Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie mogą odzyskać pożyczonych skierniewiczance pieniędzy

Agnieszka Kubik
Jacek Stolecki wziął kilka kredytów dla Katarzyny M. Ale nie tylko on, jak się okazuje, został przez nią naciągnięty na pożyczki
Jacek Stolecki wziął kilka kredytów dla Katarzyny M. Ale nie tylko on, jak się okazuje, został przez nią naciągnięty na pożyczki fot. Agnieszka Kubik
Jacek Stolecki ze Skierniewic jest na granicy wytrzymałości. - Jeśli do grudnia nie odzyskam swoich pieniędzy, to nie ręczę za siebie - mówi zdesperowany mężczyzna.

- Mam prawomocny wyrok, który nakazuje pani Katarzynie spłatę długu, ale ja tych pieniędzy w życiu nie zobaczę! Dlaczego? Katarzyna M. ma rozdzielność majątkową z mężem, oficjalnie nie posiada więc nic. Polskie prawo chroni przestępców, a nie osoby poszkodowane!

Jacek Stolecki pożyczył Katarzynie M. około 68 tys. złotych. Brał na swoje nazwisko kredyty w skierniewickich bankach - najpierw 8 tysięcy złotych, potem 40 tysięcy złotych, następnie znowu 8 tysięcy złotych. A potem jeszcze jakiś kredyt. Stracił już rachubę. - To była moja znajoma, chciałem jej pomóc. Cały czas podkreślała, że ma problemy finansowe - wyjaśnia Jacek Stolecki. - Mówiła, że potrzebuje na uruchomienie sklepu z bielizną w centrum Skierniewic, że odda, jak tylko będzie miała zyski. Znała mnie, znała moją żonę, dlaczego miałem nie pożyczyć? Teraz pluję sobie w brodę. Przez tę kobietę straciłem pieniądze, przyjaciół, teraz tracę żonę, która wystąpiła o rozwód! - skarży się pan Jacek.

Katarzynie M. pieniądze pożyczył również pan Marek (nazwisko do wiadomości redakcji), dawniej właściciel niewielkiego sklepiku w centrum miasta. Jak twierdzi - znacznie więcej niż 60 tysięcy złotych. Katarzyna M. była tam ekspedientką. - Z perspektywy czasu zastanawia mnie jedno: nigdy nie upominała się o wypłatę - mówi dziś. - Co to za pracownik, którego nie interesuje pensja?

Katarzyna M. poprosiła pana Marka o pożyczkę po raz pierwszy 1,5 roku temu. Najpierw wziął kredyt w wysokości 8 tysięcy złotych, potem 25 tysięcy złotych, i kolejne 23 tysiące złotych. Potem stracił rachubę. Dzisiaj twierdzi, że jest wrakiem człowieka - i tak wygląda. - Dojeżdżam do pracy do Warszawy i tyram po 24 godziny na dobę, żeby zarobić na raty po 1500 złotych miesięcznie! - wylicza. - Płacę nie swoje długi!

W dodatku, jak twierdzi, Katarzyna M. nie chce mu oddać kasy fiskalnej, którą dał jej na przechowanie po rozwiązaniu sklepu. Pan Marek poszedł nawet na policję, wyszedł jednak zdenerwowany. - Usłyszałem, że oni nie wiedzą, co mają z tym zrobić - stwierdza. - Pozostaje mi tylko strzelić sobie w głowę.

Obaj panowie twierdzą - i to ich najbardziej bulwersuje - że Katarzyna M. mieszka wraz z mężem w dużym domu, jeździ dobrym samochodem, podróżuje. Nie liczą się z wydatkami, które Jacek Stolecki wylicza dokładnie w pismach kierowanych do Prokuratury Okręgowej w Skierniewicach: dwa telefony komórkowe, telewizja cyfrowa, internet, komputer, dobrej klasy telewizor.

- Spłacają też kredyt za samochód, płacą za media, a z tego, co mi wiadomo, ostatnio kupili piec c.o. za 5 tysięcy złotych, przyczepę do samochodu za 3 tysiące złotych 10 tysięcy złotych kosztowała ich wymiana okien z roletami, 2,5 tysiąca złotych drzwi wejściowe, 8 tysięcy złotych zakup mebli ogrodowych, budy i kojca dla psa, altanka i rozbudowa studni, 800 złotych grill murowany, 35 tysięcy złotych remont dachu, 10 tysięcy złotych opał na zimę przez ostatnie trzy lata, 22 tysiące złotych kredyt na samochód. Skąd mają na to wszystko, skoro Katarzyna M. nie pracuje, a jej mąż zarabia oficjalnie 1500 złotych? - pyta zbulwersowany. - Dlaczego ani policja, ani prokuratura, ani urząd skarbowy nie chcą sprawdzić tego życia ponad stan? Dlaczego nie interesuje ich przyznanie się jej męża, że wiedział o pożyczkach żony? Moim zdaniem z wyłudzania uczynili sobie sposób na życie, a to jest przestępstwo - dodaje.

Jacek Stolecki miał jednak nieco więcej szczęścia (lub rozumu) niż pan Marek. Dysponował bowiem pisemnymi oświadczeniami, że pożyczał pieniądze, dlatego gdy poszedł do prokuratury, ta bez problemu sformułowała akt oskarżenia przeciwko Katarzynie M.

Na początku października zapadł wyrok. W tej chwili już prawomocny - zgodnie z nim oskarżona do połowy listopada ma zwrócić pieniądze Jackowi Stoleckiemu. Jeśli tego nie zrobi wyrok - 1 rok i 2 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata - zostanie odwieszony i kobieta trafi za kratki. - I co mi po tym? - pyta Jacek Stolecki. - Mnie jest wszystko jedno, gdzie ona trafi, ja chcę odzyskać swoje pieniądze!

Przewodnicząca wydziału karnego Sądu Rejonowego w Skierniewicach, gdzie zapadł wyrok twierdzi, że Jacek Stolecki może w tej sytuacji postąpić w dwojaki sposób. - Jeśli skazana nie naprawi szkody, czyli nie spłaci długu w określonym terminie, pokrzywdzony ma prawo powiadomić o tym sąd, który może rozważyć zarządzenie wykonania kary pozbawienia wolności - mówi sędzia Anna Ziembińska. - Niezależnie od tego pokrzywdzony może też udać się z wyrokiem do komornika, który rozpocznie procedurę egzekucyjną. Niestety, na początku będzie musiał ponieść koszty tego postępowania.

Co jednak może zrobić komornik w sytuacji, gdy Katarzyna M. ma rozdzielność majątkową?

- Ruchomości, czyli np. telewizor, pralka, lodówka, komputer i inne są w tak zwanym współwładaniu z małżonkiem i możemy je zająć - informuje Paweł Pacyński, skierniewicki komornik, dodając, że sytuacje, gdzie w grę wchodzi rozdzielność majątkowa, są na porządku dziennym. - I to zarówno małżeńska, jak i na przykład dzieci z rodzicami. Wchodzimy do domu, a tu okazuje się, że młodzian, który ma ogromne długi, nie posiada nic, bo wszystko przepisane jest na rodziców.

Jackowi Stoleckiemu może też pomóc firma windykacyjna. Gdy podpytujemy jedną z nich o szczegóły, słyszymy w odpowiedzi, że "pieniądze są do odzyskania, ale sprawa jest trudna i zajęłaby wiele czasu". Poza tym są to koszty - około 10 procent, a czasem więcej.

Jacek Stolecki i pan Marek to niejedyne w mieście osoby, które pożyczały pieniądze Katarzynie M. Udało nam się dotrzeć do kilku innych, które potwierdziły, że pani Kasia "nagminnie pożycza".

- Prosiła o pożyczkę, chociaż się nawet dobrze nie znałyśmy - mówi jedna z kobieta. -Prosiła o 100 złotych. Przekonała mnie, że odda, więc pożyczyłam.

- O zwrocie kasy mogę zapomnieć - mówi inna. - Pani Kasia komórek nie odbiera, a mnie unika.

- Ode mnie chciała pożyczyć, ale odmówiłem - mówi jeden z mężczyzn.

- Jest mi winna 5 tys. zł brutto za ostatni miesiąc wynajmu - mówi właściciel jednej z kamienic w centrum Skierniewic. - Jeśli nie zapłaci mi do końca roku, idę do sądu.

Katarzyna M. nie bardzo chce z nami rozmawiać. Zapewnia, że dług Jackowi Stoleckiemu spłaci, bo "nie ma już wyjścia" i nie chce iść do więzienia. Jak to zrobi?

- To moja sprawa - ucina. - Na razie mam inne problemy na głowie, czyli pogrzeb w rodzinie.

Z wyjaśnień złożonych w sądzie wyłania się obraz osoby zarówno przebiegłej, jak i zaplątanej we własne sidła. - Tak się porobiło, że od jednych pożyczałam, a innym oddawałam - czytamy. - Wpadłam w pułapkę finansową i zagubiłam się w tym wszystkim. Uzgodniliśmy, że mąż weźmie kredyt pod zastaw hipoteki domu, który nie jest moją własnością. Chcemy również sprzedać działkę rolną. Moje zadłużenie wobec wszystkich banków i Jacka wynosi około 70 tysięcy złotych.

- A ja wciąż nie wierzę, że odzyskam swoje pieniądze - kręci głową zrezygnowany Jacek Stolecki. - A jeśli nie odzyskam, to nie mam po co żyć. Haruję jak ostatni osioł, zarabiam grube pieniądze, by następnie wszystko szło na spłatę nie moich kredytów. Pójdę i powystrzelam wszystkich, nie mam już niczego do stracenia...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto