Powód? Nie rozumiał, o co chodzi. Całe szczęście, że głos w słuchawce nie należał do poszkodowanego w wypadku obcokrajowca, ale inspektorów Najwyższej Izby Kontroli, którzy sprawdzali, jak działa numer 112.
Wnioski? Polska od sześciu lat nie potrafi uruchomić spójnego i sprawnego systemu obsługi numeru alarmowego. Ten działający obecnie jest prowizoryczny i nieskuteczny. Wybranie numeru bywa niemożliwe - alarmuje NIK w najnowszym raporcie. Krytykuje działania MSWiA i wytyka błędy.
Funkcjonariusze policji i straży pożarnej nie posługują się językami obcymi. Na 236 policjantów w komendzie powiatowej w Tomaszowie, którą skontrolowała NIK, angielskim włada kilka osób. Szanse na poprawę sytuacji przed Euro 2012 są niewielkie, a to może wpłynąć negatywnie na wizerunek Polski podczas największej sportowej imprezy w naszym kraju - ostrzega Izba.
Policjanci się bronią, że umieją tyle, ile zapamiętali ze szkoły. - Kilku policjantów było na służbie w Kosowie i biegle zna angielski. Pozostali poruszają się na poziomie podstawowym. Nie mieliśmy żadnych bezpłatnych kursów językowych - mówi nadkom. Mirosław Domański, komendant powiatowy w Tomaszowie Mazowieckim.
Numer 112 działa prowizorycznie i jest zawodny. W Łódzkiem największe problemy są z lokalizacją osób dzwoniących z komórek. Aplikacja uniemożliwia dokładne wskazanie miejsca osoby dzwoniącej. Inspektorzy sprawdzili to w różnych częściach województwa. Na terenie zabudowanym zakres dokładności wynosił od 500 m w sieci Plus do aż 6,5 km w Erze. Z kolei na terenie otwartym od 4 km w Plusie do 10 km w Erze. Najgorzej jest w sieci Play, w której tylko 20 proc. wywołań numeru 112 zakończyło się uzyskaniem od operatora informacji o lokalizacji osoby potrzebującej pomocy. Operatorzy przekazują też informacje zbyt wolno. W miastach w Łódzkiem zajmowało im to średnio 3 minuty i 20 sekund, ale w skrajnych przypadkach nawet 2 godziny i 40 minut.
- O życiu osoby alarmującej decydują minuty. Mamy wiele telefonów od samobójców, którzy informują o zamiarze odebrania sobie życia. Dyspozytorzy reagują bardzo szybko, ale dokładna lokalizacja dzwoniącego jest najważniejsza - mówi nadkom. Mirosław Domański.
- Często na 112 dzwonią dzieci, gdy coś stanie się rodzicom. Nie potrafią podać dokładnego adresu, dlatego system nie może zawodzić - mówi Lech Buchman z łódzkiego oddziału Najwyższej Izby Kontroli.
Komendy miejskie nie mają też możliwości bezpośredniego przekierowania połączeń do służb wyznaczonych do niesienia pomocy, m.in. straży pożarnej, pogotowia ratunkowego czy gazowego. - Nie mamy sprzętu i oprogramowania. Wszystko robimy ręcznie. Dyspozytor po uzyskaniu pomocy dzwoni kolejno do służb, a to wydłuża czas oczekiwania na pomoc - mówi nadkom. Mirosław Domański.
Średni czas od momentu odebrania telefonu 112 przez dyspozytora do powiadomienia odpowiedniej służby wynosi w Łódzkiem 5 minut i 34 sek. - Za długo. To powinno być kilka sekund - mówi Buchman.
Za niesprawność systemu 112 NIK wini Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które przez wiele lat prowadzi nieskuteczne działania. Resort odpiera jednak zarzuty. - Podczas pełnienia funkcji przez ministra Jerzego Millera prace nad uruchomieniem systemu powiadamiania ratunkowego znacznie przyspieszyły. Pracujemy nad adaptacją pomieszczeń, w których znajdą się centra powiadamiania ratunkowego w poszczególnych miastach. Takie centrum powstanie też w województwie łódzkim. Centra zostaną uruchomione jeszcze w tym roku - mówi Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSWiA.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?