Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr miał miłość i pieniądze, gdy zachorował, stracił wszystko

Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik
To nie miało się prawa wydarzyć. Piotrek czuł się jak młody bóg: przystojny, wysportowany, zdrowy i bogaty. Miał rodzinę, grono przyjaciół i pracę, w której zarabiał krocie. Ale się wydarzyło: pewnego pięknego dnia zachorował na opryszczkowe zapalenie mózgu i opon mózgowych. Nie wiadomo dlaczego, bo nigdy nie chorował. Dziś Piotr siedzi w domu sam, a funkcjonuje tylko dzięki swojej matce. Jego dawny świat runął w gruzach w ciągu paru tygodni.

Piotr mówi jeszcze niewyraźnie, ale mama tłumaczy: - Wiele by dał za powrót do dawnego życia. Wszyscy mu zazdrościli. W szkole koledzy, bo ładny był z niego i uczynny chłopak. Nauczycielki za nim przepadały. Podrywał najładniejsze dziewczyny. Z jedną z nich wziął ślub, urodziło się dziecko.
W pracy najlepszy. Może właśnie ta praca go zgubiła? Tak sugerował jeden z lekarzy - że nastąpiło zmęczenie materiału.

- Byłem pracoholikiem - śmieje się Piotr. - W każdej firmie odnosiłem same sukcesy. Pierwszy przychodziłem, ostatni wychodziłem. Moje zdjęcie jako "przodownika pracy" wisiało na tablicy, w nagrodę firma wysłała mnie nawet na Karaiby. Jeździłem po całej Polsce, czasem 20 godzin dziennie. Jak wracałem do domu, szedłem pakować na siłownię. Potem basen, jakiś relaksik. Spałem po 3-4 godziny, ale takie życie mi odpowiadało. Nie czułem się zmęczony. Czułem się świetnie, czułem, że żyję! Byłem człowiekiem sukcesu.

Piotr dobrze zarabiał - nawet bardzo dobrze. Bywało, że i 15 tysięcy miesięcznie. Wieczorem planowali z żoną kolejne egzotyczne wyjazdy: Turcja, Egipt, Wyspy Kanaryjskie. Zimą narty. Najlepsze hotele, najdroższe alkohole.
Najnowszy mercedes? Nie ma problemu. - Pojechałem do salonu, wyjechałem nówką - Piotr znów się śmieje na wspomnienie tamtego życia. - Nikt w Skierniewicach takiego nie miał.

W weekendy przyjmowali przyjaciół. Panowie piwko, panie babskie trunki. Było wesoło do późnych godzin nocnych w tym pięknym dwupoziomowym mieszkaniu.
Tak miało być zawsze. Ale nie było.
***
Sierpień 2010 rok. Zaczęło się od wysokiej gorączki i bólu głowy. Lekarz spojrzał na tę górę mięśni - Piotr ważył ze sto kilo - i powiedział, żeby nie udawał. Nawet recepty nie wypisał. Parę dni później pogotowie zabrało Piotrka nieprzytomnego, z drgawkami. W szpitalu obłożyli go lodem, by mózg się nie ugotował. Zrobili tracheotomię, by mógł oddychać.

Po tygodniu, gdy stan się pogarszał, Piotra przewieziono do Warszawy. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. Na miesiąc. - Dobrze, że ważyłeś sto kilo - kiwali głowami medycy. - Miałeś, bracie, z czego chudnąć.

- Dopiero pod koniec września powiedzieli nam, że będzie żył - mówi jego mama Ewa Kubisiak. - Ale już jako roślinka.

Podczas mozolnej rehabilitacji Piotr uczył się mówić, czytać i pisać, bo w głowie się wszystko poplątało. Zamiast po polsku gadał po rosyjsku i angielsku. W przypadku uszkodzeń mózgu, na przykład po udarach, tak ponoć jest. Zamiast zwykłych słów - przekleństwa.

Mama pokazuje zeszyt ćwiczeniowy, rysunki i wpisy na poziomie trzylatka. Mozolne przypominanie sobie liter, słów, dat, nazwisk. Do dzisiaj każde wspomnienie jest treningiem dla pamięci.
***

Do domu Piotr wrócił dopiero w grudniu. Chory, niepogodzony z losem, bez dochodów. Krótko przed chorobą założył własną firmę - rentę chorobową dostał malutką. Żona wytrzymała parę miesięcy, potem wyprowadziła się z dzieckiem. Piotr nie chce jej oceniać.

A liczni przyjaciele? Przychodzili i wychodzili. Piotrek, ten mięśniak, w pampersach leży? I jak z nim pogadać, jak tylko bełkoce?

- Zamieszkał u mnie - mówi matka. - Dzięki rehabilitacji radzi sobie całkiem nieźle, ale ma zaburzenia orientacji, problemy z mową, stany depresyjne, ataki agresji. Miewa napady padaczkowe, czasem bardzo silne. Lekarze twierdzą, że w mózgu zaszły nieodwracalne zmiany, i że nigdy nie będzie już dobrze.
Piotrek zdaje sobie z tego sprawę, ale nie traci ducha. Robi, co może, by żyć normalnie. Normalnie... Co to znaczy?

Razem z mamą jeździ po całej Polsce do neurologów, często tylko po to, by potwierdzić słuszność leczenia. Co neurolog, to inna metoda. Lepiej sprawdzić. Od paru miesięcy bierze udział w projekcie, dzięki któremu uczestniczy codziennie w kilkugodzinnych zajęciach z psychologiem w Żyrardowie. Bardzo mu to pomaga.
***

Piotr mówi, że najbardziej brakuje mu wielu "p": pracy, przyjaciół, pocałunków ukochanej osoby, piwa, pakowania i przejażdżek autem.

W domu najczęściej siedzi sam. Gdzie się podziali przyjaciele? - Czasem na fejsie ktoś zagai, ale tak na odczepnego - mówi Piotrek i już się nie śmieje. - Boli mnie, gdy dawni znajomi przechodzą obok na ulicy i udają, że nie widzą. Ja zawsze pamiętam o ich urodzinach i imieninach, dzwonię, składam życzenia. Jak ja miałem imieniny, to oprócz rodziny nikt nie pamiętał! Dlaczego nie zaproszą mnie na jakąś imprezę, wspólne spotkanie? Co z tego, że głowa mi trochę szwankuje? W środku się nie zmieniłem, dalej to jestem ja, Piotrek!

- Piotrek nigdy nie odmawiał, gdy ktoś poprosił o przysługę - dodaje jego mama. - Nie może zrozumieć, że gdy sam znalazł się w potrzebie, dawni znajomi zawsze znajdują jakieś wytłumaczenie. Ja wiem, że ludzie mają swoje życie, swoje rodziny, swoje sprawy. Ale dlaczego zapominają o tych, których los nie oszczędził?

Ewa Ściborska, rzecznik osób niepełnosprawnych przy Urzędzie Miasta Łodzi, a także psycholog od lat wspierający osoby niepełnosprawne, nie ma złudzeń: tak naprawdę Piotr nie miał przyjaciół, i im szybciej to sobie uświadomi, tym lepiej. On oraz osoby będące w podobnej sytuacji, takie, których choroba dopada nagle, ni stąd, ni zowąd. Choćby wszyscy ci, którzy zapadają na stwardnienie rozsiane i inne poważne choroby neurologiczne.

- Przyjaciel to osoba, z którą przez rok mogę nie rozmawiać, ale jak się zdzwonimy czy spotkamy, to nie możemy się rozstać - mówi Ewa Ściborska. - Tu takich przyjaźni nie widzę. Owszem, Piotr spotykał się ze znajomymi, może spędzali razem wakacje, może chodzili na siłownię czy basen, ale to były relacje jak na Facebooku - powierzchowne, odreagowujące całodzienny stres, sprzyjające pochwaleniu się sukcesami. Tam nie było miejsca na wyrażanie emocji, odczuć. Kolega w tym wyścigu odpadł? Trudno! Będzie następny. O czym zresztą mają z Piotrem rozmawiać? Ze spędzili kolejne egzotyczne wakacje? Że osiągnęli kolejny sukces w pracy? To już nie jest Piotra życie.

Psycholog dodaje, że w ostatnim czasie, wskutek braku więzi międzypokoleniowych, szaleńczego tempa życia, nieustannego lęku o przyszłość, a nawet zastąpienia nieocenionych zabaw podwórkowych Facebookiem, coraz trudniej angażować się w pomoc drugiej osobie, zwłaszcza potrzebującej. Z drugiej strony właśnie internet daje ludziom chorym ogromne możliwości: można znaleźć organizację pozarządową, która udzieli pomocy osobie niepełnosprawnej czy jej rodzinie, grupę wsparcia, gdzie ktoś już wcześniej przecierał podobne ścieżki, wreszcie osoby mające podobne potrzeby, z którymi można nawiązać dobre relacje.

- Paradoksalnie Piotr właśnie teraz ma szansę znaleźć prawdziwą przyjaźń - uważa Ewa Ściborska.
***

Ale Piotr jeszcze się przed tym broni.
- Przeglądam strony w inter-necie, ale nie angażuję się w dyskusje - mówi.
Broni się przed nimi, tęskni za dawnym życiem i dawnymi przyjaciółmi. Chce im pokazać, na co go jeszcze stać.
Ta siła może sprawić, że Piotr będzie szybko zdrowiał. Czy wyzdrowieje całkowicie?
- Mózg wciąż jest wielką tajemnicą - mówi Ewa Ściborska. - Ale zawsze podpowiadam swoim pacjentom: może warto nie tylko pogodzić się ze swoją niepełnosprawnością, ale także zacząć pomagać innym? Warto robić to zamiast skupiać się na dręczących myślach "dlaczego mnie to spotkało?" i "dlaczego inni już mnie nie zauważają?".
***

A co Piotr zmieniłby w swoim dawnym życiu? - Z niczym bym nie przesadzał, a już na pewno bym tyle nie pracował - mówi z przekonaniem. - Nie było warto. Na tablicy w mojej dawnej pracy wiszą inni "przodownicy pracy".

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto