Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skierniewiczanie zakochani w pomaganiu ruszyli z pomocą dla starszego małżeństwa

Natalia Zwolińska
Natalia Zwolińska
Kamienice przy ulicy Sienkiewicza w Skierniewicach znane są chyba wszystkim mieszkańcom miasta. Niestety ulica ta i jej mieszkańcy nie cieszą się dobrą reputacją. Tymczasem w jednej z przybudówek, od niedawna, mieszka starsze, schorowane, małżeństwo. Historię małżeństwa przedstawiliśmy w poniedziałek. W sobotę, 9 kwietnia, popłynęły łzy szczęścia.

Nowi mieszkańcy przy Sienkiewicza

Pani Danuta i pan Stanisław przeprowadzili się do przybudówki jednej z kamienic przy ulicy Sienkiewicza zaledwie kilka tygodni temu. Wcześniej mieszkali przy ulicy Ogrodowej w lokalu o powierzchni 16 m2.

- Nie mogliśmy się tam w ogóle ruszyć. Tym bardziej, że mąż jest osoba niechodzącą i porusza jedynie na wózku inwalidzkim – mówi pani Danuta.

Pan Stanisław jest po trzech udarach. Można powiedzieć, że to była czarna seria udarów na przełomie lat 2009/2010. Pierwszy udar nastąpił na początku grudnia 2009 roku, drugi pod koniec grudnia, a trzeci na przełomie stycznia i lutego 2010 roku. Długie leczenie i rehabilitacja.

- Dobrze, że mąż przeżył. Może mówić i jest jako tako samodzielny. Niestety musi się poruszać na wózku. Sam przejdzie kilka kroków, jeżeli ma czego się przytrzyma – mówi pani Danuta.

Zamienili mieszkanie na większe, żeby można było poruszać się na wózku

Mieszkanie o powierzchni 32 m2, w którym obecnie mieszkają, przystosowali do potrzeb pana Stanisława. Na środku pokoju stoi stół, pomiędzy nim a łóżkiem jest wystarczająca przestrzeń, żeby zmieścił się wózek.

- Zrobiliśmy tutaj malutką łazienkę. Nawet mamy prysznic, ale brakuje nam uchwytów, żeby mąż mógł stanąć i się przytrzymać. Myję go na łóżku, na specjalnych podkładach. A ja już też jestem coraz słabsza, a mąż coraz cięższy – mówi pani Danuta.

Łazienka jest malutka, odgrodzona płytami karton-gipsowymi. Brakuje w niej oświetlenia, ale jest czysto.

- Wie pani. Ja to nogi mam zupełnie niesprawne, ale ręce są jeszcze silne. Jak bym miał uchwyty, to z pomocą żony, bym korzystał z toalety, a o prysznicu to marzę. Teraz korzystam z krzesełka toaletowego, ale to nie to samo – mówi pan Stanisław.

W mieszkaniu jest czysto

Całe mieszkanie jest czyste. Chociaż widać, że sprzęty nie są nowe, wiele z nich jest z odzysku. Starają się jak mogą, żeby było miło i domowo. Kanapa stoi na specjalnym podeście, żeby pan Stanisław miał łatwiej wstać z łóżka na wózek i z powrotem. Dochód, którym dysponują to niewiele ponad 2 tysiące złoty.

- Mąż ma emeryturę. Ja od kilkunastu lat się nim zajmuję. Nie przelewa się nam. Jak mi zdrowie pozwalało, to jeździłam po mieście i zbierałam makulaturę. Później zawoziłam na skup. Cenę pamiętam do dzisiaj – 20 groszy za kilogram – przyznaje pani Danuta. - Teraz nie dość, że zdrowie nie pozwala, to jeszcze nie mogę zostawić męża samego w domu.

Pomoc nadeszła ze strony dzielnicowego

W marcu starsze małżeństwo odwiedził dzielnicowy – Konrad Augustyniak. Wizytę mundurowego małżeństwo wspomina ze wzruszeniem. Pani Danuta nie kryje łez. Pan Stanisław na samo wspomnienie bardzo się ożywia.

- Wie pani. On nas potraktował tak bardzo po ludzku. Przyszedł, bo nie wiedział, że zmienili się lokatorzy, szukał poprzedniego mieszkańca. Usiadł z nami, porozmawiał, zapytał jak się czuję – wspomina pan Stanisław.

- My tu nie mamy znajomych. Odkąd mąż jest na wózku to już nie odwiedzają go koledzy, a ja koleżanek też nie mam, bo cały mój świat kręci się wokół męża. A ten policjant taki był miły, porozmawiał, nic nie obiecywał, a jednak… - widać wzruszenie na twarzy pani Danuty.

To nie była jedyna wizyta sierżanta Konrada Augustyniaka

Zaledwie kilka dni po pierwszej wizycie dzielnicowy Konrad Augustyniak ponownie odwiedził starsze małżeństwo. Tym razem z pełnymi rękami.

- Pani wie, że ona nam kupił jedzenie! Kasza, mąka, ryż, olej i wiele innych rzeczy. Dwa razy musiał chodzić, żeby wszystko przynieść. I proszek do prania też kupił. Ja to płakałam ze wzruszenia – opowiada pani Danuta.

Okazuje się, że sierżant Konrad Augustyniak jest policjantem niespełna 3 lata. Zaledwie od stycznia realizuje zadania dzielnicowego na terenie Skierniewic. Pani Danuta i Stanisław napisali do skierniewickiego komendanta specjalne podziękowania za to, że mają tak opiekuńczego dzielnicowego. A to nie pierwsze, i zapewne nie ostatnie podziękowania.

Tym razem pomoc przyszła ze strony skierniewiczan

W sobotę, 9 kwietnia, do drzwi pani Danuty i pana Stanisława zapukali skierniewiczanie - członkowie Skierniewickiego Klubu Zimorodka. Dorota, Dawid oraz Marek. Nie przyszli z pustymi rękami!!

- Przywieźliśmy trochę najpotrzebniejszych rzeczy. Takich na święta i z dłuższym terminem ważności. Są jajka, ciasta, słodycze, masło, herbata, mięso, które mogą również zamrozić, sery, wędliny, jogurty, dżemy oraz środki czystości. Kupiliśmy to co wydawało nam się najpotrzebniejsze. przyjechaliśmy pierwszy raz, ale chcemy tej rodzinie pomagać długofalowo - mówili członkowie skierniewickich morsów.

Popłynęły łzy szczęścia

Pani Danuta nie kryła łez szczęścia. Pan Stanisław nie ukrywał szoku. Tym bardziej, że razem z żywnością i środkami czystości przyjechały również uchwyty dla osób niepełnosprawnych, których tak bardzo brakowało w łazience. Zakupił je radny Skierniewic, Rafał Koczywąs.

- To teraz się narobiło. Nie wiem co powiedzieć. tyle dobrych ludzi nagle się pojawiło. I taka pomoc! Aż boję się odezwać - mówiła przez łzy pani Danuta.

Panowie z klubu Zimorodka mieli ze sobą wiertarki oraz wkrętarki i postanowili od razu zamontować uchwyty, żeby pan Stanisław mógł już samodzielnie korzystać z łazienki. Problemem okazał się brak oświetlenia w tym malutkim pomieszczeniu. Brakowało tam kinkietu. Dla osób, które przyjechały z darami nie stanowiło to problemu - szybka wizyta w markecie budowlanym i... w łazience pojawiło się światło!

To nie koniec pomocy!

W trakcie prac w łazience był również czas na rozmowę. Okazało się, że pan Stanisław potrzebuje urządzenia rehabilitacyjnego do wzmocnienia rąk i nóg. Zostało ono już zamówione i jeszcze przed świętami trafi do małżeństwa.

- Ja już się nie odzywam. To jakieś czary. Marzenia się spełniają. Teraz mamy tyle jedzenia, że nie muszę się martwić. Nie muszę nam wydzielać porcji. Może w końcu trochę przytyję - śmiała się pani Danuta.

Pana Stanisława najbardziej ucieszył widok słodyczy i jogurtów owocowych.

- Ja to lubię słodycze. Chociaż żona mi zabrania, bo mam mało ruchu i coraz cięższy jestem. Ale w końcu będę mógł korzystać z łazienki. Danusia nie będzie musiała mnie tak dźwigać - nie krył radości pan Stanisław.

Małżeństwo bardzo dziękowało za każdą pomoc. Nie chcieli sprawiać kłopotu nikomu. I to zdanie cały czas powtarzali. Zaskoczył ich odzew ze strony skierniewiczan i chęć niesienia pomocy.

Skierniewiczanie zakochani w pomaganiu ruszyli z pomocą dla ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto