Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto narzeka na pracę w Skierniewicach

Aneta Grinberg
W zakładzie przy ulicy Mszczonowskiej 25 procent załogi stanowią długoletni pracownicy, 50 procent ma staż 2-3-letni, a pozostali się zmieniają
W zakładzie przy ulicy Mszczonowskiej 25 procent załogi stanowią długoletni pracownicy, 50 procent ma staż 2-3-letni, a pozostali się zmieniają fot. Aneta Grinberg
Swietłana, 36-letnia Ukrainka, przyjechała do Polski szukać pracy. Zrobiła tak, jak wielu jej rodaków zza wschodniej granicy. W mieście w centrum Polski, pomiędzy Łodzią a Warszawą, zatrudnienie znajduje 75, a w sezonie nawet 160 mieszkańców Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji czy Ukrainy miesięcznie.

Swietłana trafiła do Skierniewic, do firmy piekarniczo-cukierniczej. I chociaż pośrednik obiecywał złote góry, ona - jak twierdzi - jest realistką. - Jechałam do pracy i nie liczyłam na zakwaterowanie w hotelu - mówi otwarcie. - Ale warunki, w jakich przyszło mi mieszkać i pracować w Skierniewicach, przypominały obóz pracy.

Swietłana w zakładzie piekarniczo-cukierniczym przepracowała cztery dni.

- Uciekłam i nigdy tu nie wrócę - zarzeka się kobieta. - Wyrwałam się z jakiegoś koszmarnego miejsca.

Nasza rozmówczyni skarży się na warunki pracy oraz warunki zakwaterowania, a także traktowanie obcokrajowców. Z tego względu, że wersja byłej już pracownicy bardzo różni się od wersji pracodawcy, obie relacje będą zestawiane na bieżąco.

- Zakwaterowano mnie w jednym pokoju z ośmioma, obcymi dla mnie, obywatelami Ukrainy różnej płci - mówi Swietłana. - W pokoju o powierzchni ok. 20 metrów kwadratowych stało 10 piętrowych łóżek. Jakimś cudem zmieścił się tu jeszcze mały stolik i kilka krzeseł. Już na samym początku zabrano mi paszport.

Swietłana twierdzi, że mieszkanie w takich warunkach było bardzo krępujące, a ona czuła się wręcz zażenowana.

Upokarzające były także warunki płacowe.

- Obcokrajowcom wypłacane są tygodniowe zaliczki po 50 złotych - opowiada. - Za te pieniądze możemy sobie kupić żywność i potrzebne rzeczy. Wypłatę dostajemy dopiero przy wyjeździe na Ukrainę.

Niekomfortowe są również warunki pracy. - Pracowaliśmy po 12 godzin na dobę z dwiema 15-minutowymi przerwami - dodaje. - Mnie wpuszczono na halę produkcyjną bez odpowiedniego przygotowania. Nikt mi nic nie tłumaczył, nie powiedział, jak obchodzić się z maszynami - wylicza. - Kazano nam sprzątać, a nie mieliśmy żadnych środków czystości. Nie było szmaty czy mopa - podkreśla. - A myszy przyklejone do karmelu gorącą wodą trzeba było odklejać.

Kobieta twierdzi, że początkowo pracowała bez fartucha. Nikt nie zwrócił jej uwagi, że ma wymalowane paznokcie.

- Wcześniej pracowałam w podobnym zakładzie w Pruszkowie. Tam to było nie do pomyślenia - twierdzi.

Swietłana uciekła z zakładu w Skierniewicach. Miała szczęście, bo miała w Polsce znajomego. W jego towarzystwie wróciła do firmy i zażądała zwrotu paszportu.

Zupełnie inaczej pracę obcokrajowców, w tym Swietłany, widzi właściciel firmy Estate. Skierniewicki oddział firmy mieści się przy ulicy Mszczonowskiej. Zajmuje się produkcją i dystrybucją pieczywa i wyrobów piekarniczych, cukierniczych oraz ciastkarskich.

- Ta kobieta nie przepracowała tu jednego dnia. Wzięliśmy od niej paszport, by spisać dane do umowy, ale odmówiła podania go i wręczyła nam "kartę Polaka" - mówi Wojciech Nicia, właściciel zakładu.

Wojciech Nicia podczas niezapowiedzianej wizyty dziennikarzy, chętnie oprowadził reporterów po budynku administracyjno-biurowym. Kiedy zaprosił nas drugi raz, pokazał halę, w której wypiekano chleb.

- Na halę produkcyjną państwa nie wpuszczę, bo nie macie odpowiedniego stroju oraz książeczek sanepidu - zaznaczył i raczej stwierdził niż zapytał, że w jego firmie z czystością i wyposażeniem chyba nie jest źle.

Jeśli zaś chodzi o pracę obcokrajowców i warunki, w jakich mieszkają ci ludzie, odpowiadał głosem pewnym siebie.

- Mieszkanie mają (zobaczyć ich nie mogliśmy - przyp. red.), pracę też. Siłą ich tu nikt nie trzyma - stwierdza Wojciech Nicia. - Przyjeżdżają, bo chcą pracować.

Wojciech Nicia przyznał, że z pracy Ukraińców generalnie jest zadowolony. Gorzej z rodakami. - Ludzie nie szanują pracy i nie chcą pracować - wzdycha. - Ukrainiec jak przyjedzie, to wie, po co tu jest - dodaje.

W firmie Estate obecnie pracuje 5 Ukraińców. Bywa, że jest ich jednak znacznie więcej. - Wcześniej zatrudniałem Chińczyków, ale ponosiłem duże koszty związane z ich przyjazdem i tłumaczem - przyznaje. - Z obywatelami Ukrainy nie mam problemów, oprócz tego ostatniego incydentu.

Wojciech Nicia zapewnia, że nie traktuje obcokrajowców jak taniej siły roboczej i jeśli któryś z Polaków próbuje się wysługiwać Ukraińcami, zwraca im uwagę. Natomiast w odpowiedzi na zarzuty Swietłany przywołuje na rozmowę inną Ukrainkę. Kobieta pracuje w firmie Estate (z przerwami) od dwóch lat. Ma więc swoje przywileje, chociażby w postaci osobnego mieszkania.

- Umowę o pracę też mam - zaznacza Tamiła.

Kiedy pytamy o 12-godzinny czas pracy, w zdanie wchodzi jej szef.

- 8 godzin muszą pracować - zaznacza. - Dłużej pracują na swoje życzenie, bo chcą zarobić. Czasem zdarza się tak, że jest kontrahent i ludzie muszą zostać dłużej w pracy, bo musimy go obsłużyć. Ale wszystkie nadgodziny są płacone. Za darmo u mnie nikt nie pracuje - mówi Wojciech Nicia.

Jeśli zaś chodzi o szkolenie BHP i tzw. książeczkę sanepidu, Tamiła przekonuje, że wszystko jest w porządku. Gdy pytamy o wypłaty dla obcokrajowców, odpowiedź również jest pozytywna.

- Tak płacimy, bo pracownicy tak chcą - przekonuje. - W trakcie pobytu biorą zaliczki, a gdy wyjeżdżają, otrzymują zarobione pieniądze. Dla mnie to nie jest korzystne, bo muszę w krótkim czasie znaczne sumy wypłacać, ale idę ludziom na rękę.

Skierniewickie instytucje, które mają stać na straży przestrzegania praw pracowniczych oraz higieny, nie mają zastrzeżeń do skierniewickiej firmy.

Swietłana przyjechała co prawda na tzw. zaproszenie od pracodawcy, a oświadczenie o zamiarze powierzenia wykonywania pracy wystawił jej urząd pracy, ale pośredniak nie ma obowiązku sprawdzać, co później dzieje się z ludźmi, którym pomógł przyjechać do pracy w Polsce. - Nie kontrolujemy losu obcokrajowca - potwierdza Ryszard Pawlewicz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Skierniewicach. - Dwa lata temu zmieniły się przepisy. Nie mamy instrumentów, aby kontrolować zatrudnienie w zakładach.

Jak podaje PUP w Skierniewicach, dla firmy Estate w grudniu 2010 roku zarejestrowano 2 takie oświadczenia, w styczniu 2011 - 46, a w lutym 2011 roku - 15. Wojciech Nicia czeka więc na kolejnych pracowników ze Wschodu.

Legalność zatrudnienia obcokrajowców powinna kontrolować straż graniczna. Łódzka straż kontrolowała zakład piekarniczo-cukierniczy Estate pod tym kątem.

- Kontrola była w lipcu 2010 roku - mówi Katarzyna Nowosielska, rzecznik prasowy Straży Granicznej w Łodzi. - Sprawdzaliśmy dokumentację związaną z zatrudnianiem cudzoziemców.

Kontrola była planowana, a kontrolerzy nie stwierdzili nieprawidłowości w zatrudnianiu obcokrajowców.

Uwag po wizycie w firmie Estate nie miał też sanepid.

- Zakład kontrolowaliśmy w 2009 roku i w październiku 2010 roku - mówi Zbigniew Karwiński z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Skierniewicach. - Istotnych uchybień nie stwierdzono. Wszystko było w granicach normy.

Kontrolowano m.in. stan sanitarno-techniczny hali produkcyjnej, magazynowej i pomieszczeń socjalno-bytowych. Sprawdzano również warunki przechowywania wyrobów gotowych i surowców. Pobrano nawet próbki surowców do badania. Lecytyna sojowa nie zawierała żadnych metali ciężkich.

Skierniewicki sanepid zastrzeżeń nie miał. Miała je placówka w Wałbrzychu, która w jednym z tamtejszych marketów zakwestionowała sposób przechowywania ciastek wyprodukowanych przez Estate. Brakowało informacji na opakowaniu o warunkach przechowywania oraz o zastosowaniu dozwolonych substancji dodatkowych.

Inspektorzy z Państwowej Inspekcji Pracy w Skierniewicach pamiętają jedną interwencję w zakładzie Estate. Nie dotyczyła zatrudnienia obcokrajowca. - Chodziło o wypłatę wynagrodzenia dla jednego z pracowników - mówi Jan Darnowski z PIP. - Skarga straciła na aktualności, bo pomiędzy pracownikiem a pracodawcą doszło do ugody.

Tak więc, wszystko jest OK.

(imię bohaterki zmienione)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto