Siła warkoczy i nędza władzy. Felietony Andrzeja Smyczka

Owo „wejrzenie” warkoczykowych aktywistek to właściwie mądrość. Obie wiedzą lepiej niż zramolali politycy, ku czemu zmierza rabunkowa gospodarka i zgoda rządzących elit na toksyczny wariant rozwoju. Greta na szczycie klimatycznym COP24 w Katowicach oświadczyła: „Przyszliśmy tu, by wam powiedzieć, że zmiana nadchodzi, czy wam się to podoba czy nie”. Sekretarz generalny ONZ, António Guterres podziękował jej za wystąpienie. Protestująca pod Sejmem przeciwko bierności polskiego rządu w ochronie klimatu Inga Zasowska została wyszydzona przez rządową telewizję i funkcjonariuszy partyjnych na dziennikarskich etatach. Obie dziewczyny zapowiadają, że będą robić swoje, bo to ich moralny obowiązek.

Polski rząd zawetował porozumienie krajów Unii o ochronie klimatu. Fakt, że rocznie umiera w Polsce z powodu toksyn 45 tysięcy ludzi nie jest dla władz żadnym moralnym obciążeniem. Kolejna kobieta z intuicją i publicystycznym zębem, a czasem też warkoczem, aktorka Klaudia Jachira, nazywa taki sposób rządzenia biologicznym wyniszczaniem narodu. Sugeruje też, żeby zamiast myśliwców F-35 kupić bombowce i zlikwidować przy ich pomocy parę najbardziej dymiących kominów. Pożytek dla ludzi i planety byłby oczywisty.

13-letnia Kinga Zasowska zamiast wakacji wybrała strajk przeciwko niszczeniu Ziemi. Nie ukrywa, że została zainspirowana przez trzy lata starszą Gretę, która spotyka się z politykami oraz papieżem i mówi im jasno: „Albo przetrwamy jako cywilizacja, albo nie. Nie ma nic pomiędzy”. Kinga też chce ratować świat. Już wie, że jej pojedynczy protest działa zaraźliwie. Nie przejmuje się hejtem. Jej na razie pojedyncza pikieta ma sens.

Dla polityków jest wyrzutem sumienia. W końcu są winni temu, że Polska jest złomiarzem i płonącym śmietnikiem Europy. W dodatku ogrzewa się węglem z Rosji. Dlatego małolata tak ich wkurza.