Mają po dwadzieścia kilka lat, studiują, pracują, ale sami o sobie mówią, że nie są do końca normalni. W lipcu ruszą na trzeci już Złombol, czyli prawdopodobnie najbardziej nietypowy rajd samochodowy w Europie. Impreza integruje wszystkich, którzy szukają odbicia od codzienności i osoby, które jednocześnie chcą pomagać najbiedniejszym.
Jaś Badura, Marcin Tetzlaff i Martyna Kinderman od kilku lat "grzebią" w starych, prl-owskich samochodach w jednym z katowickich garaży. Dwa lata temu wpadli na pomysł, by zorganizować wyjazd do Monako. Tymi właśnie samochodami. I udało się.
Szalony pomysł, piękna idea
Mimo, że trzeba było się przedzierać przez Alpy - grupa dotarła i zaparkowała przed najdroższymi kasynami w Monte Carlo pomiędzy Bentleyami i Mustangami. Byli prawdziwą atrakcją.
- Nie zapomnę jak w czasie drugiego rajdu, również do Monte Carlo nasze samochody przyblokowały jedno z rond, gdyż jeździły dookoła, by wszyscy mogli im się przypatrzyć. Było to dla nich szokujące - wspomina Martyna.
Rok temu rajd był już na tyle słynny, że uczestniczyło w nim kilkanaście załóg, a uczestnicy od sponsorów zebrali kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dla dzieci. Bo rajd to głównie... szczytny cel.
- Uczestnicy rajdu nie ponoszą żadnych kosztów, nie wpłacają ani złotówki. Jedynym warunkiem jest uzbierać minimum 500 zł dla dzieciaków od sponsorów i oczywiście wyłożyć pieniądze na paliwo. Liczy się tylko dobra zabawa i klimat. To muszą być samochody określonego "gatunku" - zapewnia Marcin Tetzlaff. - Wszyscy sprzedajemy powierzchnie reklamowe, po to, by całość przeznaczyć na zakupy dla dzieci z domów dziecka - tłumaczy.
Czytaj również: Dookoła Bałtyku na rowerach. Za ile? Za 1 Euro! |
"Samochodowe Anioły", jak mówią o nich niektórzy, po powrocie z wyprawy gromadzą zebrane pieniądze i w całości wydają je na zabawki, wyposażenie, niespodzianki dla dzieci z katowickich domów dziecka. W tym roku chcą rozszerzyć akcję na cały Śląsk.
Jak wygląda wyprawa? Rozklekotany trabant, pogięty polonez truck, bardzo stara nysa, duży fiat... policyjny żuk strażacki czy pogotowia energetycznego, stare maluchy, wartburg z Frankfurtu. Wszyscy będą w tym roku jechać do Norwegii. Cel? Koło podbiegunowe a dokładnie Storjord Saltdal. Przejadą całą Polskę, przepłyną Bałtyk, przetną Szwecję, gdzie odwiedzą św. Mikołaja i przez Góry Skandynawskie w Norwegii pojadą na daleką północ.
Co ciekawe, w jednej "nysce" zasiądzie ekipa 8 osób a w rajdzie wystąpi też jeden maluch z... czterema pasażerami. - Gdzie bagaże - pytam. - No, na dachu!
- Śpimy na kempingach, w motelach lub - co jest najlepsze w naszych wozach - najwygodniejsze są "kombiaki" - śmieje się Jaś Badura. - Trochę bocznymi drogami, trochę krajowymi - nie boimy się nawet autostrad - śmieje się Jaś.
- Ale na pewno dojedziecie? - pytam, patrząc nieufnie na rozsypujące się "graty". - Oczywiście, że tak. Na razie tylko jeden samochód w historii "Złombolu" nie dojechał do celu - zapewnia Marcin.
Do rajdu wciąż może dołączyć każdy. Wyruszają 4 lipca z Katowic. Warunek - posiadanie samochodu, który pasuje do epoki stanem technicznym i marką oraz dobre serce - trzeba całą powierzchnię reklamową sprzedać, by jak najwięcej zebrać dla dzieciaków. Na trabancie widać naklejki firm, organizacji ale i osób prywatnych.
- Jesteśmy otwarci na dowolne kwoty i każdą propozycję - apeluje Martyna
Więcej o rajdzie na stronie wyprawy zlombol.pl oraz w fundacji "Nasz Śląsk", która wspiera tą niesamowitą akcję bądź co bądź charytatywną.
Czytaj również: Z Nikiszowca do Nikiszowca. 30 dni dookoła Polski |
Niektórzy "złombiliści":
MM Poleca:
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?