Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystarczyła jedna ulewa i miasto znalazło się pod wodą

Sławomir Burzyński, Roman Bednarek
Sławomir Burzyński
Niedzielny potop nie był dla mieszkańców Skierniewic karą z niebios. Był efektem wieloletniego zaniedbania urzędników, którzy dopiero po wiosennych podtopieniach zainteresowali się rowami melioracyjnymi w mieście. A właściwie ich brakiem. Dopiero w kwietniu tego roku, po pierwszych zalaniach, prezydent Skierniewic zarządził przegląd ich stanu. Z jakim skutkiem?

Wystarczył rzęsisty, padający ponad godzinę deszcz, by Skierniewice znalazły się pod wodą. Nie całe, ale dla mieszkańców podtopionych terenów to akurat nie miało znaczenia. Licząc straty zastanawiali się, ile jeszcze razy będą musieli wzywać strażaków do wypompowywania wody z piwnic, garaży, podwórek i ulic. I kiedy władza, patrząca z wysokości zacisznego ratusza, zdoła im pomóc.

W niedzielę, gdy z nieba lały się strugi deszczu, Adam Hanuszkiewicz wyćwiczonym ruchem sięgnął po telefon i wystukał szereg cyfr. Robił to już tyle razy, że gdyby nie bulgot przelewającej się wody, mógłby wzywać strażaków nieomal na luzie.
- W lipcu zalewało mnie już siedem razy, wystarczał każdy większy deszcz. Ale to nic, bo w sierpniu ubiegłego roku zalało mnie 18 razy - mówi Adam Hanuszkiewicz, właściciel lokalu Art de Grand mieszczącego się w piwnicach budynku Młodzieżowego Centrum Kultury.

Tego dnia z niepokojem patrzyli również w niebo właściciele posesji przy ulicy Modrzewskiego na osiedlu Zadębie. - Od dwóch lat zalewa nas regularnie - wzdycha Krzysztof Karsznicki. Jego żona przymusowo się gimnastykuje, bo żeby wyjść z podwórka, niczym cyrkowiec musi czepiać się sztachet płotu sąsiada. Jezdnia zniknęła pod półmetrową warstwą wody.
Pracownice Biblioteki Pedagogicznej przy ulicy Senatorskiej nie zdziwiły się, zastając w dolnych pomieszczeniach wodę po kolana. Książki wody nie lubią, a ich zalało w tym roku po raz kolejny. Deszczówka waliła spod drzwi wejściowych od strony wewnętrznego parkingu urzędu miasta, przesączała się też przez fundamenty.

Niedzielny potop nie był dla mieszkańców Skierniewic karą z niebios. Był efektem wieloletniego zaniedbania urzędników, którzy dopiero po wiosennych podtopieniach zainteresowali się rowami melioracyjnymi w mieście. A właściwie ich brakiem.
- W kwietniu zarządziłem przegląd stanu rowów. Bo w części one istnieją tylko na mapach, a nie w rzeczywistości. Nie odpuścimy, te rowy będą musiały zostać odtworzone - mówi Piotr Łyżeń, wiceprezydent Skierniewic.

Władze miasta ze zdziwieniem odkryły, że niektórzy właściciele posesji na osiedlach domów jednorodzinnych potraktowali rowy jako uszczuplenie stanu posiadania i je pozasypywali. Co bardziej rozsądni ułożyli wcześniej rury, często o symbolicznych przekroju.
- Jeden z sąsiadów zablokował na swojej posesji rów melioracyjny i teraz mamy, co mamy. A najciekawsze, że podobno wydano mu zgodę na położenie drenów. Ktoś to zrobił zza biurka - irytuje się Krzysztof Karsznicki z ulicy Modrzewskiego.

Piotr Łyżeń zaprzecza, że zgoda wyszła ze skierniewickiego magistratu. Jako winnego wskazuje na inspektorat wodny z Rawy Mazowieckiej, gdzie mieszkaniec osiedla Zadębie uzyskał zgodę na zastąpienie rowu melioracyjnego drenami.
- Najchętniej to osobiście wjechałbym koparką i przywrócił te wszystkie zasypane rowy do stanu używalności. Nie mogę, bo urząd musi działać zgodnie z prawem - mówi wiceprezydent.
Piotr Łyżeń dodaje, że już teraz tylko na osiedlu Zadębie wykryto co najmniej 10 przypadków zniszczenia rowów melioracyjnych i jak zapowiada, wszystkie zostaną przywrócone. Problem dotyczy przede wszystkim ulicy Piekarskiej, Modrzewskiego, Napoleońskiej i Żwirowej.

Rowy rowami, ale większość budynków w mieście jest skanalizowana. Częściowo kanalizacja rozdzielona jest na deszczową i sanitarną, a częściowo na tzw. ogólnospławną, gdzie deszczówka trafia do kanalizacji sanitarnej.
- Potrzebne byłyby horrendalne nakłady na rozdzielenia tej kanalizacji - mówi Marek Pastusiak, prezes spółki Wod-Kan. Według prezesa, skanalizowane jest do 80 procent obszaru miasta, ale pozostała część też "daje sobie radę", nielegalnie podłączając się do kanalizacji sanitarnej. Problem jest raczej tam, gdzie powinny być rowy.

Adam Hanuszkiewicz, walczący z kolejnym zalaniem swojego lokalu w budynku MCK, nie zasypał żadnego rowu. Skąd więc ta woda?...
- Studzienki wokół MCK są niedrożne, ale nikt nie chce ich wyczyścić. MCK wymienia się tylko pismami z Wod-Kanem - mówi rozgoryczony.
Prezes Wod-Kanu przyznaje, że takie wystąpienie dyrekcji MCK było, ale Wod-Kanowi na razie brakuje "mocy przerobowych".
- Wielokrotnie się do nich zwracaliśmy i odmawiali. Więc teraz szukam innego wykonawcy i mam nadzieję, że jeszcze w sierpniu uda się wyczyścić te studzienki - mówi Bożena Witkowska, dyrektor MCK.

Według skierniewickich władz tegoroczne powodzie w mieście są wynikiem wyjątkowo deszczowego roku. Ziemia się nasyciła i woda już nie wsiąka.
Tylko spływa do piwnic.
Od początku roku z nadmiarem wody borykają się mieszkańcy osiedla Halinów. Po raz pierwszy zalało ich posesje podczas styczniowej odwilży.
- Mam trzy bramy wjazdowe na moje podwórko i z żadnej nie mogę skorzystać, bo są zalane - mówi Tomasz Lewandowski, mieszkający na rogu ulicy Żwirowej i Napoleońskiej, od kilku miesięcy regularnie wypompowujący wodę z garażu. - A wystarczyłoby tylko odnowić rowy melioracyjne, które kiedyś regulowały stosunki wodne w tym rejonie miasta.

Rowy zostały zasypane przez nowych mieszkańców osiedla, ponieważ biegły przez ich działki. Ślad po nich zaginął także na mapach geodezyjnych w urzędzie miasta, co ze zdziwieniem stwierdził jeden z urzędników.
- Nie wiadomo, czy to zwykłe przeoczenie, czy też ktoś zrobił to celowo - zastanawia się.
W czasie pierwszych podtopień na ulicy Napoleońskiej pojawił się prezydent Leszek Trębski. Obiecał, że postara się jak najszybciej rozwiązać problem. Koncepcja rozwiązania problemu polegała na odtworzeniu przebiegu rowów melioracyjnych według dawnego ich przebiegu i odprowadzeniu wody do rowu biegnącego wzdłuż torów kolejowych. Tymczasem nadeszła wiosna i sprawa przycichła. Do momentu oberwania chmury nad miastem w pierwszy dzień świąt wielkanocnych. Prezydent miasta znowu odwiedził Halinów. Tym razem był mniej uprzejmy dla mieszkańców osiedla.
- Sami jesteście sobie winni, bo pobudowaliście się na jeziorze - stwierdził.
- To chyba całe miasto jest zbudowane na jeziorze, bo po każdym większym deszczu tonie w wodzie - odgryzł się jeden z mieszkańców.

Prezydent znowu obiecał pomoc i odjechał. Ale - zdaniem mieszkańców - nadal nic się nie działo. - Wygląda na to, że możemy liczyć tylko na straż pożarną, która jako jedyna śpieszy nam z pomocą - mówi Dorota Jankiewicz, mieszkanka ulicy Żwirowej. - Od stycznia wypompowywali tutaj wodę chyba ze czterdzieści razy.
W maju postanowiła zanieść do ratusza pismo z podpisami kilkudziesięciu mieszkańców osiedla. Otrzymała odpowiedź w terminie ustawowym. - Okazało się, że miasto zapomniało o wcześniejszych obietnicach. Prezydent odpisał, że problem może być rozwiązany dopiero w przyszłym roku przez budowę przepompowni i odprowadzenie nadmiaru wody do rzeki Pisi - mówi zrozpaczona.

Mieszkańcy osiedla poprosili o interwencję poseł Dorotę Rutkowską. Obiecała pomoc.
31 lipca nadeszła kolejna ulewa i zalała całe osiedle. - To był rekordowy poziom wody - zapewniają mieszkańcy.
Zaprosili do siebie wiceprezydenta Piotra Łyżenia, gdyż prezydent Trębski jest na urlopie do 15 sierpnia.
- W poniedziałek spotkałem się z wszystkimi kompetentnymi osobami w urzędzie - relacjonuje wiceprezydent Łyżeń. - Rozważaliśmy możliwość zamontowania prowizorycznej przepompowni w ulicy Napoleońskiej i odpompowania wody poza osiedle, ale ta koncepcja upadła z różnych względów. Zrodził się jednak pomysł wykopania zbiornika retencyjnego na pobliskiej działce miejskiej i odprowadzania do niego nadmiaru wody.

Swoje zadanie otrzymała też spółka Wod-Kan.
- Zobowiązałem się w ciągu trzech tygodni opracować koncepcję budowy przepompowni, odprowadzającej wodę do Pisi - informuje Janusz Pastusiak, prezes spółki.
Zdaniem prezesa będzie raczej trudno wykonać ją przed zimą. Natychmiastową pomocą może być zatem budowa tymczasowego zbiornika retencyjnego. Kiedy to się stanie? I ile jeszcze razy Skierniewice będą zalane?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto