Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mama Kuby i Bartka, chłopców poparzonych w pożarze samochodu, nie usłyszy zarzutów

Agnieszka Kubik
Kubę i Bartka czeka jeszcze długie leczenie. Na razie chodzą w maskach
Kubę i Bartka czeka jeszcze długie leczenie. Na razie chodzą w maskach Sławomir Burzyński
Natalia Markowska, matka poparzonych w wyniku pożaru samochodu 2-letniego Kuby i 4,5-letniego Bartka, odetchnęła z ulgą. Prokuratura Okręgowa w Łodzi umorzyła prowadzone w jej sprawie śledztwo.

- Bardzo się cieszę - mówi pani Natalia. - Bałam się, że mogą mi zostać ograniczone prawa rodzicielskie. Bardzo kocham moje dzieci, ale prawo jest prawem i musiałam się liczyć z konsekwencjami.

Do zdarzenia, które wstrząsnęło całą Polską, doszło jesienią ubiegłego roku. - Prokurator prowadzący sprawę umorzył ją z powodu znamion czynu zabronionego - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Brak było podstaw, by przypisać matce winę, choćby nieumyślną.
Prokurator wyjaśnia, że rodzice, a zwłaszcza matka, nie mieli świadomości, że zapalarka do gazu, która okazała się bezpośrednią przyczyną pożaru, znajdowała się w samochodzie. - Rodzina była w trakcie przeprowadzki do nowego mieszkania, przewozili autem mnóstwo pudeł, kartonów i toreb - dodaje Krzysztof Kopania. - Gdy doszło do zdarzenia, część z nich nie była nawet rozpakowana. W nowej kuchence zapalarka była wmontowana fabrycznie, więc nie zauważyli nawet braku starej zapalarki.

Obecnie chłopcy przechodzą intensywne leczenie, obaj noszą na twarzach specjalne maski, a na dłoniach rękawiczki. - Przez chwilę myślałam, żeby Bartusia posłać do przedszkola, ale uznałam w końcu, że byłby to dla niego zbyt duży stres - mówi mama chłopców. - Wystarczy, że jak idziemy po zakupy na targowisko, to wszyscy się za nami oglądają i komentują. Ostatnio jeden pan zaczął się śmiać z Bartusia. Synkowi zrobiło się bardzo przykro. Chyba myślał, że synek założył maseczkę dla zabawy. Zwróciłam mu uwagę, przeprosił nas, ale uraz pozostał. Staramy się unikać tłumów.

Obecnie pani Natalia ma problem z zakupem drogich produktów wysokobiałkowych, które są podstawą diety maluchów. Pieniądze zebrane na leczenie chłopców przez skierniewicką Fundację Chodźmy Razem mogą być bowiem przeznaczane na rehabilitację i zakup leków.

- Ministerstwo nie zgodziło się zrobić wyjątku, czyli umożliwić refundację np. diety - mówi Beata Czyżewska z fundacji. - Czekamy zatem na pieniądze z tzw. jednego procenta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto