Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarze nie widzieli problemu, że dziecku grozi kalectwo?

Tomasz Imiński
Kacperek ma kręcz szyjny. Rehabilitacja będzie bardzo długa, ale może nie pomóc. Niewykluczone, że wszystko skończy się operacją
Kacperek ma kręcz szyjny. Rehabilitacja będzie bardzo długa, ale może nie pomóc. Niewykluczone, że wszystko skończy się operacją fot. Tomasz Imiński
Kacperek jest wesołym czterolatkiem. Chłopczyk prawidłowo się rozwija. Jest mądrym i pełnym ciepła brzdącem.

Ma jednak problem z szyją, przez którą jego głowa coraz bardziej przekrzywia się na prawą stronę. Lekarze w Łodzi zdiagnozowali u niego zaawansowany kręcz szyjny, który trzeba szybko operować. Lekarze ze Skierniewic problemu nie widzieli...

- Gdy trafiliśmy z synkiem do specjalistów w Łodzi, to aż złapali się za głowę. Dziwili się, dlaczego nikt wcześniej nie zauważył problemu - mówi mama Kacperka. - Ich zdaniem nasze dziecko trzeba jak najszybciej operować. Mieliśmy już nawet wyznaczoną operację na 18 kwietnia. To jednak niebezpieczny zabieg, który może skończyć się trwałym kalectwem. Boimy się! - wyznają. - Znaleźliśmy innego, który podjął się rehabilitacji. Dajemy sobie pół roku. Jeśli nie będzie efektów, zdecydujemy się na operację.

Rodzice Kacperka mieszkają na terenie gminy Nowy Kawęczyn. Prosili nas o anonimowość. Chcą chronić swoje dzieci. Mają duży żal do lekarzy z ośrodka zdrowia, którzy ich zdaniem, już wcześniej powinni zauważyć, że z dzieckiem jest coś nie tak.

- Podczas wizyt oraz tak zwanych rocznych bilansów słyszeliśmy, że wszystko jest w porządku, że dziecko prawidłowo się rozwija - mówi pan Rafał, ojciec Kacpra. - Jesienią ubiegłego roku, gdy syn miał nieco ponad trzy lata, zauważyliśmy, że jego szyja w lewą stronę przekręcała się prawidłowo, a w prawą już nie. Dziecko coraz mocniej przechylało też główkę. Poszliśmy do lekarza. Wyprosiliśmy skierowanie do ortopedy. Później trafiliśmy do Łodzi. Dopiero tam usłyszeliśmy diagnozę. To był koszmar - dodaje.

Na wieść o tym, że kręcz szyjny jest bardzo niebezpieczną przypadłością, ale można go zdiagnozować już kilkanaście dni po urodzeniu, byli w szoku. Zwłaszcza, że chorobę można było skutecznie wyleczyć rehabilitacją.

- Lekarze w Łodzi stwierdzili, że są w stanie pomóc nieinwazyjnie nawet dwuletniemu dziecku. Nasz syn miał już jednak ponad trzy lata. Uznali, że w tym wieku operacja jest jedynym rozwiązaniem. Nieleczony kręcz, w miarę wzrostu dziecka, będzie powodował deformację twarzy, a w skrajnych przypadkach kręcz uszkodzić może narządy słuchu oraz mowy - wyjaśniają.

Operacja jest jednak niebezpieczna. Błąd może doprowadzić do kalectwa. - Dlatego też szukaliśmy innego rozwiązania. Operację traktujemy jako ostateczność - mówią rodzice.

Znajoma poradziła im specjalistę w Kutnie. Ten zgodził się pomóc. Kacperka przyjmuje prywatnie. Pokazuje też rodzicom specjalne ćwiczenia, które mają pomóc dziecku. - Ćwiczymy kilka razy dziennie. Syn też bardzo się stara. Widzimy poprawę. Mamy nadzieję, że uda nam się uniknąć szpitala - wyznają.

Patrząc na Kacperka i jego przekręconą szyję rodzice co dzień zadają sobie pytanie, dlaczego lekarze nie alarmowali ich wcześniej? - Szliśmy do lekarzy z przekonaniem, że to specjaliści, którzy będą natychmiast interweniować - mówi pan Rafał. - Kacper był w przychodni wielokrotnie. Nikt nie zauważył problemu. Sprawy nabrały tempa dopiero w chwili, gdy sami zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak.

Lekarz pediatra, który przyjmuje w ośrodku zdrowia, nie czuje się winny. - Początkowo nic nie wskazywało na to, że maluch ma problem z szyją. Poza tym ja nie byłem jedynym lekarzem, który go przyjmował w gabinecie. Mój kontakt z małym pacjentem był mocno ograniczony - wyjaśnia lekarz, który nie zgodził się na publikację swojego nazwiska w prasie.

Rodzice chłopca są innego zdania. - Obecnie walczymy o zdrowie naszego dziecka. Najprawdopodobniej jednak złożymy oficjalne zażalenie - twierdzą. - Mamy trzy niezależne opinie lekarzy z Łodzi, którzy twierdzą że choroba naszego dziecka powinna być wcześniej rozpoznana.

Zdaniem Jacka Kaniewskiego, dyrektora skierniewickiej delegatury Narodowego Funduszu Zdrowia, pacjent niezadowolony z pracy lekarza ma kilka możliwości. - Powinien powiadomić o wszystkim kierownika przychodni zdrowia oraz napisać pismo do Izby Lekarskiej i NFZ - tłumaczy dyrektor Kaniewski. - Wtedy sprawdzamy, czy przychodnia właściwie realizuje kontrakt, a Izba Lekarska zajmuje się sprawami czysto medycznymi.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto