Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jadłodajnia w Skierniewicach bez miejskiej dotacji

Agnieszka Kubik
Pani Grażynka od lat jest w jadłodajni wolontariuszką. - Są ludzie potrzebujący pomocy - mówi
Pani Grażynka od lat jest w jadłodajni wolontariuszką. - Są ludzie potrzebujący pomocy - mówi fot. Agnieszka Kubik
Czy w skierniewickiej jadłodajni przy ul. Kościuszki podają spleśniały chleb, przeterminowane jogurty, a zupy wyglądają jak woda, w których trudno doszukać się mięsnej wkładki?

Tak uważa jeden z naszych Czytelników, który wysłał w tej sprawie list do redakcji, a także do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

- Zupa dla ludzi, którzy tam przychodzą, to często jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia, ale nie ma żadnej choćby drobnej wkładki: woda, kartofle, warzywa - pisze Czytelnik, dodając, że ludzie są tam traktowani jak przedmioty.

Danuta Kwaśniewska, od lat szefująca skierniewickiemu PCK, który realizuje w mieście zadanie o pomocy społecznej, rozkłada ręce i głęboko wzdycha. - Właśnie przeszłam kontrolę sanepidu, która nic nie wykazała - mówi zdenerwowana. - Tak naprawdę powinnam obecnie jadłodajnię zamknąć i nie wiem, czy tego nie zrobię. Robimy, co możemy, a tymczasem ktoś kładzie nam kłody pod nogi.

W jadłodajni są zatrudnione trzy osoby, jest też kilku wolontariuszy. Praca zaczyna się już przed 6 rano, bo trzeba wydać około 70 posiłków. - Gdybyśmy nie prowadzili ścisłej kontroli, obiadów musielibyśmy ugotować ze dwa razy tyle - mówi Danuta Kwaśniewska. - A tak każdy musi napisać podanie, uzasadnić je, a następnie jest to uwiarygadniane przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, który zna dokładną sytuację każdego z podopiecznych.

W poniedziałek na obiad była pomidorowa, we wtorek będą pierożki. Mężczyzna stawia słoik na blacie, kucharka wlewa mu pomidorową. - Smaczne te zupy? - podpytujemy. - Mogą być - wzrusza ramionami i odchodzi. - To bardzo dobrzy ludzie, ale biedni. Nie stać ich nawet naprzygotowanie sobie jednego dania w ciągu dnia - mówi jedna z wolontariuszek, starsza kobieta. - Nie grymaszą. Przed godziną 11 ustawią się w kolejce po zupę, wezmą w słoik, podziękują, pożyczą nam miłego dnia i pójdą.

Danuta Kwaśniewska życzenia przyjmuje, ale... - Oficjalnie 3 stycznia powinnam zamknąć stołówkę, gdyż z pieniędzy, które otrzymujemy od miasta, rozliczyłam się do końca roku. Teraz bazuję na pieniądzach wypracowanych w ramach własnej działalności, ale np. na ZUS - prawie 3 tys. zł - czy za energię, 1700 zł, pieniędzy już nie mam. Miasto do 9 lutego przyjmuje wnioski od organizacji pozarządowych, zanim zbierze się komisja i porozdziela pieniądze, będzie marzec. O tym jakoś nikt nie myśli - dodaje. - A zwłaszcza osoba, która pisze na mnie donosy. Jadłodajni potrzeba wszystkiego: chleba ze zwrotów (najtańszy odbiera po 30 gr, złotówka to już za dużo), warzyw, makaronu, ryżu i innych półproduktów, ale także jogurtów i bułek na deser. - Chcemy, aby te posiłki były jak najbardziej wartościowe - mówi Danuta Kwaśniewska.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto