Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Austriacy mieli problem z wysłaniem widokówek ze Skierniewic

Jolanta Sobczyńska
Franz Knoll, Franz Wiesenhofer i Hans Siebenhandl z Austrii
Franz Knoll, Franz Wiesenhofer i Hans Siebenhandl z Austrii fot. Jolanta Sobczyńska
Hans Siebenhandl, Franz Wiesenhofer i i Franz Knoll są mieszkańcami zaprzyjaźnionego z powiatem skierniewickim rejonu Dolnej Austrii.

Mieszkańcy Purgstall gościli w Skierniewicach i ze swojego pobytu chcieli wysłać kartki pocztowe do znajomych. Niewiele brakowało, by 61 pocztówek nie dotarło do Austrii. Powód? Urzędniczki na poczcie odmówiły "hurtowej" sprzedaży znaczków.

Panowie Hans oraz dwóch Franzów przyjechali do Skierniewic na trzy dni. Są członkami Clubu 2000, który zajmuje się kontaktami z krajami tzw. nowej Unii Europejskiej. Zaprosiło ich Starostwo Powiatowe w Skierniewicach. Mieli uczestniczyć m.in. w Międzynarodowym Zlocie Miłośników Historii I Wojny Światowej w Bolimowie. Kupili 61 pocztówek z naszego rejonu, żeby wysłać pozdrowienia do znajomych z Austrii. Udali się do głównej siedziby Poczty Polskiej w Skierniewicach, która mieści się przy ulicy Mickiewicza.

- Stanęliśmy w kolejce do okienka i poprosiliśmy o znaczki na te kartki - opowiada Hans Siebenhandl. - Przyznaję, że odpowiedź pani z okienka, którą przekazał mi nasz tłumacz, najpierw wprawiła mnie w osłupienie, a potem szczerze rozbawiła. Urzędniczka stwierdziła, że może mi sprzedać tylko 15 znaczków, bo ona ma... limit i więcej znaczków po prostu nie posiada.

Pani z drugiego okienka zebrała 14 znaczków, a z trzeciego kolejnych kilkanaście. W sumie uzbierało się ich tyle, że można było wysłać 60 pocztówek.

Przyjezdnych czekało jednak długie przyklejanie znaczków. - Miały nominały 20 i 50 groszy - dodaje Franz Knoll. - Na każdą widokówkę trzeba było przekleić kilka znaczków.

Trzej panowie ze zdziwieniem przyglądali się "poduszce" nasączonej klejem, której musieli używać, by przykleić kilkaset znaczków. Cała historia nawet by rozbawiła gości z Austrii, gdyby nie to, że mieli tego dnia napięty harmonogram spotkań i 1,5 godziny na poczcie zburzyło im zaplanowany porządek dnia.

- Określenie "jak w XIX wieku" to jedno z delikatniejszych, jakiego użyli w stosunku do skierniewickiej poczty - mówi Zbigniew Sawicki, opiekun Austriaków.

Michał Dziewulski z biura prasowego Poczty Polskiej próbuje tłumaczyć urząd.

- Na dobrą sprawę limitu na znaczki w danym urzędzie pocztowym nie mamy - mówi Michał Dziewulski. - Każdy naczelnik, biorąc pod uwagę szacunkowe zapotrzebowanie, zamawia kolejną ich partię. Być może goście z Austrii trafili do nas w takim momencie, że kończyła nam się jakaś partia i zostały już tylko takie o niskich nominałach. Stąd konieczność przyklejenia kilku - wyjaśnia.

Jest przecież jednak możliwość tzw. frankowania listów. Zamiast znaczka na pocztówce lub liście stempluje się kwotę konieczną do zapłacenia. Operacja jest szybka i bezproblemowa dla klienta.

- To prawda - przyznaje z zawstydzeniem pracownik poczty. - Tych pocztówek było tyle, że powinniśmy "przepuścić" je przez maszynę do frankowania. Musimy o takich sytuacjach we własnym gronie porozmawiać i częściej używać urządzenia do stemplowania.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto