Najlepsze kucharki w kraju, tylko w Lipcach Reymontowskich

Bywalcom wszelkich festynów nie trzeba podpowiadać, gdzie podczas imprezy można niedrogo i dobrze zjeść. Zorientowani zawsze szukają stoiska koła gospodyń, gdzie w zależności od pory roku fundują sobie kawę z pysznym ciachem lub pierogi z barszczykiem - mniam. Smacznie gotujących gospodyń w powiecie skierniewickim nie brakuje, lecz dopiero od soboty, możemy się oficjalnie chwalić, że nasze panie, a konkretnie panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Lipcach Reymontowskich są najlepszymi kucharkami w kraju.

Podczas wojewódzkiego Festiwalu KGW Polska od Kuchni, który odbył się na początku lipca w Uniejowie panie zmierzyły się z koleżankami z regionu. Wygrana oznaczała przepustkę na Stadion Narodowy, gdzie w minioną sobotę odbył się ogólnopolski finał festiwalu.

Przygotowania trwały od minionego czwartku, ponieważ prócz dania konkursowego lipczanki zawiozły do Warszawy dwa rodzaje pierogów, ciasta, swojską wędlinę, którą specjalnie na tę okazję przygotował Jarosław Michalski, chleb z wytłoków owoców, wegańskie pasty warzywne, smalec – aż trudno spamiętać wszystkie te wspaniałości. Również w przygotowanie samego stoiska zaangażowanych była rzesza osób, wszystko po to, by zachwycić nie tylko podniebienia, lecz również oczy.

- Ale jakie to były emocje, nie do opisania – relacjonuje Irena Szychowska, przewodnicząca lipieckiego Koła Gospodyń. - To, że wygrałyśmy konkurs wojewódzki w Uniejowie już było dla nas wielkim sukcesem. Jadąc do Warszawy nie spodziewałyśmy się, że wygramy, tym bardziej, że tyle było wspaniałych potraw. Ale faktem jest, że wszystkim nasze danie smakowało. Jak chciałyśmy je podgrzać, by podać komisji konkursowej, to bez przerwy ktoś przychodził i prosił, czy może spróbować. Aż bałyśmy się, że dla komisji nic nie zostanie.

Marek Sałek, wójt gminy Lipce Reymontowskie nie ukrywa, że trudno wymarzyć sobie lepszą promocję.

- Jestem mega dumny – potwierdza wójt. - Aż trudno uwierzyć: nasze panie na Narodowym. I jak ogłaszano wyniki konkursu kulinarnego to napięcie… trzecie miejsce, drugie i nagle… pierwszą nagrodę zdobywa województwo łódzkie, KGW Lipce Reymotowskie… Coś wspaniałego!

Dodajmy, że w niedzielny poranek przedstawicielki koła miały okazję zaprezentować lipiecką kluskę w „Pytaniu na śniadanie”. Reklamę o takim zasięgu trudno zaplanować w budżecie gminy liczącej niespełna 3,5 tys. mieszkańców.

Autorką zwycięskiego dania jest Ilona Pietrowska, członkini Koła Gospodyń Wiejskich oraz pracownik Urzędu Gminy w Lipcach Reymontowskich. Pani Ilona przez lata mieszkała w Łodzi, gdzie była wykładowcą w Technikum Gastronomicznym. Stąd jej profesjonalne podejście do kuchni.

- Ilonka, to nasza najzdolniejsza kucharka – chwali koleżankę Irena Szychowska.

Pani Ilona z kolei przyznaje, że w tworzeniu konkursowego wsparcia szukała u swoich dawnych uczniów.

- Zależało mi, by nasze danie reprezentowało nie tylko Lipce, ale całe województwo, stąd nawiązania do kuchni żydowskiej, sos na bazie łódzkiej zalewajki, wykorzystanie starych warzyw, takich jak skorzonera, które niegdyś były popularne w całym regionie – mówi kobieta. - Przy komponowaniu dania łączącego harmonijnie wszystkie te tradycje i smaki pomagali mi moi byli uczniowie, obecnie pracujący w najlepszych łódzkich restauracjach: Kamil Piotrowski z „Ciasno jak w ulu”, Norbert Szefer pracujący w „Las Palmas” oraz Daniel Bauer obecnie przebywający w Norwegii. Wspólnie zastanawialiśmy się jak doświadczenie naszych, uczniowskich konkursów przełożyć na imprezę taką jak Smaki Polski.

Nagrodą za zwycięstwo w konkursie był czek na 15 tys. zł. Panie już zastanawiają się, na co wydać pieniądze.

- Na pewno musimy kupić nowe naczynia, takie by można je było stosować na kuchniach indukcyjnych – mówi Irena Szychowska. - Chciałybyśmy też zorganizować jakąś wycieczkę, tak w podziękowaniu dla wszystkich kobiet.

Koło Gospodyń Wiejskich w Lipcach Reymontowskich jest jednym z najstarszych w Polsce. W przyszłym roku będzie obchodzić jubileusz 90-lecia.

- Z telewizji już się pytali, czy będą mogli przyjechać – zdradza pani Irena. - Pewnie, niech przyjeżdżają. U nas już nie raz była telewizja. Jak jestem w kole 50 lat, to trochę zdążyłam się przyzwyczaić. Ale takiego sukcesu jak teraz, to jeszcze nie miałyśmy – dodaje przewodnicząca.