Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W sklepie sedes spadł na pięciolatkę

Sławomir Burzyński
Jak to dziecko, zajrzy wszędzie... Na szczęście w Castoramie mają wysokie standardy bezpieczeństwa
Jak to dziecko, zajrzy wszędzie... Na szczęście w Castoramie mają wysokie standardy bezpieczeństwa fot. Sławomir Burzyński
Kasia to rezolutna pięciolatka i o swojej niemiłej przygodzie opowiada teraz spokojnie i rzeczowo: bałam się i nawet trochę płakałam.

Jej mama taka spokojna już nie jest. Kobieta długo nie mogła dojść do siebie po tym, jak w sklepie z wyposażeniem łazienek na jej dziecko zwaliła się ekspozycja z podwieszonym sedesem. Było tak.

W sobotę Kasia, jej mama Dorota oraz babcia dziewczynki wybrały się do sklepu przy ul. Skłodowskiej. Pooglądać, a może coś kupić. To jeden z największych tego typu sklepów w mieście, na ośmiuset metrach kwadratowych eksponowane są setki elementów wyposażenia sanitarnego, i nie tylko.

W pewnej chwili rozległ się rumor.

- Konkretnie mówiąc, moja pięcioletnia córka oparła się o ekspozycję, która moim zdaniem wyglądała masywnie i niezaprzeczalnie powinna być zabezpieczona. Ekspozycja, dwumetrowej wysokości ścianka z podwieszonym sedesem, runęła na ziemię. Szczerze mówiąc to cud, że dziecko zdążyło odskoczyć i nic się nie stało. Pan właściciel zamiast postarać się, żebym nie miała do niego roszczeń odnośnie spowodowanego zagrożenia dla życia mojego dziecka i przeprosić za całą sytuację, uznał, że powinnam zapłacić za stłuczony sedes - irytuje się pani Dorota.

Oszołomiona kobieta usłyszała, że "za szkody należy się 300 złotych".

Jak mówi, "utargowała" na dwieście. - Nie otrzymałam nawet pokwitowania za "sprzedany towar", a przy wyjściu usłyszałam jeszcze, jak jeden pan do drugiego powiedział o pieniądzach, które położyłam na ladzie: "sprawdź czy są prawdziwe".

Współwłaściciel sklepu przy ul. Skłodowskiej nie poczuwa się do winy i uważa, że postąpił właściwie.

- Ten sedes stał pół roku i w tym czasie nic się nie stało. Dziecko usiadło na ekspozycji i się przeważyło. To są elementy dosyć stabilne, ale jeśli ktoś się oprze czy popchnie... Nie widziałem tego, ale dziecko musiało usiąść na sedesie - twierdzi Maciej Śliwa. - Pięcioletnia dziewczynka powinna pozostawać w sklepie pod opieką osoby dorosłej, a nie biegać obok. Tak uważam - dodaje.

Maciej Śliwa podkreśla, że zaproponował matce zwrot tylko połowy wartości uszkodzonej ekspozycji, a zgodził się na jeszcze mniej. Twierdzi, że kobieta nie poprosiła o paragon, który cały czas leży i czeka na odbiór.

- Może się troszeczkę unieśliśmy - przyznaje na koniec.

Czy właściciel sklepu nie odpowiada za bezpieczeństwo klientów i ci mają oglądać towar na własną odpowiedzialność?

- W przepisach konsumenckich nie ma rozstrzygnięcia takiej sytuacji - mówi Teresa Stanisławczyk, miejski rzecznik konsumentów w Skierniewicach. - Na pewno sprzedawca ma obowiązek stworzyć takie warunki, żeby kupujący mógł bezpiecznie sprawdzić towar. Z drugiej strony, za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice. Jednak w tej konkretnej sytuacji, w mojej ocenie, wina leży po stronie sprzedawcy. Powinien tak zabezpieczyć towar, żeby nic nie upadło. Ma wielkie szczęście, że dziecku nic się nie stało - dodaje miejski rzecznik konsumentów.

Podobnie uważają w skierniewickiej Inspekcji Handlowej i radzą zwrócić się do Państwowej Inspekcji Pracy.

- Ten sedes powinien być tak przymocowany, żeby się trzymał - nie ma wątpliwości Jan Darnowski, kierownik skierniewickiego oddziału PIP okręgowy inspektorat pracy w Łodzi.

Kierownik radzi, by matka dziewczynki zgłosiła sprawę na policję lub do prokuratury - jeśli uważa, że zagrożenie zdrowia lub życia było realne. Zapowiada też kontrolę sklepu przy ul. Skłodowskiej pod kątem bezpieczeństwa i higieny pracy zatrudnionych tam pracowników.

- Robiliśmy już takie ogólnopolskie akcje w sklepach wielkopowierzchniowych i na przykład w Castoramie warunki pracy i zabezpieczenie towarów spełniają standardy europejskie - podkreśla Jan Darnowski.

Do takich zdarzeń w sklepach w mieście dochodzi rzadko. We wrześniu 2008 roku podobny wypadek wydarzył się w skierniewickim Tesco przy ul. Liska. Na ośmioletnią dziewczynkę i jej babcię runął stelaż na samoobsługowe pojemniki z orzeszkami i innymi bakaliami. Nie był przymocowany.

Rodzice dziewczynki oraz jej babcia uważali, że to była wina marketu, bo w miejscu dostępnym dla klientów nie powinno być niestabilnych półek czy towaru, który może na nich spaść.

Dyrektor marketu twierdził co prawda, że przyczyną zdarzenia była nieumiejętna obsługa dozownika, który powinna obsługiwać osoba dorosła, ale klientki zostały przeproszone. Po wypadku pojemniki z bakaliami zabezpieczono parcianą taśmą, z obu stron przykręconą do półki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto