Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Angina okazała się zabójcza

Aneta Grinberg
27-letni Tomasz zmarł. Czy lekarze nie umieli mu pomóc? Rodzina bezskutecznie prosiła o ratunek dla niego
. Sprawę śmierci młodego mężczyzny bada prokuratura

Pani Wioletta nie może pogodzić się ze śmiercią męża. Cały czas zastanawia się, jak to możliwe, że młody i silny mężczyzna umiera z dnia na dzień. Dlaczego, mimo wielokrotnych próśb o pomoc, lekarze ze skierniewickiego szpitala nie pomogli 27-latkowi?

Tomasz miał wiele planów. Z radością oczekiwał dziecka, które za kilka tygodni przyjdzie na świat. Nie zdążył się nim nacieszyć, a dziecko nigdy nie usłyszy głosu ojca.


Tomasz we wrześniowy weekend poczuł się źle. On sam, ani nikt z jego rodziny nie przypuszczał, że tak nadchodzi śmierć.
- Tomek poczuł się trochę gorzej, więc położył się do łóżka - wspomina pani Danuta, teściowa Tomasza.

- Opadł z sił, nie miał apetytu. Kiedy jego stan się nie poprawiał, w sobotę pojechaliśmy na nocną pomoc do szpitala. 
- Lekarz stwierdził u Tomka tzw. wirusówkę i odesłał do domu z zaleceniem wykupienia leków na przeziębienie w aptece - dodaje pani Wioletta, żona Tomasza.
Wykupione leki nie pomogły. Pan Tomasz dostał wysokiej gorączki. Spadło mu ciśnienie.

Rodzina z chorym ponownie udała się na pogotowie. Tym razem inny już lekarz stwierdził anginę ropną. - Mąż dostał zastrzyk na zbicie gorączki i lekarz zapisał mu antybiotyk - przypomina pani Wioletta. - Lekarz na moje pytanie, czy tak niskie ciśnienie jest bezpieczne, odparł, że tak. Dodał, że przy anginie takie może występować. Mieliśmy wracać do domu.


W domu stan pana Tomasza pogarszał się. Wieczorem najpierw miał bardzo wysoką gorączkę, a za chwilę drgawki z zimna. Niskie ciśnienie łączyło się z wysokim pulsem. Do tego doszły problemy z oddychaniem. Nie było na co czekać. Rodzina wezwała karetkę.


- Lekarz pogotowia był zły, że do anginy karetkę wzywam - mówi pani Wioletta. - Dopiero, kiedy zmierzył mężowi ciśnienie i puls, zadecydował, by zabrać go do szpitala.
27-latek trafił na szpitalny oddział ratunkowy (SOR). Tam początkowo leżał na korytarzu. Wykonywano mu badania. Potem był podłączony do urządzenia monitorującego akcję serca.

Rodzina zaniepokojona pogarszającym się stanem jego zdrowia, poprosiła o konsultację lekarkę z oddziału kardiologii skierniewickiego szpitala. 
- Lekarz uznał, że podważamy jego autorytet - z żalem mówi pani Wioletta. - A ja tylko chciałam męża ratować.
Poproszona o konsultację lekarka (nazwisko do wiadomości redakcji) stwierdziła, że stan pana Tomasza jest bardzo zły. To ona zdiagnozowała wstrząs septyczny.

Pacjent w niedzielę w nocy błyskawicznie trafił na oddział intensywnej opieki medycznej. Spędził tam cały poniedziałek podłączony do wielu specjalistycznych urządzeń monitorujących i ratujących życie. - Od rana obiecywano nam, wręcz twierdzono, że mąż powinien zostać przewieziony do łódzkiego szpitala przy ulicy Barlickiego, gdzie jest specjalistyczny oddział do leczenia sepsy - dodaje pani Wioletta. - Ale podobno nie było tam miejsc. Szukaliśmy więc miejsca w innych szpitalach, m.in. w Łodzi i w Warszawie. Lekarze ignorowali nasze działania.


Kiedy u Tomasza stwierdzono sepsę, lekarze zabronili pani Wioletcie, która jest w zaawansowanej ciąży, kontaktować się z mężem. - Wyrzucali mnie, a ja wchodziłam na oddział, bo wiedziałam, że coś z nim niedobrego się dzieje - z trudem mówi młoda kobieta.
Stan pana Tomasza nie poprawiał się, ale zdaniem lekarzy, również nie pogarszał.

Około godziny 16 rodzina usłyszała, że stan pacjenta jest "ciężki, ale stabilny" i może nie będzie potrzeby wywozić go do Łodzi. Twierdzono, że skierniewicki szpital poradzi sobie z tym przypadkiem. Sytuacja zmieniła się wieczorem. 
- Niespodziewanie poinformowano mojego zięcia, czyli Tomasza, że za dwie godziny będzie przewieziony do Łodzi - mówi pani Danuta. - Nie tłumaczono niczym tak nagłej decyzji. 
- Czekaliśmy na karetkę niecierpliwie - dodaje pani Henryka, matka pana Tomasza.


Kiedy przyjechała, najbliżsi chorego pojechali za nią. "Dogonili" ją w Jeżowie. Na poboczu ruchliwej drogi, w środku karetki, reanimowano Tomasza. 
Rodzina twierdzi, że lekarze nie dawali sobie rady. Najbliżsi Tomasza żądali wezwania pomocy. Lekarze twierdzili wówczas, że po konsultacji z bazą pogotowia w Łodzi, nie dostaną pomocy i muszą sobie radzić sami. Na pytanie pana Piotra, brata pani Wioletty, czy mają niezbędny sprzęt do ratowania życia Tomka, odpowiedziano, że mają defibrylator w karetce. Sprzęt był, ale zdaniem lekarzy, tak jakby go nie było. W takiej sytuacji rodzina sama wezwała karetkę z Brzezin. Lekarze dołączyli do reanimacji 27-latka. 


- Akcja trwała około 50 minut. Tylko w ostatnich 5 minutach uczestniczyli lekarze z Brzezin - dodaje żona pana Tomasza. - Po chwili wyszli i powiedzieli, że mąż nie żyje.
Rodzina wezwała na miejsce policję i prokuraturę. Policja sprawdziła m.in. trzeźwość lekarzy. - Wyniki badań zna prokuratura - odsyła Piotr Kryźba, rzecznik prasowy brzezińskiej komendy policji.


- Wszczęliśmy postępowanie w tej sprawie, dlatego niewiele mogę na razie powiedzieć - stwierdza Waldemar Dróżdż, prokurator rejonowy w Brzezinach. - Sekcja zwłok została wykonana. Czekamy na wyniki.
Prokurator przesłuchał już znaczną część rodziny będącej świadkami zdarzeń związanych z leczeniem i śmiercią Tomasza.
O toczącym się postępowaniu prokuratorskim oficjalnie nie został jeszcze powiadomiony skierniewicki szpital.


- Wiem, że sprawą zajmuje się prokurator. Powiadomiła mnie o fakcie rodzina zmarłego, gdyż na jej prośbę wydana została kserokopia dokumentacji historii choroby - mówi Dariusz Diks, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach. 
Czy skierniewiccy lekarze zrobili wszystko, aby ratować życie pacjenta? - Nie chcę komentować tej sprawy. Zostawmy to biegłym - dodaje dyrektor Diks. - Mogę stwierdzić, że po przejrzeniu dokumentacji wszystko wskazuje na to, że lekarze dopełnili wszelkich procedur. Kontaktowali się zarówno ze specjalistami z łódzkiego szpitala, jak i z wojewódzkim konsultantem medycznym.


Pani Wioletta po śmierci męża przeżywa trudne chwile. Załamał jej się świat.
- Tydzień temu na USG lekarz potwierdził płeć dziecka. Urodzi się dziewczynka - mówi nie kryjąc łez. - Mąż tak chciał mieć córkę.
Dramatyczne chwile przeżywa również pani Henryka, matka Tomka. Straciła ukochanego syna, najmłodsze swoje dziecko. - To nie był chorowity człowiek - zapewnia.


Rodzina pogrążona w żałobie ma ogromny żal do lekarzy. Podkreśla, że mimo błagalnego wołania o pomoc dla 27-latka, ich prośby nie przyniosły skutku. A pytań, na które szukają odpowiedzi, jest wiele. Chcą wiedzieć, dlaczego tak późno zdiagnozowano chorobę i przez dwa dni odsyłano chorego z kwitkiem? Dlaczego pomimo ciężkiego stanu pacjenta szybciej nie wysłano go do Łodzi? Dlaczego na SOR nie był podłączony do tlenu i dlaczego karetka, którą go transportowano, nie była odpowiednio wyposażona...


Na te m.in. pytania odpowiedzi będzie szukał prokurator. 
Czy skierniewiccy lekarze nie mają sobie nic do zarzucenia? - Zachowania lekarzy i sposób kontaktu z rodziną pacjenta nie świadczy, że nie byli zaangażowani w diagnozę stanu zdrowia i jego leczenie. Jedni mają więcej cierpliwości do pacjentów i ich rodzin, inni mniej - stwierdza dyrektor Diks. - Uważam, że postępowanie lekarzy w naszym szpitalu było prawidłowe. Na pewno jednak, bez względu na prowadzone śledztwo, będziemy analizować tę sprawę i zastanawiać się, czy mogliśmy coś usprawnić, zrobić lepiej.


To samo pytanie, o diagnozę i leczenie, zadaliśmy właścicielom NZOZ obsługującym tzw. nocną pomoc w skierniewickim pogotowiu.
- O szczegóły przyjęć tego konkretnego pacjenta trzeba zapytać lekarzy, którzy go wtedy przyjmowali. Ja nic na ten temat powiedzieć nie mogę - stwierdza dr. Jacek Napiórkowski, współwłaściciel NZOZ JGM Medyk, Sp. z o.o. w Skierniewicach.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto