Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina zmarłego skierniewiczanina złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez lekarzy

Tomasz Imiński
Minęły już ponad dwa miesiące, a pani Katarzyna nie może się pogodzić ze śmiercią ojca
Minęły już ponad dwa miesiące, a pani Katarzyna nie może się pogodzić ze śmiercią ojca Tomasz Imiński
Rodzina 49-letniego Sławomira ze Skierniewic złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez lekarzy ze skierniewickiego szpitala.

Kiedy pojawiły się pierwsze dolegliwości, pan Sławomir nie przypuszczał, że może umrzeć. Jak każdy poszedł do lekarza. Wierzył, że specjaliści dołożą starań, aby mógł dalej cieszyć się życiem. Bo pan Sławomir miał dla kogo żyć. Żona, dzieci, wnuki były oczkiem w jego głowie.

Zmarł 9 marca tego roku w skierniewickim szpitalu. Miał 49 lat. Jako przyczynę zgonu podano ropnie wewnątrzbrzuszne (jeden był wielkości główki noworodka), sepsę i niewydolność wielonarządową. Wcześniej przez kilka miesięcy mężczyzna był leczony na nerki. Czy to możliwe, by lekarze nie zauważyli tak ogromnych torbieli?

Zdaniem rodziny, w dokumentacji medycznej przekazanej przez szpital, jest wiele znaków zapytania. Zdaniem najbliższych zmarłego historia choroby wskazuje też na zaniedbania, które mogły przyczynić się do nieumyślnego spowodowania śmierci.
- Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Skierniewicach w dniu 18 maja. Prokuratorzy mają 30 dni na zapoznanie się z dokumentami i podjęcie decyzji o losach tej sprawy - mówi prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Uzasadnienie złożone przez rodzinę zmarłego jest obszerne. Uzupełnia je też historia choroby. W najbliższych dniach rodzina będzie wezwana w celu złożenia dodatkowych wyjaśnień. Jednocześnie prokuratura wystąpiła już do szpitala o przekazanie dokumentacji medycznej.

- Tak naprawdę decyzja o zawiadomieniu prokuratury zapadła po dokładnej analizie dokumentów otrzymanych ze szpitala - mówi pani Katarzyna, córka zmarłego pana Sławomira. - Chaos, jaki w nich panuje, jest nie do opisania. Z historii choroby mojego ojca wynika na przykład, że w dniu śmieci o tej samej godzinie tata przybywał jednocześnie na dwóch oddziałach - wymienia. - Skandalem jest to, że w dokumentacji szpitalnej taty znajdują się dokumenty innego pacjenta opisane z imienia i nazwiska.

Pan Sławomir był leczony na nerki od marca 2010 roku. Rodzina zmarłego podejrzenie zaniedbań przypisuje lekarzom od dnia 11 stycznia 2011 roku do chwili śmierci pacjenta, czyli 9 marca.
- Pierwsze poważne problemy ze zdrowiem taty rozpoczęły się właśnie 11 stycznia. Został on wtedy przyjęty do szpitala w trybie nagłym z powodu silnych bólów nadbrzusza. Podejrzewano chorobę wrzodową - mówi pani Katarzyna. - Wykonano między innymi: RTG klatki piersiowej, EKG, morfologię i badanie moczu, gastroskopię, po której zresztą zmieniono diagnozę stwierdzając refluks żółciowy. Nie wykonano natomiast innych badań, jak choćby OB, USG czy też CT jamy brzusznej. Nie podjęto też żadnego leczenia przeciwzapalnego. Ojciec został wypisany do domu mimo parametrów wskazujących o stanie zapalnym w organizmie. Po dwóch dniach tata ponownie trafił do szpitala w stanie ogólnym złym.

Rodzina pana Sławomira analizując dokumentację medyczną konsultowała się z lekarzami.
- Mąż przebywał w szpitalu od 14 do 24 stycznia. Zastanawiamy się, dlaczego lekarze ze szpitala już wtedy nie wykryli źródła infekcji bakteryjnej, choć wskazywały na to wyniki badań oraz gorączka - pyta pani Anna, żona zmarłego. - Dlaczego w proces diagnostyczny nie włączono tomografii komputerowej? Dlaczego w karcie gorączkowej nie wpisywano pomiarów tętna?

W kolejnych tygodniach podczas wizyt kontrolnych w szpitalu i poradni pan Sławomir zgłaszał różne dolegliwości. 8 marca o godzinie 7 rano zasłabł w domu. Wymiotował. - Według dokumentacji medycznej, w chwili przyjęcia do szpitala parametry życiowe taty wskazywały na zakażenie ogólnoustrojowe, a mimo to lekarze nie przeprowadzili szerokiej diagnostyki. Odstąpiono nawet od pobrania krwi na oddziale SOR - mówi pani Katarzyna. - Kolejne godziny w szpitalu przypominały koszmar. Dopiero 9 marca lekarze zlecili wykonanie badania tomografem komputerowych. Zaraz po nim tata trafił na stół operacyjny. Okazało się, że ma ropień wielkość główki noworodka. Po dwóch godzinach od operacji tata zmarł.

Od śmieci pan Sławomira minęły już ponad dwa miesiące.
- Ból jest z każdym dniem coraz większy. Ta sprawa nie daje nam spokoju. Wszystkie wątpliwości muszą być wyjaśnione - mówią najbliżsi pana Sławomira, którzy zdają sobie sprawę, że być może konieczna będzie ekshumacja zwłok.

Po otrzymaniu informacji z prokuratury skontaktowaliśmy się z dyrekcją szpitala.
- Osobiście nie miałam jeszcze informacji na temat zawiadomienia złożonego w prokuratorze. Tego rodzaju sprawami zajmuje się mój zastępca - poinformowała Grażyna Krulik, dyrektor skierniewickiego szpitala. - Doktor Dariusz Diks przebywa obecnie na urlopie. Będzie w przyszłym tygodniu. Proszę wtedy o kontakt.

Do sprawy wrócimy.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto