- Specjalnie rano nie jadłem śniadania, żeby oddać krew na czczo, choć jechałem do pracy - mówi pan Piotr. - Postałem z piętnaście minut, ale ponieważ nikt nic nie wiedział, także panie zatrudnione w aptece obok, odjechałem. I nie wiem, czy następnego dnia mogę podjechać, czy punkt został po prostu zamknięty i powinienem poszukać innego?
Pan Piotr dodaje, że bardzo boi się chodzić na badania - pół nocy nie spał, myśląc o nieuchronnym ukłuciu w żyłę. - W dodatku miałem też do oddania mocz w pojemniku, inni ludzie też. Nie bardzo wiedzieliśmy, co z nim zrobić - dodaje strapiony.
Wanda Golonka z Laboratorium Medycznego Diagnostyka z Grodziska Mazowieckiego, obsługującego punkt przy ulicy Wschodniej w Skierniewicach, wyjaśnia, że komplikacje są spowodowane urlopem zatrudnionej w punkcie pielęgniarki.
- Dlatego mój mąż Zdzisław Golonka, szef całej firmy, jeździ do Skierniewic i sam pobiera krew - mówi. - Był w sobotę, pojechał też w poniedziałek. Może trafił po drodze na korki i się spóźnił? Ludzie są czasem niecierpliwi, mogli przecież poczekać parę minut. Od czwartku wszystko wróci do normy.
Pan Piotr twierdzi, że zaczekałby, gdyby ktoś przekazał mu stosowną informację.
- Wystarczyło przedzwonić do pań w aptece i przekazać, że punkt będzie otwarty później - mówi. - A tak znów będę narażony na stres.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?