Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

17-latek ze Skierniewic zginął pod kołami pociągu. Z kolegą z klasy przechodził przez tory w Łowiczu

Rafał Klepczarek
Na pogrzebie 17-letniego Jakuba ze Skierniewic były prawdziwe tłumy młodzieży i dorosłych. Były też poczty sztandarowe
Na pogrzebie 17-letniego Jakuba ze Skierniewic były prawdziwe tłumy młodzieży i dorosłych. Były też poczty sztandarowe Anna Wiśnik
Siedemnastoletni Mateusz z Łowicza odprowadzał na pociąg swojego kolegę ze Skierniewic. Chłopcy postanowili skrócić sobie drogę. Przechodzili przez tory z jednego peronu na drugi. Chwilę później Jakub ze Skierniewic już nie żył.

Siedemnastoletni Mateusz z Łowicza odprowadzał na pociąg swojego kolegę ze Skierniewic. Chłopcy postanowili skrócić sobie drogę. Przechodzili przez tory z jednego peronu na drugi. Chwilę później Jakub ze Skierniewic już nie żył. Młodego człowieka dosłownie zmiótł z trasy niezatrzymujący się w Łowiczu pociąg pośpieszny. To trzecia tragedia na dworcu kolejowym Łowicz Główny w ciągu niespełna dwóch tygodni.

Nastoletni Jakub był uczniem klasy IIc I Liceum Ogólnokształcącego im. Józefa Chełmońskiego w Łowiczu. - To był sympatyczny i zdolny uczeń - ciepło wspomina tragicznie zmarłego Małgorzata Kutkowska, która uczyła Jakuba matematyki.

Skierniewiczanin 29 lutego po szkole dłużej został w Łowiczu. Był u Mateusza, kolegi z klasy, z którym wzajemnie pomagali sobie w nauce. Po godz. 19 obaj uczniowie I LO znaleźli się na dworcu PKP Łowicz Główny. Nie chcieli wspinać się na kładkę dla pieszych, aby przejść z jednego peronu na drugi. Postanowili więc przejść przez tory. Zeskoczyli z wysokiego na ok. metr peronu na torowisko. Mateusz zdążył przejść. Kubę śmiertelnie potrącił pociąg pośpieszny relacji Berlin - Warszawa Wschodnia. Skład jechał dość szybko, gdyż nie zatrzymywał się w Łowiczu.
- Pociągiem kierował 54-letni maszynista z Warszawy - informuje Urszula Szymczak, rzecznik łowickiej policji. - Był trzeźwy. Wszystko wskazuje na to, że doszło tam do nieszczęśliwego wypadku kolejowego.

Elżbieta Skoneczna, dyrektor I LO w Łowiczu o tragicznym wypadku ucznia ogólniaka dowiedziała się dzień po tragedii. - Powiadomili mnie o tym osobiście rodzice Jakuba - wspomina pani dyrektor. - Informacja ta wstrząsnęła nami wszystkimi. Do dziś trudno mi w to uwierzyć.

Dyrektor Skoneczna zwołała apel, na którym poinformowała społeczność szkoły o tragedii. W sali gimnastycznej łowickiego ogólniaka zapadła głucha cisza. Z dziennikarzem młodzież nie chciała rozmawiać o koledze, bo bardzo przeżywała jego tragiczną śmierć. W klasie powstała inicjatywa stworzenia albumu ze zdjęć, na których jest Kuba. Ma on zostać przekazany jego bliskim.

Szkoła zamówiła dwa sześć-dziesięcioosobowe autokary, aby chętni mogli w środę, 7 marca pojechać do Skierniewic na pogrzeb kolegi. Wiele osób wybierało się na ceremonię pogrzebową własnymi autami. W kościele garnizonowym, gdzie odprawiono mszę żałobną i na cmentarzu były prawdziwe tłumy.
Kilka dni wcześniej na łowickim dworcu kolejowym doszło do dwóch innych tragedii. 20 lutego pod kołami pociągu zgięła 52-letnia kobieta. Śledczy ciągle wyjaśniają przyczyny jej śmierci, ale już teraz wiadomo, że prawdopodobnie było to samobójstwo.

Na swoje życie targnął się też pięć dni później mieszkaniec Łowicza. 51-letni łowiczanin rzucił się wprost pod koła pociągu jadącego od strony Kutna. Zginął na miejscu....

Czytaj dalej na następnej stronie...
Do tragedii o mało nie doszło na łowickiej stacji PKP 27 lutego. - Wyszłam na stację po siostrę, która przyjechała do mnie z Warszawy - opowiada mieszkanka Łowicza. - Rozglądając się po peronie w poszukiwaniu Agaty nieopatrznie weszłam na białą linię ciągnącą się przy krawędzi peronu. Była tak śliska, że prawie spadłam z peronu pod koła blisko stojącego pociągu. Na szczęście za rękę złapał mnie jakiś mężczyzna.

Pracownicy łowickiego PKP mimochodem sugerują, aby dworzec kolejowy Łowicz Główny poświęcić, gdyż dzieje się tam coś złego.
- To jakieś fatum - uważa jeden z łowickich kolejarzy. - Na torach między Sochaczewem, Łowiczem i Kutnem co roku zdarzają się jedna lub dwie serie, podczas których giną po trzy osoby . - Nigdy jednak nie dzieje się to w jednym miejscu i w tak krótkim czasie. Jest to dla mnie i dla moich kolegów coś niebywałego.

Dworzec kolejowy Łowicz Główny nie jest przyjazny podróżnym. Na perony można dostać się bezpiecznie jedynie za pomocą kładki dla pieszych, która wznosi się na wysokość 7-8 metrów nad torowiskiem. Dla osób z bagażami wdrapać się po dziesiątkach schodów na górę wcale nie jest łatwo.
Wielu podróżnych korzysta więc ze służbowego przejścia usytuowanego pod kładką.
- Jak sama nazwa wskazuje jest ono przeznaczone do użytku służbowego oraz dla inwalidów na wózkach - informuje Andrzej Wochna, komendant łowickiego posterunku Służby Ochrony Kolei.

Komendant Wochna mówi wprost, że bardzo wiele osób przechodzi torowisko w rejonie dworca Łowicz Główny w miejscach niedozwolonych. Świadczą zresztą o tym statystyki SOK.
- W tym roku na odcinku kolejowym między Grodziskiem Mazowieckim a Zosinowem nałożyliśmy 24 mandaty karne za przechodzenie przez tory w miejscach do tego nieprzeznaczonych - mówi szef łowickich SOK-istów. - Z tej liczby aż 16 przypada na dworzec Łowicz Główny.

Sprawdziliśmy, ile czasu można zaoszczędzić ryzykując życie podczas przechodzenia przez tory w miejscu niedozwolonym w Łowiczu. W zależności od szybkości poruszania się i miejsca na peronie, to raptem od ok. 50 do 120 sekund.

Czy warto? Nieszczęście, które spotkało młodego skierniewiczanina i jego rodzinę daje klarowną odpowiedź na to pytanie.
Jego śmierć nie sprawiła jednak, że ryzykujących życie jest mniej.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto