Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brutalny napad na 76-letnią kobietę w Skierniewicach. Podał się za pracownika zakładu energetycznego

Agnieszka Kubik
Napadnięta kobieta nie chce pokazywać twarzy
Napadnięta kobieta nie chce pokazywać twarzy fot. Agnieszka Kubik
Do brutalnego napadu na 76-letnią skierniewiczankę doszło w jednym z domków jednorodzinnych na obrzeżach miasta. Starsza kobieta została nie tylko napadnięta, ale i okradziona, a zaufała nieznajomemu mężczyźnie dlatego, że bandyta podał się za pracownika zakładu energetycznego.


Przepraszam, że to panią spotkało, ale mam chore dziecko i byłem zmuszony - usłyszała 76-letnia pani Barbara (imię skierniewiczanki zmienione), która w ubiegły piątek została brutalnie zaatakowana przez mężczyznę podającego się za pracownika zakładu energetycznego. - To były jedyne ludzkie słowa, jakie podczas tego napadu usłyszałam - mówi roztrzęsiona kobieta.


Bandyta miał jeszcze inny "ludzki" odruch: gdy już skradł kobiecie całą biżuterię, spostrzegł na jej szyi złoty łańcuszek z krzyżykiem. Zerwał go, po czym zsunął krzyżyk i rzucił starszej pani na stół. - Ja też jestem wierzący... - powiedział.


- I tylko mi ten krzyżyk z całej rodowej biżuterii pozostał - wzdycha kobieta, która może jednak mówić o wielkim szczęściu. Gdyby nie jej rozpaczliwa walka o życie, z pewnością by je straciła. Mężczyzna był bardzo brutalny, a jego zamiar był jasny: obrabować. 


•••

Pani Barbara jest energiczna, bardzo otwarta i wygadana. Sąsiedzi mówią o niej "dusza człowiek". - 40 lat byłam lekarzem, miałam kontakt z najprzeróżniejszymi ludźmi - mówi. - Ufam im, drzwi zawsze są u mnie otwarte. 


Tak było i w miniony, wietrzny i mroźny piątek. Pani Barbara siedziała na piętrze swojego domu i raz jeszcze oglądała telewizyjną relację z wyboru papieża Franciszka. Była podekscytowana, gdyż kurier dostarczył jej właśnie zamówiony wcześniej odkurzacz. Wyjęła sprzęt, złożyła i już miała nowy nabytek włączyć, gdy usłyszała dźwięk domofonu.


- Zeszłam na dół i przez okienko zobaczyłam mężczyznę ubranego w żółtą odblaskową kamizelkę nałożoną na granatowy polar - opowiada. - Gdy powiedział, że jest z zakładu energetycznego i chce sprawdzić plomby na liczniku, nawet przez myśl mi nie przeszło, że to oszust i bandyta. Tym bardziej, że sąsiad pytał mnie parę dni wcześniej, czy wymienili mi już licznik, bo jemu tak. Zresztą wodomierz mi niedawno wymieniali. Ciągle się ktoś kręcił, a ja jestem obywatelką tego kraju i jeśli fachowcy potrzebują wejść do domu, by coś sprawdzić, wymienić czy podłączyć, to powinnam im to umożliwić - tłumaczy. 


Mężczyzna wszedł i od razu przekręcił klucz w drzwiach. Pani Barbarze przemknęło przez myśl, że to jakiś porządny człowiek. "Wiał silny wiatr, więc chyba boi się, żeby drzwi nie urwało" - pomyślała, ale w tym momencie spojrzała na zakapturzonego młodego człowieka. Spod kominiarki cielistego koloru spoglądały na nią złe, nienawistne oczy.


Dalej akcja potoczyła się błyskawicznie. 
- Zobaczyłam w jego ręku nóż, drugą ręką złapał mnie za włosy - opowiada zdenerwowana starsza pani. - Ja chciałam zdjąć mu z twarzy kominiarkę, myślałam, że to chusta. Strasznie się szarpaliśmy. Krzyczałam "ratunku" i wołałam na pomoc nieżyjącego już męża. On chciał mnie przycisnąć do szafy, ale ja się wyrywałam. Gdy na górze z telewizora gruchnęło "Habemus papam" ten bandyta jakby na chwilę znieruchomiał. Wtedy wyszarpnęłam mu z ręki nóż, który poleciał z metr dalej. 
Niewiele to jednak dało.

Napastnik kazał położyć się pani Barbarze na podłodze, a następnie związał jej ręce taśmą. Zakleił jej również usta. - Usiadł na mnie, coś krzyczał, przeklinał, a ja poleciłam duszę Bogu - mówi kobieta. - To była walka na śmierć i życie. 


Leżąc kobieta zapytała, czego napastnik od niej chce. - Ja panu dam wszystko, tylko proszę nie robić mi krzywdy - powiedziała pani Barbara. 
Razem weszli na piętro. Kobieta, siedząc półżywa i poobijana na kanapie, wskazywała miejsca, gdzie mogą być pieniądze oraz biżuteria.

- Zabrał coś tam z portfela, niewiele tego było, oraz obrączki moje i męża oraz ręcznej roboty uszkodzony pierścionek i inne kosztowności - wymienia pani Barbara. - Potem przywiązał mnie do barierki na schodach, powyjmował baterie z komórek, które leżały na stole i pod karą śmierci zabronił mi dzwonić na policję. - Bo przyjdę raz jeszcze i zabiję - powiedział mi.


•••

Policja poszukuje mężczyzny w wieku 20-30 lat, dość niskiego i szczupłego, który tego dnia ubrany był w ciemny polar i odblaskową kamizelkę. Każdy sygnał może być dla sprawy istotny. Niewykluczone, że bandyta przygotowuje się do następnego napadu, sondując, gdzie mieszkają starsze, samotne osoby.


- Możliwe, że dokonał napadu wcześniej, ale zastraszona ofiara, w przeciwieństwie do starszej pani, nie zdecydowała się zgłosić sprawy na policję - mówi asp. Robert Zwoliński z Komendy Miejskiej Policji. - Czekamy na jakiekolwiek zgłoszenie. 
Jak ustrzec się przed wizytą, która zamieni nasze życie w koszmar? 
Policjanci podkreślają, że nie ma złotego środka, a my powinniśmy być bardzo czujni. A już superczujne powinny być starsze, samotnie mieszkające osoby. 


Podpytaliśmy zakład energetyczny, gazownictwo, telekomunikację oraz Wod-Kan, jak planują wizyty w naszych domach.

W blokach stosowne informacje są wywieszane w gablotach, z reguły pracownicy noszą też firmową odzież, dodatkowo każdego z nich możemy wylegitymować. Tyle, że zarówno odzież, jak i dokument, łatwo można podrobić. 


Zakład energetyczny: - Do domów i mieszkań mogą pukać przedstawiciele naszego zakładu, którzy mają obowiązek dokonać różnych kontroli i pomiarów - informuje rzecznik Bożena Matuszczak-Królak. - Nie możemy ich nie wpuścić, gdyż obligują nas przepisy ministerialne. Tym bardziej, jeśli kontrola dotyczy np. nielegalnego poboru prądu - nie da się tego odłożyć na później. Co można zrobić? Zadzwonić na przykład do zakładu energetycznego - numer jest na fakturze lub przygotować go sobie zawczasu - i upewnić się, czy na dany dzień jest przewidziana kontrola.

Zakład gazowniczy: - Głównym i najważniejszym znakiem rozpoznawczym pracownika dokonującego odczytów układów pomiarowych jest legitymacja i identyfikator służbowy ze zdjęciem. Oba dokumenty powinny być okazane razem - informuje rzecznik Emilia Tomalska. - W okresie jesienno-zimowym pracownicy mają do dyspozycji kurtki i czapki z logo Mazowieckiej Spółki Gazownictwa. W okresie letnim zaopatrzeni są w białe koszulki polo z logo, czapki z logo oraz kurtki letnie. Natomiast od wiosny tego roku nasi pracownicy mają być również wyposażeni w kamizelki. Pozostałe nasze służby techniczne, w tym np. pracownicy pogotowia gazowego, wyposażeni są w kompletny strój roboczy w naszych kolorach firmowych, szaro-pomarańczowych. 


Telekomunikacja: - To klient dzwoni do nas i wspólnie ustalamy termin oraz godzinę wizyty - mówi rzecznik Maria Piskier. - Nie ma sytuacji, by ktoś od nas chciał wejść do czyjegoś domu, by sprawdzić np. telefon. Kogoś takiego nie wpuszczajmy. 


Wod-Kan: - Nasi pracownicy mają służbowe uniformy, poza tym uprzedzamy o pracach w terenie - mówi Marek Pastusiak, prezes spółki. - Wszyscy mają obowiązek wylegitymowania się. Po cywilnemu chodzą nasi inkasenci, ale to z reguły znane ludziom twarze. Nowy inkasent jest "wprowadzany" przez dotychczasowego. Rachunek można też opłacić samemu, a informację o robotach ziemnych uzyskać nie otwierając drzwi. 


•••

Nie ufajmy nieznajomym. Zawsze można poprosić, by dobijający się do naszych drzwi człowiek zaczekał. W tym czasie warto zadzwonić po sąsiada, członka rodziny, a nawet strażnika miejskiego lub policjanta. Jeśli to oszust, wystraszy się.


- Będę już bardzo ostrożna - mówi teraz pani Barbara.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto