- Jednego z koni spotkałem kiedyś na podjeździe do mojego domu - wspomina jeden z nich. - Nie wiedziałem, co mam zrobić, bo nie wiem, jak takie duże zwierzę może zareagować, więc zadzwoniłem do właściciela. Nie zareagował. Bez reakcji pozostają też zgłoszenia do gminy.
Zdaniem właściciela stadniny, w tym przypadku zaszło nieporozumienie. - Mogę udowodnić, że to nieprawda - podkreśla Krzysztof Grabowski. - Jeśli nawet doszło do takiej sytuacji, to na pewno nie był to mój koń.
- Było takie zgłoszenie, ale wyjaśniliśmy tę sprawę - zapewnia Dominik Moskwa, wójt gminy Skierniewice. - W pobliżu jest kilka stadnin i ustaliliśmy, że to zwierzę nie było własnością Grabowskiego.
Mieszkańcom przeszkadzają również muchy, które - ich zdaniem - pochodzą ze stadniny.
- Przecież to wieś, gdzie jest zawsze pełno owadów - dziwi się właściciel stadniny.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?