Karta solą w oku, ale resort nie pomoże

Wzięło w niej udział kilkudziesięciu samorządowców, głównie szefów miast i gmin oraz naczelników i dyrektorów gminnych wydziałów edukacji. Gośćmi specjalnymi byli łódzki wicekurator oświaty oraz podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji. 


Najpierw przedstawiciele stowarzyszenia przypomnieli, że subwencja oświatowa nie pokrywa wydatków, a dyrektor wydziału edukacji UM w Łodzi w punktach przedstawiła, jak Karta nauczyciela dołuje gminne budżety. Wśród czynników znalazły się urlopy dla poratowania zdrowia, długie urlopy wypoczynkowe, dodatki do pensji oraz ocena pracy nauczyciela, która uniemożliwia rozwiązanie z nim stosunku pracy.


- Karta nauczyciela powstała w 1982 roku, kiedy były zupełnie inne realia - przypomniała Małgorzata Zwolińska z UM w Łodzi. - A ustawa o systemie oświaty dziesięć lat później.

O tym, że nie są to spójne dokumenty, samorządowcy wiedzą i bardzo dobrze przygotowali się do dyskusji o oświacie. Tego jednak nie można powiedzieć o przedstawicielu resortu. On nie tylko nie mógł składać żadnych deklaracji, ale i odpowiedzi na pytania udzielał bardzo ogólnikowo.
 - Dlaczego nie dostałem zgody na połączenie dwóch szkół mieszczących się w jednym budynku i utworzenie kompleksu szkolno-gimnazjalnego, podczas gdy gospodarz sąsiedniej gminy taką zgodę otrzymał? - pytał reprezentant Grabowa w pow. łęczyckim. - Jest niespójność decyzyjna - stwierdził Maciej Jakubowski z MEN. - A czym tłumaczyć datę 31 maja, do której muszą być zamknięte plany organizacyjne szkół, w tym liczba klas i etatów, skoro w lipcu odbywa się jeszcze nabór? - dociekała wicestarosta łęczycki. - Nie wiem - padła odpowiedź z resortu.


Samorządowcy wychodzili z konferencji zdegustowani. - Sądziliśmy, że MEN brak zmian w Karcie nauczyciela będzie tłumaczył protestami związków zawodowych - skwitowali gospodarze gminy w powiecie rawskim. - Ale nawet tego nie próbowali. Rząd ma nas w nosie.