Zakończyło się kolejne śledztwo w sprawie niewyjaśnionej do tej pory śmierci 29-letniej Małgorzaty W. Zmarła została znaleziona 9 grudnia 2007 r. w swoim mieszkaniu przy ul. Mireckiego w Skierniewicach. Ostatnie postępowanie prowadzone było przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Polesie. Zostało wznowione w marcu 2011 r. po interwencji senatora Grzegorza Wojciechowskiego w Prokuraturze Generalnej w Warszawie. Trwało do końca marca 2012 r. Śledztwo po raz kolejny zostało umorzone wobec - jak napisano w uzasadnieniu postanowienia - z braku dowodów na popełnienie zabójstwa.
- Materiał dowodowy został poszerzony, ponownie i bardziej szczegółowo przesłuchano świadków - informuje prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Jednak nie udało się jednoznacznie ustalić okoliczności śmierci. Brano pod uwagę hipotezę, w myśl której do zgonu mogły się przyczynić inne osoby, ale zebrane dowody nie pozwoliły jej potwierdzić. W konkluzji zatem najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci było samobójstwo.
Podobne wnioski wyciągnęła w czerwcu 2009 r. Prokuratura Rejonowa w Skierniewicach, przekonując, że zmarła sama zażyła substancję zawierającą jony cyjankowe w dawce śmiertelnej. Z taką opinią nie mógł się pogodzić Kazimierz Śnieguła, który do tej pory nie ustaje w wysiłkach, aby wyjaśnić okoliczności śmierci córki.
- Postanowienie łódzkiej prokuratury doręczono mi we wtorek, 10 kwietnia i był to dla mnie cios - relacjonuje ojciec zmarłej. - Niby jestem, a czuję się tak, jakby mnie nie było. Uważam, że takie orzeczenie to draństwo.
Do tragicznej śmierci Małgorzaty W. doszło w nocy z 8 na 9 grudnia 2007 r., prawie trzy miesiące po zawarciu przez nią związku małżeńskiego z Sylwestrem W. Według ustaleń Prokuratury Rejonowej w Skierniewicach, która wówczas prowadziła dochodzenie w tej sprawie, zmarła feralną noc spędziła w domu sama, podobnie zresztą jak poprzednią - Sylwester W. przebywał w tym czasie na działce w jednej z podżyrardowskiej miejscowości, gdzie pracował przy budowie domu, noce zaś spędzał w mieszkaniu swoich rodziców w Żyrardowie.
Gdy w niedzielę wrócił do Skierniewic, nie udało mu się otworzyć drzwi kluczem. Pukał do drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Próbował skontaktować się z żoną telefonicznie, ale słyszał tylko dźwięk dzwonka telefonu, dobiegający spoza zamkniętych drzwi. Zadzwonił do brata, który mieszkał w Skierniewicach - razem podjęli próbę otwarcia drzwi, ale nie udało się. Wówczas zaalarmował policję, która wezwała straż pożarną. Strażacy dostali się do mieszkania przez okno. W pokoju znaleźli martwą Małgorzatę W. Leżała na brzuchu na równo rozłożonej na podłodze kołdrze. Ręce miała podwinięte pod siebie. Na ciele wykryto obrażenia, powstałe - w opinii biegłych - w wyniku niezbyt silnych, tępych urazów. Zdaniem śledczych mogły one powstać podczas niekontrolowanych ruchów po zażyciu trucizny.
- Moim zdaniem została brutalnie zamordowana, a wcześniej ją skatowano, co widać na zdjęciach - pokazuje fotografie córki, wykonane po znalezieniu jej ciała, na których widoczne są liczne obrażenia. - Śmieszne jest tłumaczenie, że zadała sobie rany w przedśmiertnych drgawkach, skoro kołdra, na której leżała, była równo ułożona, co zeznali naoczni świadkowie.
Kazimierz Śnieguła nie ukrywa, że winą za śmierć córki obciąża zięcia. Jest jednocześnie rozgoryczony, że śledczy podważają wiarygodność zeznań jego, żony oraz teściowej, natomiast pełnym zaufaniem darzą zeznania rodziny W. Ma prawo złożyć zażalenie na decyzję łódzkiej prokuratury do Sądu Rejonowego w Skierniewicach. Zapewnia, że z tego prawa skorzysta.
- Dysponuję twardymi dowodami, że śledczy zacierali ślady przestępstwa i w odpowiednim czasie je przedstawię - zapowiada. - Na grobie córki przyrzekłem, że nie spocznę, dopóki nie wyjaśnię jej śmierci i słowa dotrzymam.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?