Warto chodzić na polskie filmy przekonują organizatorzy skierniewickiego "TOŚKA"

„A w polskim filmie nic się nie dzieje” - to jedna z kultowych kwestii, która pada w komedii Marka Piwowskiego „Rejs”. Nie jest to pochlebna recenzja rodzimej kinematografii. Wielu krytyków filmowych oraz kinomanów się z nią z pewnością nie zgadza. Świadczą o tym chociażby liczby widzów, którzy przychodzą na polskie filmy. Także w Skierniewicach.

Ewa Pawlik z kinoteatru Polonez mówi, że publiczność w czasach przed pandemią bardzo często wybierała polskie filmy:

- Po pandemicznej przerwie kina wciąż czekają na polski film, który zgromadzi tak duża widownię jaką wiele polskich tytułów osiągało przed pandemią. W naszym kinie przez lata triumf świeciły polskie komedie romantyczne oraz filmy Patryka Vegi. Mimo że zaraz po otwarciu kin, Państwowy Instytut Sztuki Filmowej wspierał kina, które promowały polskie kino, do dziś nie pojawił się tytuł, który zauroczyłby gros naszego społeczeństwa. Tej jesieni dużą niespodziankę sprawił dokumentalny film o Annie Przybylskiej „Ania”. Bardzo podoba się też film „Johnny” o księdzu Kaczkowskim i jego podopiecznym. Sezon na wyjście do kina mamy w pełni.

Jak podkreśla moja rozmówczyni zawsze od października do marca widzowie najchętniej odwiedzali kina. Na ten czas są planowane najczęściej premiery filmów najbardziej oczekiwanych, rokujących dużą frekwencje. W najbliższym czasie na ekranach zagoszczą „Listy do M. 5”. Wtedy dowiemy się czy nadal widzowie gremialnie chcą oglądać bohaterów tej serii, która była przed pandemią tak popularna.

Agnieszka Skoczek, koordynująca prace Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Eroica” i organizatorka Małego Festiwalu Filmów Polskich „TOSIEK” będąc wielbicielką polskich filmów dokumentalnych, cieszy się, że skierniewicka publiczność przychodzi na seanse z dokumentem:

- Polskie filmy dokumentalne to mistrzostwo świata. Dokumenty docenianie są przez widzów Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Eroica”. „Bukolika” Karola Pałki, „Film balkonowy” Pawła Łozińskiego, to tylko niektóre z tytułów, które pojawiły się w ostatnim czasie na wtorkowych seansach i przyciągnęły publiczność. Dużym zainteresowaniem cieszyły się także spotkania z twórcami po projekcji.

Dlatego nie mogło zabraknąć filmów dokumentalnych również podczas tegorocznego przeglądu? W programie znalazł się „Lombard” Łukasza Kowalskiego, którego bohaterami są małżonkowie prowadzące tytułowy interes. Próbują ratować swój rodzinny biznes oraz związek.

Oczywiście nie tylko polskie dokumenty przyciągają widzów. Publiczność tłumie zasiada na widowni podczas pokazu filmów fabularnych.

- Polska kinematografia nie ma się czego wstydzić. Można śmiało powiedzieć, że jest już na światowym poziomie, co udowodniła Agnieszka Smoczyńska filmem „Silent Twins” (produkcja została pokazana podczas festiwalu w piątek – przypis autora). Bardzo chciałbym, żeby reżyserka pojawiała się na spotkaniu w Skierniewicach. Właśnie spotkania z twórcami są wartością dodaną i bezcenną podczas pokazów polskich filmów.

Na pytanie dlaczego polska publiczność przychodzi na krajowe produkcje, Agnieszka Skoczek odpowiada, że te filmy pokazują rzeczywistość, która nas otacza, opowiadają o polskich bolączkach, naszym charakterze, sytuacji politycznej, ale często poprzez nowe formy czy język i tutaj podaje przykład „Innych ludzi” Aleksandry Terpińskiej. Polska rzeczywistość została przedstawiona w wersji testowej za pomocą rapu.

Warto też wspomnieć, że polscy filmowcy coraz częściej sięgają po kino gatunkowe. W ostatnich latach pojawiła się „Magnezja”, czyli western osadzony na Kresach II Rzeczypospolitej. Pojawiają się również horrory - „W lesie dziś nie zaśnie nikt”, który doczekał się dwóch części oraz „Apokawixa” z motywem zombie.