Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lokal socjalny na stare lata za duże długi

Agnieszka Kubik
Pani Wioleta z kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 26 też narzeka na warunki
Pani Wioleta z kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 26 też narzeka na warunki Agnieszka Kubik
Nie ma przeproś: jeśli przez lata zalegasz z czynszem może cię spotkać to, co starszą i schorowaną panią Halinę

Pani Halina ze Skierniewic (prosi o nieujawnianie danych), kobieta po siedemdziesiątce i z pierwszą grupą inwalidzką, w wyniku niepłacenia za mieszkanie dostała nakaz eksmisji. Gmina zapewniła jej lokal socjalny, ale jego standard - zdaniem kobiety - woła o pomstę do nieba. Urzędnicy mówią, że pani Halina sama jest sobie winna, a tymczasem kobieta robi wszystko, by do lokalu się nie przeprowadzić. - Czy nie mogę końca swoich dni dożyć w godziwych warunkach? - pyta błagalnie kolejne instytucje, ale wszystkie rozkładają ręce.

Pani Halina jest kobietą bardzo schorowaną, a w efekcie tego, co ją spotyka w ostatnim czasie, dostała udaru. Prawie 30 lat mieszkała w mieszkaniu przy ul. Zawadzkiego należącym do Wojskowej Agencji Mienia, gdzie było zameldowanych w sumie pięć osób. Czynsz został naliczony wysoki i jak twierdzi kobieta, z niskiej renty nie dała rady płacić. Dług narastał, sprawa trafiła do sądu. Ten wydał nakaz eksmisji. - A ja przecież pisałam do WAM, że w mieszkaniu tak naprawdę mieszka jedna osoba, a nie pięć, pisałam, że chciałabym w drodze pierwokupu wykupić mieszkanie, a potem pisałam jeszcze, żeby mi umorzyli te długi, bo przeczytałam o zarządzeniu MON, że każdy lokator, który ma trudne warunki, ma prawo do takich umorzeń - mówi pani Halina. - Cały czas dążyłam do ugody i do jakiegoś rozwiązania, tyle, że nikt mnie nie chciał słuchać.

Kobieta szukała pomocy u rzecznika osób niepełnosprawnych i w PFRON-ie ("inwalidów nie powinno się przecież eksmitować" - argumentowała), ale też nic to nie dało. Zrezygnowana podpisała ostatecznie umowę najmu na lokal socjalny. Dziś twierdzi, że podpis został wymuszony podstępem.

A potem pani Halina udała się do lokalu socjalnego w kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 26. I usiadła z wrażenia. - Poszłam z mamą i też włosy stanęły mi dęba - mówi córka pani Haliny. - Pośrodku stał piecyk typu "koza" z jakąś rurą, na podłodze leżały resztki linoleum, brudny wychodek był na dworze, koło pompy z wodą pływały nieczystości. Miałabym tutaj zostawić chorą starszą kobietę? Przecież zwierzęta lepiej mieszkają - mówi. - Socjal socjalem, ale zamieszkanie tutaj zagraża zdrowiu, a może i życiu.

Córka udała się do kominiarza, sanepidu i prokuratury, gdzie złożyła wniosek w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez komornika i pracowników Zakładu Gospodarki Komunalnej przy przeprowadzaniu eksmisji i przydziale mieszkania. Kominiarz uznał, że zamieszkanie we wspomnianym lokalu grozi zatruciem tlenkiem węgla, sanepid - że wychodek jest zanieczyszczony fekaliami, a ścieki są wylewane do studzienki znajdującej się przy punkcie czerpalnym wodę wodociągową. Prokuratura sprawę umorzyła.

Dla urzędników sprawa jest prosta - i od strony formalnej zakończona. - Dla nas wyrok sądowy jest obligatoryjny - mówi Piotr Zawadzki, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej UM. - Przekazując lokal socjalny wywiązaliśmy się ze swoich obowiązków, a jeśli lokatorka ma zastrzeżenia do warunków bytowych, może je zgłosić do ZGM. Dodam, że z tytułu niezrealizowanej eksmisji miasto musiało zapłacić za tę panią 25 tys. zł odszkodowania WAM-owi. To pieniądze podatników, pani i moje również. Zapłaciliśmy je, bo kobieta przez lata zalegała z czynszem. A ma przecież dzieci - nie mogły jej jakoś pomóc?

ZGM w osobie prezesa Tadeusza Rudzika twierdzi, że stan techniczny lokali socjalnych jaki jest, każdy wie. - To jeszcze przedwojenna substancja, cudów nie da się zrobić - mówi. - Ale chcieliśmy wyremontować to pomieszczenie. Problem w tym, że lokatorka nie chce nam przekazać kluczy mówiąc, że to "dowód w sprawie". Nic nie możemy zrobić. Odesłałem pismo w tej sprawie do pana Zawadzkiego, ale cisza - mówi.

Sprawa jest również zamknięta dla WAM. - Ta pani nie ma już tytułu prawnego do lokalu przy ulicy Zawadzkiego, a umowę najmu z gminą już podpisała - słyszymy w dziale windykacji. - Jest już za późno.

Pani Halina twierdzi, że kluczy nie odda. Rozważa poza tym możliwość pozwania miasta o odszkodowanie za to, że od wielu miesięcy żyje w stanie zawieszenia, co negatywnie wpływa na jej stan zdrowia.
- Rzeczy mam spakowane w walizkach, wszystko stoi w przedpokoju i czeka - mówi. - Ile będą mną jeszcze tak pomiatać?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto