Mieszkaniec gminy Maków ponad rok czeka na odpowiedź urzędu

- W połowie kwietnia 2010 roku złożyłem w urzędzie pismo. Po upływie ponad dwóch miesięcy otrzymałem zawiadomienie o wszczęciu postępowania w mojej sprawie i od tamtej pory jest cisza. Nie mam żadnej informacji o wynikach tego postępowania - mówi Mieczysław M. ze Skierniewic, właściciel działki rolnej w Makowie.
Pismo, jakie pan Mieczysław złożył w gminie, dotyczyło nielegalnego - zdaniem piszącego - zalesienia sąsiedniej działki.

- Z jednej strony działki już mam las i gałęzie sięgają trzy metry na moją działkę. Teraz drugi sąsiad posadził drzewa. Jak urosną, to nie pozostanie mi nic innego, jak też posadzić las, czego nie planuję, bo chcę mieć pole uprawne - denerwuje się Mieczysław M. - Najciekawsze jest to, że w piśmie, zawiadamiającym o wszczęciu postępowania, podpisanym przez wójta, stwierdzono, że na działce dokonano zalesienia, które wykracza poza teren leśny, zaznaczony w obowiązującym planie zagospodarowania przestrzennego.

Wójt Jerzy Stankiewicz niechętnie odpowiada na pytania, dotyczące spornego lasu.
- Przepisy dotyczące tego rodzaju spraw są tak niejasne, że tak naprawdę nie wiadomo, co z tym zrobić - przyznaje wójt. - A poza tym ten pan od roku nie interesował się sprawą - kwituje wójt.

- Jak to się nie interesowałem? - mówi zaskoczony pan Mieczysław. - Miesiąc temu rozmawiałem z wójtem. Dowiedziałem się wtedy, że prawdopodobnie właściciel lasu zostanie ukarany. Tylko mnie na tym nie zależy. Ja chcę, żeby gmina nakazała zlikwidowanie lasu.