Dramat rodziców
Życie rodziców malutkiego Frania wywróciło się do góry nogami w kwietniu. To właśnie wtedy dowiedzieli się, że ich synek ma bardzo poważne wady genetyczne, które mogą okazać się dla niego śmiertelne.
– O tym, ze nasz synek może umrzeć dowiedzieliśmy się w kwietniu. To był dla nas olbrzymi szok. Mamy już dwie córeczki – Tosię i Alę i bardzo się ucieszyliśmy, że będziemy mieli synka – mówi Joanna Gałka-Zembrzucka.
Narządy w brzuszku i klatce piersiowej Frania nie ułożyły się prawidłowo. Serduszko jest po prawej stronie, żołądek po lewej, chłopczyk nie ma śledziony. Franio ma nieprawidłowy spływ żył płucnych do żyły ramienno-głowowej lewej, ubytek przegrody przedsionkowo- komorowej, podwójny odpływ z prawej komory, podzastawkowe i zastawkowe zwężenie pnia płucnego.
Rozpoczęła się walka o życie Franka
Rodzice nie załamali rąk i od razu zaczęli szukać pomocy specjalistów. Trafili pod opiekę profesora Edwarda Malca, który wykonuje operacje u dzieci z takimi wadami w klinice w Munster w Niemczech. Już w czerwcu pani Joanna wyjechała do kliniki, aby specjaliści mogli monitorować ciążę.
– Przez pierwsze kilka dni towarzyszył mi mąż z córkami. Tosia i Ala miały krótkie, zagraniczne wakacje. Jednak później zostałam w Niemczech sama. Dla mnie był to bardzo trudny okres. Jedyny kontakt z córkami i mężem miałam przez komunikatory internetowe, a jestem bardzo związana z rodziną – przyznaje mama Frania.
Był to też okres wielu badań i czekania na dzień narodzin chłopca. Każdy zdawał sobie sprawę z ryzyka – mógł być to najszczęśliwszy lub najtragiczniejszy dzień w życiu rodziny.
– Franek, zaraz po urodzeniu, został zabrany na oddział intensywnej terapii. Mogłam go oglądać tylko przez szybę. Dopiero po kilku godzinach mogłam go wziąć na ręce i przytulić. Lekarze prowadzili różne badania, karmiony był głównie przez sondę. Nie mogłam go karmić piersią, bo nie miał na to siły – wspomina pani Asia.
Stan chłopca był cały czas kontrolowany
Lekarze cały czas czuwali nad stanem chłopca. Już po kilku dniach wiadomo było, że operacja jest nieunikniona. Jednak wstrzymywali się z wykonaniem operacji jak najdłużej. Stan chłopca uległ bardzo poważnemu pogorszeniu w środę, 18 sierpnia. Wtedy lekarze próbowali pomóc chłopcu za pomocą specjalnego cewnikowania, które mogło zastąpić operację.
– Niestety plany lekarzy się nie powiodły. Zapadła decyzja o konieczności wykonania pierwszej poważnej operacji. Franek trafił na blok operacyjny w czwartek, 19 sierpnia, tuż po godzinie 11. Operacja trwała wiele godzin. To były dla nas okropnie długie godziny – mówi pani Joanna.
Chłopiec po operacji trafił z powrotem na oddział intensywnej terapii. Wciąż jest w stanie śpiączki farmakologicznej, podłączony pod specjalny sprzęt monitorujący pracę serca, oddycha dzięki respiratorowi.
– Lekarze w Niemczech są bardzo oszczędni w udzielaniu informacji i stawianiu diagnoz. Nie wiemy za dużo, poza tym, że musimy czekać. To malutki organizm, który walczy o życie i zdrowie. Wiemy, ze lekarze robią wszystko by Franek miał zdrowe życie – mówi Joanna Zembrzucka.
Chłopiec będzie musiał przejść kolejne operacje
Wiadomo, że nie będzie to jedyna operacja w życiu Franka. Będzie również wymagał rehabilitacji. Wciąż zbierane są pieniądze na dalsze leczenie chłopca. Na profilu chłopca „Prawe Serce Franka” na portalu Facebook umieszczane są wszystkie aktualne możliwości pomocy. A już 3-5 września, na ogólnopolskim zlocie motocyklistów w Skierniewicach, będzie można wziąć udział w licytacjach na rzecz Franka. Można również przekazywać fanty na licytację.
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?