Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec Bonnie i Clyde'a

Agnieszka Kubik
fot. KMP w Skierniewicach
Ona ma 32 lata, on jest trzy lata starszy. Byli parą zaledwie od ośmiu miesięcy, ale zdążyli napaść z bronią w ręku na siedem banków i dwa sklepy jubilerskie w całej Polsce.

Pechowy okazał się przyjazd do Skierniewic 27 października 2010 roku, kiedy to napadli na jeden z banków w centrum miasta. W skierniewickiej Komendzie Miejskiej Policji znalazł się zapaleniec, który przez wiele miesięcy analizował tony dokumentów, zdjęć i tropy, często wiodące donikąd. Dzięki jego mozolnej pracy policja odniosła sukces: para została rozpracowana, zatrzymana i aresztowana.

Mariusz D. ma żonę i syna w podradomskiej miejscowości. Pojawiał się tam jednak od czasu do czasu, by podrzucić rodzinie pieniądze. Wcześniej pracował jako piekarz, potem był bezrobotny, więc po raz pierwszy, wtedy jeszcze samotnie, napadł na bank z bronią w ręku. Dostał pięć lat. Po wyjściu z więzienia spotkał Annę B. Kobieta miała 7-letnie dziecko z innego związku. Przez krótki czas pracowała jako agent ubezpieczeniowy. Miała też rzekomo 8-dniowy epizod w agencji towarzyskiej, ale tę informację policja dopiero potwierdza.

Anna B. i Mariusz D. wspólnie zamieszkali. Prawdopodobnie to on zaproponował swojej towarzyszce łatwy zarobek: napady na banki.

- Para spokojnie mieszkała w domku jednorodzinnym w gminie Sokoły w województwie podlaskim, w rodzinnych stronach Anny B. - mówi Piotr (imię zmienione), policjant ze skierniewickiego wydziału kryminalnego, który rozpracował rodzimych Bonnie i Clyde'a, jak rychło została ochrzczona para rabusiów. - Tam starannie opracowywali plan napadów na banki, z czego uczynili stałe źródło dochodu. Na pierwszy ogień, 9 września ubiegłego roku, poszedł Poznań. Potem Piotrków, Żyrardów, Skierniewice, Łowicz, jubiler w Białymstoku, Suwałki, jubiler w Sokółce i bank w Skarżysku Kamiennej.

Anna B. przed napadem zmieniała się nie do poznania. Zakładała czarną perukę i soczewki. - Wyglądała jak laska - mówi Piotr. - Mimo, że przyjrzałem się setkom jej zdjęć, gdybym ją spotkał później na ulicy, mógłbym jej nie poznać. Raczej niepozorna.

Jej kompan zmieniał ubrania. Oboje mieli rękawiczki. Podczas gdy ona stała na czujce, on wchodził do banku, wyciągał pistolet i żądał pieniędzy. Dokładnie jak w gangsterskim filmie o Bonnie i Clydzie. Potem uciekali. Mariusz D. dbał o kondycję, codziennie biegał po 5-10 kilometrów. Wiedział, że nikt go nie dogoni. Sprawność fizyczna miała mu ratować skórę.

Uważali, że są nie do namierzenia. Podczas napadu na skierniewicki bank Anna B. została zarejestrowana kamerą. Policjant Piotr prześledził to, co tego samego dnia nagrał miejski monitoring w Rynku. Przyuważył dwoje spacerujących pod parasolem ludzi.

- Skoro mają parasol, nie mogli przyjechać autem - dedukował i przejrzał nagrania z dworca PKP. Co ustalono?

- Do Skierniewic przyjechali pociągiem pospiesznym o godzinie 10.10 z Warszawy - mówi Piotr. - Na bank napadli po godzinie 14. Przez ten czas obserwowali miejsce i ustalali plan działania. Po napadzie, podczas którego zgarnęli 4.660 złotych, udali się na dworzec i wsiedli do pierwszego lepszego pociągu.

Piotr porównał te nagrania z rejestracją napadu na bank w Piotrkowie. Potem wystąpił do prokuratury w Skierniewicach o pozwolenie na publikację wizerunku Anny B. (w peruce), ale usłyszał odmowę z uwagi na obowiązujące przepisy. - Nie zraziłem się, choć mogłem, więc wystąpiłem z podobnym wnioskiem do prokurator z Piotrkowa. Zgodę uzyskałem - mówi.

Twarz Anny B. w czarnej peruce obiegła media w całym kraju. To był przełom w śledztwie. Już po kilku godzinach ktoś anonimowo skontaktował się z policją i podał dane Anny B. oraz informację, że była związana z Sochaczewem. Dużo dała współpraca z główną siedzibą banku. - Po nitce do kłębka, dzięki metodom, o których nie mogę mówić, ustaliłem niemal ze stuprocentową pewnością, gdzie Anna B. oraz jej kompan mieszkają - mówi Piotr. - 9 lutego ich zatrzymaliśmy.

Zaskoczenie obojga było całkowite. Policja otoczyła kordonem dom o godzinie 10.

- Nie chcieliśmy tego robić wcześniej z uwagi na obecność 7-letniego dziecka. Chcieliśmy, aby maluch poszedł do szkoły - mówi Piotr. - Na nasz widok Mariusz D. chciał wyskoczyć przez okno, ale ponieważ było wysoko, zrezygnował. Potem chował się a to do szafy, a to pod łóżko. W szoku byli sąsiedzi, którzy niczego nie podejrzewali. Anna B. poddała się bez oporów.

W domu znaleziono 379 sztuk złotej biżuterii - łańcuszki, kolczyki, pierścionki, obrączki i wisiorki - o łącznej wartości około 100 tysięcy złotych, 16 tysięcy złotych w gotówce oraz bliżej nieokreśloną broń. Zabezpieczono także sześć telefonów komórkowych, laptop oraz perukę Anny B. i odzież, którą zakładali szykując się do kolejnych napadów.

Parę przewieziono do Skierniewic, gdzie sąd zastosował wobec nich areszty tymczasowe. Mają m. in. postawiony zarzut napadu na bank w Skierniewicach z bronią w ręku. Grozi im do 15 lat pozbawienia wolności.

Banki to popularny cel dla różnej maści amatorów łatwego zarobku. Skierniewice upodobali sobie także czterej panowie z Łodzi, którzy z jednego z lokalnych banków próbowali wyłudzić 180 tysięcy złotych.

W miniony piątek w ręce stróżów prawa wpadł 44-letni organizator procederu (został tymczasowo aresztowany) oraz jego dwóch wspólników - 42-letni kredytobiorca i 21-letni poręczyciel. Śledczy ustalili, że oszuści na podstawie sfałszowanych zaświadczeń o zatrudnieniu próbowali uzyskać z banku pożyczkę. Okazało się również, że w tym przestępstwie swój udział ma jeszcze jeden mieszkaniec Łodzi, który poświadczył nieprawdę co do zatrudnienia kredytobiorcy w swojej firmie. 38-latek został zatrzymany dzień później, 12 lutego.

Przypomnijmy, że w skierniewickim sądzie trwa proces Anny W. ze Skierniewic, oskarżonej o wyprowadzenie z banków, w większości skierniewickich, ponad 700 tysięcy złotych. Prokuratura zarzuciła jej popełnienie 52 przestępstw polegających na oszukaniu banków i zaciąganiu kredytów na podstawione wcześniej osoby.

W roku 2009 skierniewiccy śledczy wszczęli 18 postępowań o wyłudzenia finansowe, w 2010 roku - postępowań było 8.

- Powodów takich zachowań jest wiele - mówi Artur Bisingier, rzecznik skierniewickiej policji. - Na pewno brak pracy i perspektyw, ale też łatwy zarobek. Każdy liczy "a nuż się uda" - i najczęściej wpada.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto