Jeden z naszych Czytelników otrzymał z warszawskiego Urzędu Miasta mandat za wykroczenie popełnione na jednej z ulic Warszawy. Problem polega na tym, że rzekomy sprawca nie wie, co dokładnie przeskrobał, bo wykroczenie w piśmie nie zostało sprecyzowane. Podano natomiast jego datę... 8 stycznia 2007 roku, czyli prawie cztery i pół roku temu.
- W piśmie urzędnicy nakazują mi zapłacić w ciągu 14 dni mandat w wysokości 50 złotych. To ma być kara za zwłokę w uiszczeniu jakiejś opłaty. Nie mam pojęcia jakiej. Może chodzi o parkometr? - zastanawia się. - Urzędnicy straszą też sankcjami, a ja kompletnie nie wiem, o co im chodzi. Nie czuję się też winny - podkreśla pan Krzysztof, nasz Czytelnik. - W piśmie podane są jedynie numery rejestracyjne pojazdu. Nie ma informacji o jego marce ani modelu. Nie wiem też, gdzie rzekome wykroczenie miało miejsce.
Jak ustaliliśmy, organy ścigania mają zgodnie z prawem rok na ujawnienie sprawcy wykroczenia.
- Potem policja lub straż miejska ma dwa lata na ukaranie winnego - wyjaśnia młodszy aspirant Robert Zwoliński z wydziału ruchu drogowego KMP w Skierniewicach.
Tak więc policja lub straż ma w sumie trzy lata na ściganie sprawcy wykroczenia. Po tym okresie sprawa z reguły przedawnia się. - Ja dostałem mandat po prawie pięciu latach. Muszę całą sytuację dokładnie wyjaśnić - uważa nasz Czytelnik. - Żeby było ciekawiej, w styczniu 2007 roku nie byłem już właścicielem auta, którego numery rejestracyjne widnieją w piśmie. Być może więc sprawcą wykroczenia była osoba, która ten samochód ode mnie kupiła kilka tygodni wcześniej.
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?