Przejechali się na oleju

Kilku skierniewickich i łowickich przedsiębiorców transportowych pesymistycznie patrzy w przyszłość. Niemal całoroczny zarobek muszą bowiem oddać fiskusowi. Nie są to bieżące podatki, ale kary za podpisanie umowy na dostawy oleju napędowego z nieuczciwymi firmami.

Wielu z nich rok współpracy z dostawcami paliwa spod Zduńskiej Woli przypłaciło bankructwem lub chorobą. 
Od 2003 do 2006 roku setki przedsiębiorców transportowych kupowało olej napędowy od firm spod Zduńskiej Woli.

Wszystko wydawało się w porządku. Firmy miały certyfikaty pochodzenia paliwa, a kontrole robione przez urząd skarbowy stwierdzały legalne działanie przedsiębiorstw.
Nieoczekiwanie, w 2006 roku, zakwestionowano legalność pochodzenia paliwa, a osobom związanym z działalnością firm postawiono zarzuty obrotu olejem opałowym oraz przestępstw skarbowych. 
Wtedy urzędy skarbowe stwierdziły, że transportowcy, którzy kupowali to paliwo, nie mogą odliczyć podatku VAT. Fiskus kwestionuje też możliwość zaliczenia sobie przez firmę cen nabycia paliwa do kosztów uzyskania przychodów.


- Wszystkie dokumenty, również wystawiane nam faktury, świadczyły o tym, że transakcje są uczciwe - mówi jeden z przedsiębiorców transportowych ze Skierniewic, który kupował paliwo ze Zduńskiej Woli w 2004 i na początku 2005 roku. - Ale urząd skarbowy oczekuje, aby kupujący przewidywał nieuczciwość sprzedawcy i każdego podejrzewał o próbę oszustwa na masową skalę. Teraz mnie traktuje jak przestępcę - dodaje. - Zaczęło się od najazdu policji i zabrania wszystkich faktur. Potem była wizyta urzędu skarbowego. 


Mężczyzna zapłacił już fiskusowi 80 tys. zł tytułem VAT, odsetek oraz spraw karno-skarbowych. 
- A czeka mnie jeszcze kontrola podatku dochodowego za luty 2005 roku - dodaje skierniewicki przedsiębiorca. - Nie naliczono mi też jeszcze kary w sprawie karno-skarbowej za 2005 rok. Wszystkim decyzjom nadawane są rygory natychmiastowej wykonalności. Skarbówka zajmuje rachunki bankowe, wpisywane są hipoteki na wszystkich nieruchomościach. Przez tę sprawę stałem się innym człowiekiem. Kiedyś na pismo od fiskusa reagowałem strachem. Czegóż mogą ode mnie chcieć? - zastanawiałem się. - Teraz reaguję agresją. I leczę się kardiologicznie...


Anna Kołaczek z Łowicza ma firmę transportową z dziesięcioma kierowcami. - Niczego złego nie podejrzewaliśmy, gdy kupowaliśmy paliwo - zapewnia. - Faktury za kupno były wystawiane, a samochody nam bardzo dobrze jeździły na tym oleju. Do dziś zapłaciłam do skarbówki już około 70 tysięcy złotych w związku z tą sprawą. A to nie koniec - wzdycha. - Ja jestem młoda i jakoś sobie dam radę. Ale mój kolega z branży ma stwardnienie rozsiane, a jego żona jest kłębkiem nerwów. Boimy się, że przez tę sprawę zamkną interes - dodaje. - Fiskus chce zapełnić budżet państwa naszym kosztem. A z czego będzie ciągnął jak nas wykończy?


Przedsiębiorcy byli już wszędzie - za radą eurodeputowanego Janusza Wojciechowskiego - w programie Elżbiety Jaworowicz i u ministra finansów. Teraz sprawa poszła do Brukseli.


- Ale czy nam coś to da? - zastanawia się Anna Kołaczek. - Nawet jeśli byśmy wygrali w Brukseli, to pewnie państwo polskie kwestionowałoby te decyzje, bo musiałoby oddać nam to, co zabrało i jeszcze wypłacić odsetki. 


Przedsiębiorca ze Skierniewic odwołał się w swojej sprawie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, ale sprawę przegrał. 


- W orzecznictwie skarbowym opieramy się na wyrokach WSA oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego - mówi Wiesław Kupisiński, naczelnik Urzędu Skarbowego w Skierniewicach, który prowadzi sprawy kilkunastu transportowców ze Skierniewic i okolic.

- Jeśli chodzi o podatek VAT to kwoty, które będziemy próbowali ściągać, sięgają u poszczególnych podatników nawet kilkunastu tys. zł. Niestety, dobra wiara nabywcy, że kupuje z pewnego źródła, nie uprawnia go do odliczenia podatku VAT - podkreśla. - Wykonujemy tylko przepisy ustawy podatkowej. Tymczasem to paliwo było tańsze. Kupujący nie mogą mówić, że niczego nie podejrzewali...