Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ile kosztują wyjazdy służbowe prezydentów Skierniewic?

Agnieszka Kubik, współpraca ag, rk, bed
Beata Jabłońska i Leszek Trębski - duet idealny. Nawet na miejskich uroczystościach rzadko pojawiają się oddzielnie
Beata Jabłońska i Leszek Trębski - duet idealny. Nawet na miejskich uroczystościach rzadko pojawiają się oddzielnie fot. Agnieszka Kubik
Mieszkańcy Skierniewic denerwują się, że nie mogą się umówić na wizytę u prezydenta Leszka Trębskiego czy u wiceprezydent Beaty Jabłońskiej. - W sekretariacie ciągle słyszę, że albo wyjechali do Niemiec, albo na Ukrainę, albo na Węgry - mówi pan Konrad, skierniewiczanin. - W dodatku zawsze w duecie. To kiedy mam załatwić swoją sprawę? Widać kupiony ostatnio przez ratusz 7-osobowy bus musi na siebie zapracować - ironizuje.

Z Leszkiem Trębskim nie udało nam się skontaktować. Mariusz Dziuda, przewodniczący rady miasta podkreśla, że władza niemal rokrocznie odwiedza zaprzyjaźnione miasta we Francji, na Węgrzech, na Ukrainie, w Niemczech i na Słowacji. Chodzi o promocję miasta i "podtrzymanie wzajemnych kontaktów". - Współpraca z Chatelaillon-Plage liczy już 20 lat i odbywa się na wielu płaszczyznach - mówi Mariusz Dziuda. - Zaprzyjaźnione są ze sobą całe rodziny, kwitnie wymiana mieszkańców. Rewizyta odbywa się podczas Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw.

Mariusz Dziuda odwiedził Słowację, Niemcy i Ukrainę (był tam m. in. z radnymi Alicją Cyrańską i Mirosławem Woźniakiem), a w miniony czwartek, w Boże Ciało, wraz m. in. z prezydentem Piotrem Łyżeniem oraz radnymi: Leszkiem Jekiem i Violettą Felczak, pojechał do Francji. - Nie byłem tam od ośmiu lat - zapewnia.

Dziudzie się udało, gdyż jest radnym sprzyjającym prezydentowi. Takiego szczęścia nie miał już np. Andrzej Melon, który jako radny zapisał się na wspomnianą wycieczkę do Francji.

- W biurze rady usłyszałem, że im przykro, ale prezydent zadecydował już o składzie delegacji - mówi radny. - Trochę to dziwne, że wyjazd organizuje biuro rady, a wybiera prezydent.

Radny opozycyjny Krzysztof Jażdżyk ("w ciągu 9 lat bycia radnym najdalej byłem w Budach Grabskich" - mówi) uważa, że ostatnie wyjazdy pokazują hipokryzję obecnej władzy.

- Chcą połączyć spółki miejskie twierdząc, że da to duże oszczędności, a sami bez umiaru korzystają z przywilejów - mówi Jażdżyk. - Nikt się nie zastanawia, co będzie z ludźmi, którzy po tej fuzji zostaną bez pracy. W OSiR od 15 lat pracuje np. pani K. Samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Gdzie ta kobieta, tuż przed 50. znajdzie pracę po połączeniu spółek? - pyta Jażdżyk.

Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego podkreśla jednak, że podróże kształcą. Władzę też.

- Można podejrzeć nowatorskie rozwiązania, sposób funkcjonowania danego samorządu, inwestycję, itd. - mówi dyrektor Kopińska. - Ale ważne jest, by mieszkańcy uzyskiwali później sprawozdanie z takich wyjazdów. Podatnicy utrzymujący władzę mają prawo wiedzieć, czy ich pieniądze zostały wydatkowane z pożytkiem dla miasta.

Szkopuł jednak w tym, że ratuszowi urzędnicy informować mieszkańców nie chcą, a na zadane przez dziennikarzy pytania, nie odpowiadają. Czyżby prezydenckich wyjazdów było tak dużo, że przez trzy dni urzędnicy nie uporali się z ich zliczeniem?

Brak odpowiedzi ze strony skierniewickiego ratusza jest o tyle dziwny, że samorządy Rawy i Łowicza, nie miały z tym kłopotów. Tam jednak wyjazdy można zliczyć na palcach jednej ręki. W tym roku wiceburmistrz Rawy Wojciech Skoczek wyjechał na Węgry, co podatników kosztowało 156 zł. Eugeniusz Góraj w 2011 roku za granicą nie był, za to obaj panowie w 2010 roku byli na Węgrzech (niecałe 200 zł). Z delegacji krajowych korzystał tylko W. Skoczek.

Podobnie było w przypadku rawskich starostów. - Wyjazdów zagranicznych na przestrzeni półtora roku nie było - mówi Marzena Pakuła, skarbnik starostwa. - A jeśli chodzi o wydatki na delegacje starostów, to były to drobne kwoty.

Krzysztof Kaliński, burmistrz Łowicza w tym roku w delegacje jeździł już 19 razy, a jego zastępca Bogusław Bończak 12 razy. Podatnicy zapłacili za to ponad 2 tys. zł. Rok wcześniej 42 delegacje burmistrza Kalińskiego kosztowały prawie 4,4 tys. zł. Jego zastępca w tym samym czasie "wyjeździł" służbowo ponad 1,5 tys. zł w czasie 18 delegacji. Kaliński podróżował jedynie po kraju, najczęściej odwiedzał stolicę województwa. Z kolei jego zastępca trzy razy wyjechał służbowo zagranicę.

Starosta skierniewicki Mirosław Belina nie może się jeszcze pochwalić wyjazdami zagranicznymi.

- Kilka razy brałem udział w posiedzeniu Stowarzyszenia Dorzecza Bzury, dwukrotnie wyjechałem do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi w sprawie dofinansowania budowy sali gimnastycznej w Głuchowie, byłem też w Urzędzie Wojewódzkim, ale nie pamiętam już, w jakiej sprawie - wylicza. - To były najdalsze moje wyjazdy. Byłem także w Brzezinach na uroczystości z okazji 10-lecia powiatu brzezińskiego.

* * *
Pytania zadane rzecznikom prasowym:
* Dokąd w tym i ubiegłym roku wyjeżdżał służbowo prezydent Leszek Trębski i jego zastępcy?
* Ile te wyjazdy kosztowały mieszkańców Skierniewic?
* Jaki był cel tych wizyt, zwłaszcza zagranicznych, i jakie one przyniosły efekty?
Nie udało nam się uzyskać odpowiedzi na powyższe pytania. Biuro prasowe, w którym pracują dwie osoby, zwodziło nas przez trzy dni. Nieuchwytni byli zarówno Arkadiusz Binek, naczelnik wydziału organizacyjnego UM, jak i Leszek Trębski, prezydent miasta.

W Łowiczu potrzebne nam informacje uzyskaliśmy z dnia na dzień, a w Rawie od ręki. W obu urzędach nie ma biur prasowych i rzeczników.
Na odpowiedzi cały czas czekamy.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto