Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamkną oddział dziecięcy?

Tomasz Imiński, współpraca Rafał Klepczarek
Lekarz pediatra Lidia Kuchta jest jednym z nielicznych specjalistów, który nadal pracuje w skierniewickim szpitalu
Lekarz pediatra Lidia Kuchta jest jednym z nielicznych specjalistów, który nadal pracuje w skierniewickim szpitalu fot. Tomasz Imiński
Skierniewicki szpital pilnie poszukuje pediatrów, którzy w trybie natychmiastowym podejmą pracę na oddziale dziecięcym.

Sytuacja jest o tyle poważna, że w ostatnim czasie z pracy zrezygnowało czterech specjalistów. W szpitalu nie wykluczają nawet najgorszego, czyli czasowego zamknięcia oddziału dziecięcego! Co wtedy? Maluchy będą leczone w przychodniach zdrowia lub innych szpitalach.

Niewiele lepsza sytuacja jest w Łowiczu. Co prawda w tamtejszym szpitalu pracuje obecnie czterech lekarzy, ale część z nich oni już w wieku przedemerytalnym. - Za 2-3 lata możemy mieć podobny problem jak w Skierniewicach - prognozuje dyrektor Andrzej Grabowski.

O tym, że w skierniewickim szpitalu jest deficyt pediatrów, wiadomo nie od dziś. Tyle, że w ubiegłym roku sytuacja się unormowała i wydawało się, że szpital oddalił od siebie problemy kadrowe. Zmiana nastąpiła w ostatnich kilku tygodniach. Dwie lekarki, które są w ciąży, muszą udać się na zwolnienie lekarskie, jeden ze specjalistów zachorował, a kolejny lekarz złożył wypowiedzenie.

Może się zdarzyć, że w kwietniu na oddziałach dziecięcym i noworodkowym pozostanie jedynie dwoje pracujących specjalistów. - Robimy wszystko, by pacjenci nie odczuli trudności. Szukamy specjalistów dosłownie wszędzie. Niestety jest to bardzo trudne zadanie - przyznaje Dariusz Diks, zastępca dyrektora skierniewickiego szpitala do spraw medycznych. - Problem braku lekarzy pediatrów dotyczy nie tylko naszego szpitala. W całej Polsce powstała luka pokoleniowa.

Jeszcze dziesięć lat temu o jedno miejsce pracy ubiegało się kilku lekarzy. Ostatnie badania Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego wykazały, że w naszym kraju brakuje 7 tysięcy specjalistów. W ciągu kilku lat liczba lekarzy dziecięcych stopniała z 11 do 4 tysięcy. Część odeszła z zawodu, niektórzy wyjechali na Zachód lub przekwalifikowali się na lekarzy rodzinnych. Obecnie nawet warszawskie kliniki miesiącami poszukują zastępców dla swoich lekarzy. Co gorsza, średnia wieku tych, którzy jeszcze pracują, wynosi 58 lat.

– Walczymy o to, by zachęcić młodych lekarzy do rozpoczęcia specjalizacji w dziedzinie pediatrii. Udało nam się wynegocjować lepsze stawki dla lekarzy rezydentów. Dzięki temu od dwóch lat obserwujemy wzrost zainteresowania tą dziedziną medycyny – mówi prof. dr hab. n. med. Jerzy Stańczyk, wojewódzki konsultant do spraw pediatrii. – Potrzeba jednak czasu, by wyszkolić specjalistę. Myślę, że sytuacja kadrowa w naszym regionie zacznie się poprawiać najwcześniej za pięć lat.

Czy Skierniewice też są lekarską pustynią? Przyglądając się obsadzie kadrowej w prywatnych przychodniach zdrowia śmiało można powiedzieć, że nie. Pracuje w nich wielu świetnych specjalistów, którzy w każdej chwili mogliby wspomóc szpital.

Dlaczego tego nie robią? Problem tkwi w specyfice pracy. - W przychodni zdrowia praca jest spokojna. Szpital to prawdziwa orka. No i te nocne dyżury - mówi jeden z lekarzy prosząc o anonimowość. - Po co komplikować sobie życie? - pyta retorycznie.

Problem skierniewickiego szpitala potęguje fakt, że dzieci chorują ostatnio na potęgę. Oddział pediatryczny dosłownie pęka w szwach. Strach więc pomyśleć, co będzie, gdy zapadnie decyzja nawet o czasowym zamknięciu oddziału. O ile w dzień do dyspozycji dzieci będą jeszcze przychodnie zdrowia, to w nocy maluchy pozostaną praktycznie bez opieki. Okazuje się bowiem, że po godzinie 18 w skierniewickich niepublicznych zakładach medycznych nie dyżuruje żaden pediatra. Rodzice mają do wyboru poradę lekarza ogólnego albo kosztowną wizytę w gabinecie prywatnym.

- Mam trójkę małych dzieci. Zachorowały jednego dnia. Na wizytę w przychodni nie było już szans - relacjonuje pani Anna, nasza Czytelniczka. - Chciałam więc skorzystać z usług nocnej pomocy.

Punkt mieści się przy alei Rataja, obok dyspozytorni pogotowia. - Najpierw czekaliśmy kilkadziesiąt minut na pediatrę - wspomina pani Anna. - Zniecierpliwieni, zapytaliśmy o lekarza. Wtedy usłyszałam, że pediatra przyjmuje tylko w weekendy i święta. W dni powszednie jest tylko lekarz ogólny. W przychodni byli też inni rodzice z chorymi dziećmi. Wszyscy czekali na pediatrę - dodaje. - Zabrałam dzieci i pojechaliśmy do gabinetu prywatnego. Uważam, jednak że w mieście wielkości Skierniewic przynajmniej jeden pediatra powinien dyżurować.

Grzegorz Kania, jeden z właścicieli NZOZ JMG Medyk, który świadczy nocną pomoc medyczną przyznaje, że w dni powszednie w przychodni nie ma na dyżurze pediatry. - Jeśli jednak pojawi się kilkoro maluchów, to nasz personel powinien wezwać specjalistę - zapewnia lekarza. - Żaden pacjent nie jest przez nas pozostawiony bez opieki. Trzeba po prostu apelować, by wezwano specjalistę.

Problemy Skierniewic są obce Rawie Mazowieckiej. Oddział dziecięcy tamtejszego szpitala kierowany przez Tadeusza Bujnowskiego cały czas się rozwija. Skierniewicki lekarz pracuje w Rawie już od 11 lat i, jak sam mówi, nie ma zamiaru zmieniać otoczenia. - W Rawie zostawiłem cząstkę siebie. Stworzyliśmy wspólnie z kolegami zgrany zespół, który cały czas się uczy - mówi Tadeusz Bujnowski. - Na stałe pracuje u nas dwóch lekarzy. Trzecia osoba nas wspiera. Dodatkowo mamy grupę specjalistów, którzy pracują na dyżurach - wylicza. - Tak jest dobrze.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto