Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak wyjść z pandemicznej trzeciej fali? Jeszcze twardszy lockdown? Ekspert: Od roku siedzimy w domach i nadal umieramy

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
123rf
Pomoc medyków zza granicy, przyspieszenie tempa szczepień, ciężki lockdown z godziną policyjną oraz masowe testy - te działania są w stanie uratować Polaków i wyciągnąć kraj z pandemicznej trzeciej fali - mówi Marcin Samsel, ekspert zarządzania kryzysowego, wykładowca akademicki.

Co poszło nie tak w naszym kraju w walce z pandemią?
Przez rok nie uwolniliśmy zarządzania kryzysowego od politykierstwa. Nie polityki - politykierstwa. Przykładem tego są słowa marszałka Karczewskiego, który tłumaczył, dlaczego nie testowano osób przylatujących z Wielkiej Brytanii na Boże Narodzenie w grudniu ub. roku ("rząd bał się hejtu" - red.). To jest klucz. Nie mówiąc już o żenujących słowach premiera Morawieckiego na niedawnej konferencji. W zeszłym roku kilkakrotnie apelowałem do szefa rządu, by zmienił ton swoich wypowiedzi, politykę informacyjną rządu w kwestii koronawirusa, bo ludzie przestaną słuchać. Nic się nie zmieniło. Proszę zwrócić uwagę - w opinii premiera winni obecnej sytuacji są: opozycja, lekarze - rezydenci, punkty szczepień, dziennikarze nawet. Wszyscy, tylko nie rząd. A jest odwrotnie - to odpowiedzialność rządu, premiera, ministrów Dworczyka i Niedzielskiego. Oni odpowiadają za walkę z pandemią i organizację szczepień.

Wiele osób wskazuje, że "kierunek brytyjski" i odpuszczenie testów odpowiadają za trzecią falę pandemii w Polsce.
Wiele na to wskazuje. Jednak, jak w każdym poważnym incydencie, nie jest to jedyny czynnik. Zbyt chaotycznie doszło do luzowania obostrzeń przy jednoczesnej, bardzo niskiej liczbie testów. Do tego jeszcze kilka pomniejszych czynników. To wszystko złożyło się na dzisiejszy wynik zmarłych i zakażonych.

Pamiętam, kiedy na początku maja ubiegłego roku rozmawialiśmy, że po ponad miesiącu lockdownu trzeba otwierać gospodarkę. Mówiliśmy nawet o bezpiecznych zasadach kibicowania na stadionach...
Mamy w Polsce od roku nieracjonalnie, nieuzasadnione logicznie przez rządzących, nie poparte analizą danych, zasady lockdownu. Ja nie widzę logiki, a nikt tego nie wytłumaczył, że zamykamy kort tenisowy dla dwóch grających osób, a nadal zostawiamy otwarte kościoły. Nadal nie zmieniliśmy nic w prawie - w użyciu są rozporządzenia, których przepisy nadal będą obalane przed sądami. To trwa od roku. Powinniśmy sobie powiedzieć, co trzeba dziś zrobić.

Mamy przecież kolejny lockdown.
Spójrzmy na dane o zakażeniach z dwóch ostatnich dni. Przy krajowym współczynniku śmiertelności na poziomie 2,36, to w ciągu trzech, czterech tygodni, wskazuje on, że z liczby zainfekowanych umrze nieco ponad 1636 osób. Tylko z dwóch dni. Nie mamy racjonalnych działań, które stanowiłyby reakcję na tę szybką analizę. Działania ogłoszone w ostatni czwartek przez premiera i ministra zdrowia to są półśrodki, w momencie gdy nasza służba zdrowia przekroczyła możliwości ratowania, leczenia ludzi. Karetki stoją tak długo pod szpitalami, aż ktoś umrze i można wprowadzić nowego pacjenta. Bez pomocy medyków zza granicy nasza służba zdrowia nie wytrzyma. Rząd musi o taką pomoc wystąpić. Lockdown musi być jeszcze twardszy, niestety. Łącznie z wprowadzeniem stanu wyjątkowego, godziną policyjną i ograniczeniem przemieszczania się - np. w komunikacji publicznej między miastami. Nie łudźmy się, że to co rząd wprowadził ostatnio, pomoże. Zeszłoroczny kryzys we Włoszech trwał 8 tygodni, na tej wskazówce powinniśmy się opierać. Dwa tygodnie lockdownu nie przyniosą skutku. Chociaż my dziś mamy to, czego na początku 2020 roku nie było - szczepienia. Tyle, że ich nie robimy w odpowiednim tempie i ilości, chociaż mamy dużo dostępnych szczepionek w Polsce.

Wg rządu szczepimy, na tyle ile można, bo dostawcy preparatów nie dotrzymują terminów.
Dopiero w zeszły czwartek, po raz pierwszy od startu Narodowego Programu Szczepień 27 grudnia 2020 r., osiągnęliśmy dzienny pułap 200 tys. szczepień w naszym, liczącym 38 mln ludzi kraju. Wreszcie. Tyle, że w niedzielę 21 marca ta liczba wynosiła 9,5 tys. osób. Mieliśmy więcej zakażonych niż zaszczepionych. Szczepionki są, my je w Polsce mamy. Dziś na stanie Agencji Rezerw Materiałowych jest grubo ponad milion dawek. A dostawy każdego dnia rosną. Mam dość haseł mówiących o tym, że Narodowy Program Szczepień przebiega bardzo dobrze. Nie, on przebiega fatalnie.


Może te szczepionki są przeznaczone na drugą dawkę, czekają na rozdysponowanie?

Nie, bo my już ich nie rezerwujemy na drugą dawkę, chcąc zwiększyć efektywność programu - tak mówił minister Dworczyk. Jeżeli wg danych rządu dostajemy w tygodniu milion dawek, to powinniśmy w tygodniu milion ludzi zaszczepić. W kwietniu do Polski ma docierać 1,2, a nawet 1,4 mln dawek tygodniowo. I tylu obywateli powinniśmy mieć tygodniowo zaszczepionych, od dostawy do dostawy. Nie ma po co ich trzymać w magazynie. Szczepienia trzeba przyspieszyć, radykalnie - do minimum 166 tys. dawek dziennie, od poniedziałku do niedzieli. Do tego zwiększenie liczby testów, i to nie osób z objawami, tylko wszystkich z danego ogniska chorobowego.

Ogólne przeświadczenie Polaków jest takie, że lockdowny są nieskuteczne, choć rzeczywiście, w Wlk. Brytanii one były znacznie cięższe niż w Polsce.

Polski rząd przejadł pieniądze, które powinny zostać skierowane na wsparcie osób dotkniętych obostrzeniami. Rok został zmarnowany i ludzie będą łamać obostrzenia, będziemy mieć do czynienia z "podziemiem" w wielu branżach. Ja to poniekąd rozumiem, bo wielu z nas ma już zupełnie inne problemy niż pandemia, musi pracować żeby zarabiać i przeżyć. Wlk. Brytania jest ciekawym przykładem zarządzania kryzysowego. Co prawda ona wystartowała z impetem dopiero kiedy premierowi Borisowi Johnsonowi zaczęło brakować tchu po zakażeniu covidem, ale dziś jest na światowym poziomie. Wprowadzony został ciężki lockdown połączony jednak z rekompensatami, szczepieniami, przy okazji Zjednoczone Królestwo zdecydowało się prowadzić brutalną walkę o szczepionki z resztą kontynentu. Brytyjczycy siedzą w domu, ale ich rząd daje im nadzieję. M.in. w czerwcu planują otwarcie stadionów. To jasny i precyzyjny komunikat, który trafia do społeczeństwa. My takiej motywacji nie mamy.

Mateusz Morawiecki w listopadzie wprowadzając lockdown drugiej fali mówił o stu dniach solidarności i nadziei związanej ze szczepionkami.
Sto dni dawno minęło, nadal siedzimy w domach, nadal umieramy. Jaka jest perspektywa? Żadna. Ludzie wiedzą o znajomych w szpitalach, borykają się z brakami dostępu do lekarza i problemami z terminami szczepień. Dlatego nie wierzą w to, co mówi rząd. Będą działać na własną rękę, impulsywnie najczęściej, łącznie z łamaniem zasad. Jest źle, mamy pandemiczną lawinę, w dodatku wirus atakuje coraz młodszych, o czym mówili wirusolodzy, że m.in. taki będzie efekt stopniowego wyszczepiania populacji. Jedna z estymacji matematycznych, przygotowana na Uniwersytecie Warszawskim wskazuje, że w Polsce 1 kwartał 2021 r. zamknie się liczbą 100 tys. nadmiarowych zgonów. Jak we wrześniu 1939 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto