Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto jeszcze powinien zasiąść na ławie oskarżonych

Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik
Barbara B., była kasjerka Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, musi spłacić 60 tysięcy złotych, czyli naprawić szkodę, jakiej dopuściła się względem spółdzielni. Kobieta jest załamana. – Przez pięć lat muszę co miesiąc oddawać tysiąc złotych, to połowa mojej emerytury – płacze. – Jak mam żyć?

Barbara B. jest na lekach uspokajających. Podczas ogłaszania w miniony piątek wyroku wyglądała, jakby za chwilę miała zemdleć. Była oszołomiona i nieobecna. Wciąż płakała. – Nie tylko ja powinnam być ukarana – mówi. – Ja z tych pieniędzy nie korzystałam, pożyczałam je koleżankom, Bożenie Z. i Marii R. Ich sprawiedliwość nie dosięgła, jedna się ukrywa za granicą, druga chodzi po mieście i się śmieje. Byłam u niej wiele razy, nawet do domu mnie nie wpuściła. A przecież jedna mi jest winna 38 tysięcy, druga 30. Dla nich brałam te pieniądze z kasy, bo mnie ciągle prosiły. Bożenie pożyczyłam na przykład na wesele syna. Marii też pożyczyłam, bo mówiła, że nachodzi ją komornik, a odda mi, jak tylko dostanie kredyt. A ja nie umiałam odmówić – mówi rozstrzęsiona kobieta, której podczas ogłaszania wyroku nie towarzyszył nawet obrońca (z urzędu – przypr. red.). – Taka głupia byłam, naiwna... Teraz to ja zostałam skazana, a im nawet włos z głowy nie spadł.

Stwierdzenie Barbary B., że nie korzystała z przywłaszczonych pieniędzy, sąd uznał za bez znaczenia. 
- Oskarżona rozporządzała nieswoimi pieniędzmi jak własnymi, nadużywając zaufania wieloletnich klientów, którzy te pieniądze jej powierzali - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Krzysztof Kotynia. - Wyrok zmierza ku temu, by efektywnie naprawić szkodę, bo to jest najistotniejsze. 
Oprócz zwrotu 60-tysięcznego długu Sąd Rejonowy w Skierniewicach skazał Barbarę B. na 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. Wyrok nie jest prawomocny. 


•••

Sprawa wyszła na jaw, gdy przeprowadzona w marcu 2010 roku inwentaryzacja wykazała w kasie Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej niedobór w wysokości 58 tys. zł. Najciekawsze jest jednak to, że wcześniej podobne inwentaryzacje były przeprowadzane niejednokrotnie, jednak nic nie wykazywały. Zarząd, członkowie rady nadzorczej oraz inne osoby odpowiedzialne za finansowe braki w kasie składając w sądzie zeznania podkreślały, że "żaden biegły nie informował o nieprawidłowościach, a nie było przesłanek, by wątpić w rzetelność ich sprawozdań".

Jak się to zatem stało, że przez tyle lat kobiety bezkarnie pożyczały sobie z kasy spore pieniądze i nikt ze zwierzchników tego nie zauważył? 
Dlaczego odpowiedzialności nie poniósł też nikt z przełożonych Barbary B.? 
W SSM wszyscy zachowują się, jakby nic się nie stało. 
- Wiem, że zarzuca mi się brak nadzoru, ale najprościej jest krytykować kogoś, kto te nieprawidłowości w końcu wykrył - mówi Paweł Hałatiuk, prezes SSM. - Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że nie zamietliśmy sprawy pod dywan, tylko zgłosiliśmy do prokuratury wniosek o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez trzy osoby. Osobiście bardzo mi przykro, że za mojej kadencji doszło do wykrycia tego przestępstwa, i jeśli jest taka konieczność, mogę przeprosić za nie wszystkich spółdzielców po raz kolejny. Choć przepraszałem już chyba ze trzy razy na walnych zgromadzeniach - dodaje. 


Na pytanie, czy nie uważa, że jako przełożony powinien zachować się honorowo, prezes odpowiada, że "trudno, aby kierownik jednostki stał za plecami swojego pracownika i go kontrolował". 
- Czy dyrektor banku nadzoruje każdego kasjera z osobna? - pyta Paweł Hałatiuk. - Kasjerzy to osoby największego zaufania, powinni być nieskazitelni. 
Prezes nie poczuwa się zatem do odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. A co z główną księgową, przełożoną Barbary B.? 
- Nadal pracuje - kwituje krótko Paweł Hałatiuk.


•••

Ręki sprawiedliwości uniknęła również Maria R., druga z kasjerek. Barbara B. twierdzi, że kobieta "miała ogromną siłę przekonywania", dlatego bez oporów pożyczała jej duże sumy. Maria R. przebywa obecnie poza granicami kraju, postępowanie w jej sprawie jest zawieszone. Wtajemniczeni zdradzają, że pracuje u krewnego w Irlandii. Barbara B. twierdzi też, że Maria R. została przyjęta do pracy w SSM z wyrokiem skazującym ją za malwersacje finansowe w jednym ze skierniewickich banków. 


Paweł Hałatiuk zaprzecza , by cokolwiek na ten temat wiedział, poza tym to nie on przyjmował do pracy Marię R. Nam nie udało się potwierdzić tej informacji - w skierniewickim Sądzie Rejonowym żaden wyrok w sprawie Marii R. od roku 1986 roku nie zapadł. 


Sprawiedliwości uniknęła również Bożena Z., bezpośrednia przełożona Barbary B. W jej sprawie występowała jedynie jako świadek. 
Dlaczego postępowanie odnośnie Bożeny Z. nie zakończyło się aktem oskarżenia? 
- Widać nie było podstaw, by postawić tej osobie zarzuty - mówi Lidia Zarzycka-Rzepka, prokurator rejonowy w Skierniewicach. - Do takiego samego wniosku doszedł też zapewne sędzia, bo gdyby miał wątpliwości, mógłby podjąć odpowiednie działania. Spółdzielnia ma swoją obsługę prawną, mogą przecież interweniować w tej sprawie - dodaje.


Ale SSM na razie żadnych działań w tej kwestii nie podejmuje. - Nie ma co naciskać - mówi prezes Hałatiuk. 


•••

Innego zdania jest Zbigniew Magdziarz, przewodniczący rady nadzorczej SSM. Twierdzi, że ława oskarżonych była zdecydowanie za krótka. 
- Widzę na niej i prezesa, i główną księgową, i panią R. i panią Z. - wylicza. - Jeśli w sądzie księgowa Danuta Ćwiklak mówi, że o wypływaniu pieniędzy z kasy wiedziała od 2001 roku, to ja czegoś nie rozumiem - mówi. - Tam funkcjonował model kasy zapomogowo-pożyczkowej, i to za ogólnym przyzwoleniem.
Podobnie uważa Tadeusz Krystoń, sekretarz RN.
 - Barbara B. jest jedynie ofiarą braku nadzoru księgowej oraz prezesa - stwierdza. - Pani B. nie wymyśliła sobie systemu wpłat, ona działała zgodnie z wewnętrzną procedurą. Jeśli wszystkie wpłaty były ewidencjonowane jako jedna pozycja w tzw. dobowym raporcie kasowym, to o czym my w ogóle rozmawiamy? 


Czy rada podejmie jakieś kroki w celu ukarania odpowiedzialnych za finansowe malwersacje? 
- Jeśli tylko pięciu pozostałych członków RN nie będzie bojkotowało posiedzeń rady, to tak - zapowiada Zbigniew Magdziarz. - Na trzech spotkaniach się nie zjawili, więc jesteśmy sparaliżowani i nie możemy podjąć żadnych działań. Mamy czas do 15 sierpnia. Jeśli wtedy również nie przyjdą, to prezes obiecał nam zwołanie walnego zgromadzenia. Po uzupełnieniu składu rady na pewno będziemy wnioskować o ściganie pozostałych osób. 


Barbara B. zgodziła się początkowo na dłuższą rozmowę. Potem zmieniła zdanie, a przez telefon odczytała jedynie oświadczenie, łudząco podobne do tego, które wygłaszał Tadeusz Krystoń. 
- Proszę napisać, że jestem ofiarą braku nadzoru - powiedziała szlochając. - Będę się od tego wyroku odwoływać, bo nie tylko ja byłam w całej tej sprawie winna.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto