Pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Skierniewicach wystosowali kolejny list otwarty, w którym domagają się podwyżek.
- Zarabiamy zdecydowanie poniżej średniej krajowej. Nasze przeciętne zarobki, łącznie z zarobkami kadry kierowniczej, to 2,4 tys. zł brutto. Średnia krajowa, zgodnie z danymi GUS, to 3,4 tys. zł - mówi Krystyna Samojłowicz ze skierniewickiego sanepidu, jednocześnie przewodnicząca ogólnopolskiej Rady Branżowej Pracowników Inspekcji Sanitarnych Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej.
Pierwszy list, napisany w maju, otrzymał m.in. premier, marszałkowie Sejmu i Senatu, szefowie kilku resortów, wojewodowie, a w przypadku skierniewickiego sanepidu - prezydent Skierniewic oraz posłowie Dorota Rutkow-ska i Dariusz Seliga.
- Chcemy zwrócić uwagę na naszą trudną sytuację - dodaje Krystyna Samojłowicz. - Nasza praca wymaga ciągłego dokształcania się, tymczasem musimy to robić za własne pieniądze. Coraz częściej brakuje pieniędzy na odczynniki, szkło laboratoryjne, ale też prąd czy telefony. Aby nie dopuścić do paraliżu placówki, na te wydatki idą pieniądze przeznaczone wcześniej na podwyżki.
- Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałem podwyżkę - słowa związkowca potwierdza Zbigniew Karwiński, zastępca dyrektora skierniewickiego sanepidu. - A pracy przybywa. Ostatnio przeprowadzaliśmy akcje związane z dopalaczami, teraz z bakterią E. coli. Nie idzie za tym żaden czynnik finansowy.
Na pismo pracowników sanepidu odpowiedziało Ministerstwo Zdrowia. - Same ogólniki, odwołujące się do kryzysu ogólnoświatowego - komentuje Samojłowicz. - Dlatego napiszemy kolejny list, tym razem do premiera Donalda Tuska. I będziemy czekać na jego odpowiedź.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
