa...

Prezes spółdzielni przyznaje, że była mowa o ewentualnym wykorzystanie kamery termowizyjnej do zlokalizowania mrówczych gniazd.
- Rozmawiałem o tym z kominiarzem i miał trochę ubawu. Tłumaczył, że w przewodach wentylacyjnych nie może być żadnych gniazd mrówek, bo po prostu nie mają ich gdzie urządzić - tłumaczy Krzysztof Tułacz, prezes SSM w Skierniewicach. - Tam wszędzie są blaszane powierzchnie. Rozmawiałem o tych mrówkach również ze specjalistą od dezynsekcji. Wytłumaczył mi, że muszą mieć gniazdo w mieszkaniu. Trzeba po prostu lokal wysprzątać, garderobę wyprać i wydezynfekować całe pomieszczenie, wtedy to będzie miało jakiś efekt. Ale przecież ja czy moi pracownicy, nie będziemy szukać gniazda mrówek w czyimś mieszkaniu. Co mogliśmy, to zrobiliśmy: wysypaliśmy truciznę przeciwko mrówkom w miejscach publicznych bloku, do których administracja ma dostęp.
Mieszkanka bloku przy ul. Prusa ma pretensje do spółdzielni również w innej sprawie. Jak mówi, od tygodnia nie ma wody w mieszkaniu, bo zawory przy wodomierzach przeciekają, jak puści się wodę. Jest więc zakręcona.

- Rozpoczęliśmy remont w łazience, żeby ją dostosować do potrzeb niepełnosprawnej mamy - mówi pani Magdalena. - Przy okazji chcieliśmy umieścić wyżej wodomierze, ale do tego jest potrzebny hydraulik ze spółdzielni. Prezes obiecał, że ten przyjdzie, miał być w piątek, ale nie przyszedł, a wody nie ma. Mama jest niepełnosprawna, trzeba ją myć, a nie ma jak, nie ma gdzie się załatwić, więc zakładamy jej pampersy... Nie wiem, co dalej robić.

Prezes twierdzi, że owszem, rozmawiał z lokatorką o wodomierzach, ale o uszkodzonych zaworach nie było mowy.
- Wodomierze u tej pani i tak muszą być wymienione, bo przyszedł na nie czas - tłumaczy szef spółdzielni. - Pani postanowiła przeprowadzić remont i dobrze. Ale chcąc podnieść wodomierze, trzeba usunąć plomby, a potem je znowu założyć. Tłumaczyłem jej, żeby umówiła się z naszym hydraulikiem: on rozplombuje nieodpłatnie, jej hydraulik zrobi, co trzeba, nasz pracownik zaplombuje i po robocie. Dlaczego tak się nie stało? Nie wiem. O uszkodzonych zaworach nie było mowy. Należą one do spółdzielni, więc jak jest awaria to wymieniamy w trybie natychmiastowym nieodpłatnie. Trzeba tylko zgłosić.