Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W przychodniach są takie tłumy, że lekarze nie nadążają z wypisywaniem recept

Agnieszka Kubik
W przychodni Judyta rejestratorka chciała zapisać pacjenta na wizytę dopiero za tydzień
W przychodni Judyta rejestratorka chciała zapisać pacjenta na wizytę dopiero za tydzień Agnieszka Kubik
Pan Mariusz ze Skierniewic zachorował. Gdy w swojej przychodni usłyszał, że do lekarza pierwszego kontaktu może się dostać dopiero... za tydzień, nie wytrzymał i poszedł do prokuratury.

- Zagrożone zostało moje zdrowie, a może nawet i życie - uważa mężczyzna. - Robię to nie tylko dla siebie, ale też dla innych pacjentów, którzy za chwilę mogą być w podobnej sytuacji.

Ze słów pana Mariusza wynika, że źle poczuł się w minioną niedzielę. W poniedziałek rano zadzwonił do przychodni Judyta. Rejestratorka zaproponował mu wizytę następnego dnia.
- Uznałem, że to za późno i poszedłem do apteki po jakieś leki - mówi. - Myślałem, że mi pomogą, więc na wtorkową wizytę już nie poszedłem. Ale tego dnia wieczorem poczułem się bardzo źle: do bólu gardła doszły problemy z płucami, miałem też jakieś kołatania serca - dodaje.

W środę rano pan Mariusz ponownie zadzwonił do przychodni i poprosił o wizytę w godzinach przedpołudniowych. Gdy usłyszał odpowiedź, zaniemówił. - I to bynajmniej nie z powodu infekcji gardła - mówi zbulwersowany. - Rejestratorka powiedziała, że może mnie zapisać na wizytę, ale za tydzień! Zdenerwowałem się jeszcze bardziej, gdy po mojej uwadze, że idę w takim razie do prokuratury, usłyszałem, że tego samego dnia mogą mnie zapisać jedynie do przychodni Judyta na osiedlu Widok. Od razu nie można było tak powiedzieć? - pyta. - Podjechać to dla mnie żaden problem.

Pan Mariusz zamierza złożyć zawiadomienie w Prokuraturze Rejonowej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez przychodnię. - Nie odpuszczę tej sprawy - podkreśla. - Ponieważ jestem nauczycielem, porozumiałem się w tej sprawie z prawnikami ZNP w Warszawie. Wspólnie opracujemy wniosek.

Ewa Figat, właściciel przychodni Judyta, twierdzi, że pan Mariusz pechowo zachorował.
- Wiem, że choroba nie wybiera i nie chcemy się w ten sposób usprawiedliwiać, ale musieliśmy wprowadzać nowe systemy komputerowe, związane z listą leków refundowanych - tłumaczy. - Oznaczało to wydłużony czas przyjęcia pacjenta, dlatego zrobił się zator. Zwykle jeden lekarz w przychodni wystarczał, teraz musieliśmy zatrudnić dodatkowego. Obecnie przyjęcia pacjentów odbywają się na bieżąco.

Czy pan Mariusz ma szansę wygrać sprawę?
- Przepisy nie określają w jednoznaczny sposób czasu przyjęcia chorego pacjenta - mówi Jacek Kaniewski ze skierniewickiego oddziału NFZ. - Ma to być jedynie uzasadnione stanem zdrowia pacjenta w dniu zgłoszenia. Czy rejestratorka od razu mogła podać termin wizyty w przychodni na osiedlu Widok? - Tak, to było jej niedopatrzenie - mówi.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto