Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kasjerzy z marketów zapowiadają strajk

Alicja Zboińska
archiwum
Nadchodzą trudne dni dla klientów super-i hipermarketów. Jeśli w ogóle będą mogli zrobić zakupy, to utkną w gigantycznych kolejkach.

To dlatego, że kasjerzy mają dość warunków, w jakich muszą pracować. Od 22 września grożą pikietami i strajkiem włoskim, co oznacza, że każdą czynność będą wykonywać niezwykle starannie i bardzo długo. Stoi za nimi murem NSZZ Solidarność.

Pracownicy marketów domagają się m.in. wyższych pensji i stałych umów. Protestują też przeciwko tak poniżającym praktykom, jak słynna czerwona kropka, na której musieli stać i czekać na zgodę przełożonego za każdym razem, gdy chcieli iść do toalety.

- Jak długo można pracować za tysiąc złotych na rękę? Jak długo można być zmuszaną do nadgodzin i znoszenia złych humorów szefa - retorycznie pyta pani Ania z Łodzi, kasjerka z 7-letnim stażem. - Od lat słyszymy obietnice, że nasze pensje wzrosną, że będzie nam się lepiej pracowało. Tylko że są to puste słowa. Pensje nie rosną, w przeciwieństwie do kosztów życia: opłat, cen żywności, artykułów przemysłowych.

Pani Ania jest tak zdesperowana, że zastanawia się nad udziałem w pikiecie, którą Solidarność chce zorganizować 22 września w centrum Warszawy. Planuje wziąć dzień urlopu lub poprosić o dzień wolny na opiekę nad dzieckiem. Uważa, że bez radykalnych działań nie ma szans na poprawę warunków pracy.

Pani Katarzyna, kasjerka w dużym markecie, gotowa jest przystąpić do strajku włoskiego choćby zaraz. - Wiem, że klienci będą wściekli, bo w soboty spędzą w kolejkach nawet trzy godziny. Trudno. Nam w dusznych, ciasnych kasach też nie jest lekko. Klient wychodzi i robi grilla z rodziną, a my tkwimy przy kasach i głowy nam puchną od narzekań klientów i muzyki z radiowęzła. W dodatku ciągle nie mam etatu, tylko angaż z agencji pracy tymczasowej. Ta ciągła niepewność mnie dobija - mówi pani Katarzyna.

Kasjerkom wtóruje Alfred Bujara, szef sekcji handlowej Solidarności. - Warunki pracy i płace w handlu się pogarszają - zauważa Bujara. - Kasjerzy zarabiają 1000 - 1200 zł. Tostanowczo za mało. Dla pracowników ważne są też stałe umowy o pracę, ale dla części załogi są nieosiągalne. Od lat mówi się o poprawie warunków pracy w handlu, tymczasem rozmowy z przedstawicielami sieci są często pozorowane, nie przynoszą żadnych rozwiązań. Szefowie sklepów oddają nam do dyspozycji pomieszczenie, żebyśmy mogli rozmawiać z pracownikami, ale jest ono usytuowane w takim miejscu, że doskonale widać, kto się wybiera na takie spotkanie. To skutecznie odstrasza. Związkowcy liczyli na negocjacje z przedstawicielami koncernu Metro AG, właścicielem m.in. Reala, Media Markt, Saturna oraz spotkanie z przedstawicielami Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), która zrzesza duże sieci sklepów. Wiadomo już, że do tych rozmów nie dojdzie.

- Prowadzimy rozmowy i negocjacje ze związkowcami na stałych zasadach - zapewnia Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik Reala. - Co roku w naszej sieci jest ustalany ramowy plan podwyżek, po negocjacjach ustaliliśmy wzrost pensji o trzy procent. Okazało się, że jest to zbyt wysoka kwota i zaproponowaliśmy 2,5-procentową podwyżkę. To jednak nie spodobało się związkowcom i nie udało się podpisać ogólnopolskiego porozumienia.

Szefowie POHiD-u wydali komunikat, w którym podkreślają, że nie są upoważnieni przez swoich członków do prowadzenia rozmów ze związkowcami i nie zamierzają się z nimi spotykać. Przedstawiciele organizacji podkreślają także, że nie zajmują się kwestiami związków zawodowych w marketach.

Co czeka nas 22 września? Jak twierdzi Alfred Bujara, na 99 proc. w Warszawie odbędzie się pikieta.

- Zdaję sobie sprawę, że całkowite odstąpienie od pracy może być niemożliwe ze względu na strach przed utratą pracy, dlatego najprawdopodobniej będzie to strajk włoski. Nic nie jest jeszcze przesądzone - dodaje Alfred Bujara. Nie wszyscy przedstawiciele sieci czują się jednak adresatami protestu. Michał Sikora, rzecznik Tesco, podkreśla, że w tej sieci pracownicy dostają stałe umowy po trzech miesiącach pracy, firma nie przeprowadza redukcji zatrudnienia. - Wręcz przeciwnie, w tym roku zatrudnimy około czterech tysięcy osób w całym kraju - podkreśla Sikora. - Spośród 27 tysięcy pracowników, 2 tysiące to członkowie Solidarności.

W dniu pikiety kasjerów mają zastąpić osoby z agencji pracy tymczasowej. Wystarczy, że na tydzień przed akcją szefowie marketów zwrócą się do agencji, by te przygotowały zastępstwo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto