Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Skierniewicach w nocy z 31 marca na 1 kwietnia.
- Z dokumentacji medycznej wynika, że poród był planowany na 13 kwietnia, ale rozpoczął się wcześniej - tłumaczy Tadeusz Bujnowski, zastępca dyrektora skierniewickiego szpitala do spraw opieki zdrowotnej. - Pacjentka została przyjęta na oddział położniczo-ginekologiczny w nocy około godziny 3.
Dyżur na oddziale pełnił wówczas Zbigniew J., położnik z 30-letnim doświadczeniem. Skierował rodzącą mieszkankę Skierniewic na salę operacyjną i zalecił podłączenie do KTG, urządzenia, które monitoruje pracę serca płodu oraz skurcze mięśnia macicy. Po wykonaniu tego zalecenia lekarz zostawił rodzącą pod opieką pielęgniarki.
- W opinii wojewódzkiego konsultanta do spraw położnictwa i ginekologii lekarz dyżurny błędnie zinterpretował zapisy KTG, co miało skutkować popełnionymi później błędami - relacjonuje dr Tadeusz Bujnowski. - Lekarz dyżurny uważał, że zapis nie jest niepokojący, bo już wcześniej takie widywał i dzieci rodziły się zdrowe.
Jednak w opinii konsultanta wojewódzkiego zapis oznaczał, że dziecko jest niedotlenione i natychmiast powinno być wykonane cesarskie cięcie. Tymczasem Zbigniew J. zalecił podanie oksytocyny, czyli hormonu, którego zadaniem jest przyspieszenie akcji porodowej. Według konsultanta wojewódzkiego ta decyzja również była zła i tylko skomplikowała sytuację dziecka.
- Około godziny 7.30 tętno dziecka załamało się i dopiero wtedy wykonano cesarskie cięcie - mówi wicedyrektor Bujnowski - Dziecko już wówczas nie oddychało i zatrzymana była akcja serca. Udało się jednak przywrócić czynności życiowe i noworodek trafił do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. W tej chwili jego stan jest stabilny, samodzielnie oddycha i uczy się jeść. Ale rokowania nie są pomyślne, ponieważ w wyniku niedotlenienia grozić mu mogą poważne powikłania neurologiczne.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Zbigniew J. na pewien czas oddalił się ze szpitala podczas tego porodu. Z jego oświadczenia wynika, że nie było go od godz. 5 do godz. 5.20. Plotki głoszą, że pojechał na lotnisko odebrać kogoś z rodziny.
- W rozmowie z nami jednak zdecydowanie temu zaprzeczał - podkreśla Tadeusz Bujnowski.
Kierownictwo szpitala odsunęło Zbigniewa J. od wykonywania czynności lekarskich, zawiesiło również jego funkcję zastępcy ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Łodzi.
- Zabezpieczyliśmy dokumentację szpitalna, odbyły się pierwsze przesłuchania - informuje prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. - Na pewno powołamy biegłych, więc postępowanie potrwa kilka miesięcy.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?