Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spółdzielnie mieszkaniowe kpią z ustawy uwłaszczeniowej

Aleksandra Tyczyńska, Agnieszka Kubik
Antoni Zeler, mieszkaniec łódzkiego Widzewa, wnioskował o przejęcie lokalu na długo, zanim weszła w życie ustawa, która powinna ułatwiać formalności. Nic nie wskórał...
Antoni Zeler, mieszkaniec łódzkiego Widzewa, wnioskował o przejęcie lokalu na długo, zanim weszła w życie ustawa, która powinna ułatwiać formalności. Nic nie wskórał...
Zarządy spółdzielni utrudniają wykup mieszkań za złotówkę jak tylko mogą. W Piotrkowie mieszkańców rozsierdził zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej im. Słowackiego.

Zarządy spółdzielni utrudniają wykup mieszkań za złotówkę jak tylko mogą. W Piotrkowie mieszkańców rozsierdził zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej im. Słowackiego. Setkom osób wyliczył koszt uwłaszczenia w granicach kilku tysięcy złotych, zamiast średnio kilkuset złotych. Docieplenie potraktował jako ulepszenie i teraz tym, którzy chcą się uwłaszczyć, każe za to płacić. Prezes Andrzej Aleksandrowicz przekonuje, że ulepszenie nie było finansowane z funduszu remontowego, który każdy z członków zasilał latami z własnej kieszeni i kpi sobie z napływających skarg i zażaleń. Jest przekonany, że postępuje zgodnie z prawem.

Bogdan Adamczyk z Piotrkowa ma zapłacić dodatkowo ponad 7 tys. zł za termomodernizację. Razem z 41 innymi mieszkańcami bloku złożyli odwołanie do zarządu spółdzielni i do rady nadzorczej. Żądają ponownego przeliczenia kosztów.

Do Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie wpłynęły trzy doniesienia, które prokuratura łączy w jedną sprawę. Podjęte zostały już czynności pod kątem sprawdzenia ewentualnych nieprawidłowości w postępowaniu spółdzielni, sprzecznych z wytycznymi ustawy, a nawet prób wyłudzenia nienależnych kwot pieniędzy, na co skarżą się poszkodowani. Szefowa Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Dorota Mrówczyńska dodaje, że treść doniesień jest podobna i wszystkie dotyczą spółdzielni Słowackiego.

Inaczej rzecz traktuje okręg łódzki, choć codziennie do tamtejszych prokuratur wzburzeni spółdzielcy kierują dziesiątki doniesień na opieszałość zarządów. Odsyłani są na policję lub do sądów. - Bo skarg tych nie możemy rozpatrywać w kategorii przestępstwa, tylko wykroczenia, członkowie zarządu spółdzielni nie są funkcjonariuszami publicznymi - tłumaczy Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Rozeźleni spółdzielcy kierują więc swoje kroki do Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego w Łodzi. - Prezesi spółdzielni mieszkaniowych kpią w żywe oczy i bojkotują ustawę, robiąc, co im się żywnie podoba - Teresa Radoń, szefowa łódzkiego stowarzyszenia jest zadnia, że czas położyć temu kres.

Andrzej Krzyżański z Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców, który widzi, że póki co największe poruszenie i nalot na prokuratury przeżywa Śląsk i województwa zachodniopomorskie i mazowieckie, wzywa prokuratury do zajęcia się opornymi zarządami spółdzielni z urzędu. - Utrudnianie procesu uwłaszczeniowego jest działaniem na szkodę społeczeństwa, uporczywe zagrożone jest karą grzywny lub ograniczeniem wolności. Prokuratury same powinny zająć się rozbiciem starych układów i uderzyć w to skostniałe środowisko prezesów, dla których postępowanie zgodnie z ustawą to koniec ciepłych posadek.

Nieoczekiwana odsiecz dla zagrożonych zarządów spółdzielni nadeszła tymczasem ze strony notariuszy. W 100-tysięcznych miastach, gdzie mieszkanie za grosze chce wykupić zwykle ok. tysiąca spółdzielców, jest 3 - 5 notariuszy. I ci zwyczajnie się nie wyrabiają.

W Bełchatowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na 900 złożonych wniosków podpisano dotąd 130 aktów notarialnych, w Rawsko-Mazowieckiej 30 na ponad 700, w łódzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej Chrobrego jedynie co szósty wnioskodawca ma podpisany akt, a w Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej wizyty u notariuszy rozpoczną się dopiero pod koniec listopada.

Kolejną przyczyną zwłoki w procesie uwłaszczeniowym, która sprzyjać będzie jeszcze długo zarządom spółdzielni, są nieuregulowane sprawy własnościowe gruntów pod blokami, choć Krzyżański grzmi, że spółdzielnie miały na to ostatnie sześć lat. - Jeśli blok nie ma uregulowanej sprawy gruntów, to żaden notariusz nie podpisze się pod aktem notarialnym. A wyjaśnienie takich spraw trwa - mówi Adam Palecz, prezes SM Fazena z Radomska i to mu wystarcza, by usprawiedliwić się, że nikomu nie blokuje wykupu mieszkania.

W Opocznie wielu mieszkańców bulwersuje fakt, że spółdzielnia wyceniła im lokale za grosze, a żąda horrendalnych sum za grunty. - Muszą zapłacić mieszkańcy bloków znajdujących się na terenach, które nie były wliczone w koszty budowy. Tereny te sprzedawane będą zgodnie z wyceną biegłego lub według wartości rynkowej, od 800 do 3 tys. zł - mówi Stanisław Róg, prezes spółdzielni.

* * * * *

Spółdzielcy skarżą się na odwlekanie uwłaszczenia
Z Lidią Staroń, posłanką PO, rozmawia Anna Gronczewska

Do tej pory bardzo niewielu lokatorów wykupiło swoje mieszkania spółdzielcze na własność za niewielkie pieniądze. Dlaczego?

Lidia Staroń: Wiele zarządów spółdzielni celowo przeciąga terminy wykupu mieszkań. Do mojego biura dociera bardzo wiele skarg; dużo napływa z Łodzi. Spółdzielcy skarżą się, że zarządy mnożą różne przeszkody, by tzw. uwłaszczenie odwlec.Z pism, które przysyłają do nas spółdzielcy, bardzo często wynika, że zarządy są instruowane odgórnie jak odpowiadać członkom. Treść żądań i roszczeń zarządu wobec spółdzielców jest identyczna w różnych rejonach kraju. Identyczna co do słowa! Podobno przeprowadzane są specjalne szkolenia, w czasie których zarządy i rady nadzorcze są instruowane, jak mają postępować, by utrudnić "uwłaszczenie".

Kto organizuje te szkolenia?

Z moich informacji wynika, że związki rewizyjne spółdzielni.

Jakie przeszkody stawiają spółdzielcom zarządy?

Zauważyłam, że nagminne stało się w całym kraju żądanie od spółdzielców zwrotu kosztów za wykonane remonty, np. docieplenie budynków, mimo że te inwestycje były finansowane z funduszu remontowego. Ustawa nie przewiduje żądania zwrotu tych pieniędzy, bo przecież spółdzielcy przez lata płacili na fundusz remontowy i po uwłaszczeniu dalej będą to robili. Kolejna przeszkoda to brak podziałów geodezyjnych gruntów.

Przecież ta sprawa powinna być już dawno załatwiona...

Tak. Spółdzielnie miały sześć i pół roku, by tę sprawę załatwić. Jednak wiele tego nie zrobiło.

Dlaczego?

Nie wiem. A przecież sprawy gruntowe muszą być uregulowane, by można było zawrzeć akt notarialny. W świetle nowych przepisów zarządy powinny przekształcić także prawo użytkowania wieczystego gruntuw prawo własności, tam gdzie obowiązują bonifikaty. Jest to bardzo korzystne dla większości spółdzielców, zwłaszcza w miastach, bo mogą uzyskać bonifikatę i płacą np. tylko 5 procent wartości udziału w gruncie, na którym znajduje się ich budynek. Trzeba też wziąć pod uwagę, że koszty użytkowania wieczystego będą rosły.

Oprócz spraw gruntowych, jakie jeszcze utrudnienia robią zarządy spółdzielni swoim członkom?

Żądają przedstawienia różnego rodzaju zaświadczeń, często odpłatnie. Na przykład chcą, by przedstawić zaświadczenie, że spółdzielca nie zalega z opłatami. Tak jakby zarząd sam o tym nie wiedział. Przecież to właśnie w spółdzielni są wszystkie dokumenty dotyczące zobowiązań finansowych wobec spółdzielni. Mało tego, niektóre za wystawienie takich zaświadczeń żądają pieniędzy!

Co, pani zdaniem, sprawia, że zarządy spółdzielni tak wrogo podchodzą do uwłaszczenia jej członków?

Chcą po prostu zachować stan poprzedni, czyli stan nieprzejrzystości. Do tej pory zarządy spółdzielni mieszkaniowych czuły się bezkarne, nie były właściwie z niczego rozliczane. W praktyce żaden członek spółdzielni nie miał wpływu na jej funkcjonowanie. Zarządy czuły, że są na swoim, członkowie nie mieli nic do powiedzenia. A przecież to spółdzielcy są właścicielami spółdzielni, a nie ich zarządy. Muszą wiedzieć, jak ona pracuje, na co wydawane są ich pieniądze, czyli dokładnie za co i ile płacą.

Pani poseł nie lubi sformułowania, że teraz można wykupować mieszkania spółdzielcze za przysłowiową złotówkę. Dlaczego?

Bo twierdzenie, że mieszkanie jest kupowane za złotówkę, jest wprowadzaniem w błąd. Przecież lokatorzy zapłacili za nie! Przez lata spłacali kredyt, wraz z odsetkami, zaciągnięty na jego budowę. Uwłaszczając się, dokonują spłaty całych kosztów budowy, tj. do spłaconego wkładu mieszkaniowego (kredyt plus odsetki) dopłacają wartość kredytu, który kiedyś państwo im umorzyło. Nie są to duże kwoty, ale przecież kiedyś musieli w całości zapłacić wkład mieszkaniowy. Zarządy spółdzielni odgrażały się, że zaskarżą nowe prawo do Trybunału Konstytucyjnego... Ustosunkował się do tego rzecznik praw obywatelskich, odmawiając zaskarżenia nowych zasad. Rzecznik wyraźnie powiedział, że nie ma podstaw do tego, by uznać, że "uwłaszczenie" spółdzielców narusza konstytucję.

A co mają powiedzieć ci, którzy wykupili kiedyś swoje mieszkania za kilka lub kilkanaście tysięcy złotych?

Oni nie wykupili mieszkań za kilka lub kilkanaście tysięcy złotych.

Jak to?

Oni także zapłacili wkład mieszkaniowy, a spółdzielnia zażądała od nich dopłat, opierając się na realnej wartości rynkowej mieszkania - co stanowiło przymusową "darowiznę" na rzecz spółdzielni. W tej sprawie wypowiadał się już Trybunał Konstytucyjny, uchylając poprzednie przepisy jako niekonstytucyjne. Niestety, ustawodawca nie mógł z mocy prawa zażądać od spółdzielni zwrotu nadpłaconych pieniędzy, ponieważ prawo nie działa wstecz.

Czy właściciele mają szanse na zwrot tych pieniędzy?

Tak. Mogą się tego domagać od spółdzielni na podstawie przepisów przejściowych znowelizowanej ustawy spółdzielczej. Takie żądanie powinni wnieść do spółdzielni.

Mówi się, że przy wykupie mieszkania przepłaciła większość spółdzielców...

Na pewno nie większość. W tej puli, o której wspominają prezesi spółdzielni, są ludzie, którzy od razu nabyli własnościowe prawo do lokalu. Ale są też ci, którzy przekształcili mieszkania przed 1989 rokiem, a więc na korzystnych warunkach, ponieważ skorzystali z 30-proc. bonifikaty. Według nieoficjalnych danych Krajowej Rady Spółdzielczej, ludzi, którzy nadpłacili za swoje M, jest procentowo niewielu.

Wielu lokatorów zrozumiało, że wnioski o uwłaszczenie można składać tylko przez trzy miesiące od wejścia w życie nowelizacji ustawy. Może ich pani uspokoić?

Oczywiście, bo te trzy miesiące to czas, jaki mają zarządy na sfinalizowanie wniosków spółdzielców, tj. zawarcie umów notarialnych dotyczących przeniesienia własności. Lokatorzy takie wnioski mogą składać, kiedy tylko zechcą. Jeśli jednak zarządy celowo opóźniają uwłaszczenie ponad trzy miesiące, muszą liczyć się z sankcjami karnymi.

* * * * *

Lidia Staroń, posłanka Platformy Obywatelskiej, jest współautorką nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Nowe prawo, które weszło w życie 31 lipca tego roku, umożliwia m.in. uwłaszczenie lokali spółdzielczych za przysłowiową złotówkę

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto