Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skierniewiczanie o reparacjach wojennych. Czy powinniśmy o nie zabiegać?

Redakcja
Zniszczona  pierzeja „Małego Rynku” w Skierniewicach
Zniszczona pierzeja „Małego Rynku” w Skierniewicach Ze zbiorów Pawła Bogatko
Czy domaganie się reparacji wojennych od Niemiec jest uzasadnione? Czy powinny o nie występować Skierniewice? Pytamy o to wiceprezydenta miasta, prezesa Towarzystwa Przyjaciół Skierniewic i pracownika muzeum.

Zdaniem wiceprezydenta Skierniewic Jarosława Chęcielewskiego ma to wymiar raczej symboliczny.

- Jest sprawa dochodzenia prawdy historycznej i uznania krzywd, jakich doznaliśmy od niemieckiego okupanta. W końcu takie instytucje jak Instytut Pamięci Narodowej po to zostały powołane, aby tej prawdy dochodzić - tłumaczy wiceprezydent. - Myślę, że jeśli zażądamy reparacji wojennych od państwa niemieckiego, to stanie się to na poziomie państwowym, a Skierniewic dotyczy to w mniejszym stopniu. Pojawia się pytanie, czy ktoś spróbował określić, co się stanie z pieniędzmi, które państwo polskie może w ten sposób pozyskać? Istnieje ryzyko, że mogą być wykorzystane na jakieś inne cele, niż chcieliby obywatele. Być może też kwestia reparacji otworzy furtkę, iż wiele osób prywatnie zacznie się domagać odszkodowań za rzeczywiste lub domniemane straty. Cały proces wymaga więc doprecyzowania.

Prezes Towarzystwa Przyjaciół Skierniewic Jacek Stępowski nie ma wątpliwości, że rząd polski powinien wystąpić o odszkodowania od rządu Niemiec.

- Ta sprawa nie została uregulowana i najwyższy czas to uczynić - przekonuje prezes TPS. - O odszkodowanie powinny również wystąpić Skierniewice, bo chociaż w czasie okupacji te straty były niewielkie, to w pierwszych dniach wojny w czasie bombardowań część miasta została zniszczona. Jeśli by do reparacji miałoby dojść, to przy urzędzie miasta należałoby powołać komórkę, która oszacowałaby wartość wyrządzonych Skierniewicom szkód.

Radosław Stefanek z Muzeum Historycznego Skierniewic i pasjonat lokalnej historii dostrzegapewien problem.

- Nie wiadomo, jak do tego podejść, bo czy mamy uwzględniać jedynie straty w materialnej tkance miejskiej, czy może szacować również kontyngenty, jakie okupant ściągał z miejscowej ludności, a może doliczyć także wartość ludzi straconych przez działalność okupanta? Czy to się w ogóle da oszacować? - zastanawia się muzealnik. - Jeśli w ogóle mamy oszacować nasze straty, moim zdaniem powinniśmy się skupić na konkretych stratach materialnych. W latach 40. po wojnie były próby sporządzenia ich wykazu, ale pracy nie dokończono, bo przecież zrezygnowaliśmy z reparacji wojennych. Prace nad oszacowaniem strat wojennych Skierniewic musiałyby trwać minimum trzy lata.

Jednocześnie nasz rozmówca poddaje w wątpliwość sens narracji o reparacjach, jaka w tej chwili pojawia się w środowiskach władzy w kraju.

- Skoro już domagamy się reparacji, to powinniśmy odliczyć wartość ziem odzyskanych, przyłączonych po wojnie do Polski. Przecież zyskaliśmy mocno uprzemysłowione miasta, jak Wrocław, Szczecin lub Gdańsk, tereny z rozbudowaną infrastrukturą. I jeszcze jedna sprawa: dlaczego nie domagamy się reparacji od Rosji za zagrabione mienie, wywiezione bogactwa kultury, czy bogactwa naturalne. Straciliśmy również Lwów, który przed wojną był trzecim pod względem wielkości miastem polskim. Moim zdaniem, cała ta narracja o reparacjach jest propagandowo wymierzona w Unię Europejską. - ocenia Radosław Stefanek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto