Przekonał się o tym mieszkaniec osiedla Widok.
- Kilku podpitych młodzieńców rozbiło na chodniku pod moim blokiem przy ulicy Asnyka dużą dynię. Akurat przejeżdżał patrol policji. Wyszedłem na balkon i pomachałem ręką do naszych stróżów porządku. Zauważyli i zatrzymali się, a ja wskazałem bałagan na chodniku i sprawców, którzy w tym czasie powoli oddalali się w bardzo dobrych nastrojach - relacjonuje mieszkaniec osiedla (dane do wiadomości redakcji).
Czytelnika zbulwersowała dalsza część zdarzenia - fakt, że rozbita dynia nie została sprzątnięta przez sprawców zaśmiecenia chodnika.
- Czy tak powinno to wyglądać? Czy policjanci nie powinni wziąć jednego z drugim za kołnierze i nakazać uprzątnięcie bałaganu? Czekałem nawet z przygotowanym workiem na śmieci, ale nie doczekałem się... Może byłoby to przekroczenie uprawnień w stosunku do sprawców, albo zamach na ich prawa obywatelskie? A gdzie prawa moje i moich sąsiadów? Dlaczego to my będziemy musieli uprzątnąć tę dynię z chodnika, a nie sprawcy, których podałem policji "na tacy"? I nie chodzi już o dynię i wielkość bałaganu, ale o odpowiedzialność za swoje czyny, której w tym przypadku zwyczajnie zabrakło: ktoś nabrudził i nie posprzątał, choć było wiadomo, kto powinien to zrobić - irytuje się mężczyzna.
Policja przyznaje, że w takiej sytuacji nie ma możliwości, by zmusić kogokolwiek do sprzątnięcia po sobie bałaganu. - Siłą ich przecież nie zmusimy, nie przetrzepiemy pałką, żeby po sobie posprzątali - mówi Artur Bisingier z KM Policji. - Mogliby wprawdzie dostać mandat za zaśmiecanie, ale trzeba znać sprawców. Tam była grupka mężczyzn, z których żaden nie przyznał się do rozbicia dyni. Jednak nieco później kilku młodzieńców prawdopodobnie z tej samej grupy został ukaranych mandatami od 100 do 200 złotych za zakłócanie porządku publicznego, bo się głośno zachowywali - dodaje na pocieszenie.
Problem z zaśmieconym miastem najczęściej spada na barki odpowiedzialnych za utrzymanie porządku, czyli dozorców domów i pracowników Zakładu Utrzymania Miasta.
- Mechaniczne zamiatanie miasta kosztuje miesięcznie od 20 do 28 tys. zł, a do tego trzeba dołożyć 6.400 zł netto za opróżnianie koszy. Z koszami jest ten problem, że jak tylko zdążymy je opróżnić, to od razu pojawiają się pełne torby foliowe i worki z domowymi śmieciami - mówi Piotr Majka z ZUM.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?