Spod nowoczesnej "Edyty" (nazwa od modelu pociągu, zaczynającego się od liter ED - przyp. red.), czyli pociągu pasażerskiego, produkowanego przez bydgoską PESĘ, wydobywały się kłęby dymu...
- Około godziny 17 w Jesionce (między Żyrardowem a Skierniewicami - przyp. red.) pociąg nagle stanął w szczerym polu - opowiada pasażer. - Konduktorzy biegali po składzie jak opętani, ale "już" po 50 minutach ruszyliśmy. Parę kilometrów dalej, w Radziwiłłowie, w pociągu było już czuć wyraźny swąd spalenizny. Nikt nie informował nas, co się dzieje.
Pociąg dojechał do Skierniewic. - Gdy wagon zatrzymał się na skierniewickim dworcu, spod niego wydobywały się już kłęby dymu - dodaje inna podróżna. - Przerażeni ludzie, również ci, którzy jechali dalej, np. do Łodzi, zaczęli w panice wybiegać na peron. Ktoś użył gaśnicy.
O tym, że na skierniewickiej stacji "płonie" pociąg, redakcja "Polski Dziennika Łódzkiego" usłyszała około godz. 18. Szybciej niż policja i straż pożarna, u których chcieliśmy potwierdzić informację.
- Nie mieliśmy takiego zgłoszenia - zapewniał oficer dyżurny policji.
- W Skierniewicach? - dziwiła się też skierniewicka straż pożarna. - Gdyby doszło do takiego zdarzenia, na pewno wiedzielibyśmy o tym.
Udaliśmy się więc na stację. Na peronie stał nowy skład PESY i było przy nim czuć wyraźny swąd spalenizny. Pracownik Służby Ochrony Kolei zapewniał, że pożaru i zadymienia nie było. Jednak to z tego pociągu właśnie wysiadała obsługa.
- Tak, była awaria - potwierdził nam pracownik kolei. - Palił się "wózek" (podwozie wagonu - przyp. red.). Pasażerowie zostali ewakuowani i odjechali już innym pociągiem do Łodzi. A z zadymieniem poradziliśmy sobie sami.
Na jednej z szyb pociągu oraz na elementach podwozia widać biały pył.
- To gaśnica proszkowa - tłumaczy Mariusz Wielgosz, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach. - Ale że PKP nie poinformowało nas o tym zdarzeniu? - kiwa z niedowierzaniem głową. - Ugasić mogli to sami, ale my sprawdzilibyśmy, czy wszystko zostało dogaszone - dodaje.
Paweł Ney, rzecznik PKP Intercity, do którego należał pociąg TLK, potwierdza, że pasażerowie, którzy powinni dojechać z Warszawy do Skierniewic o godz. 17, dotarli tu przed godziną 18. A kolejny skład o godz. 18.08. zabrał resztę podróżnych do Łodzi. - Pociąg miał awarię instalacji elektrycznej - mówi Paweł Ney. - W takiej sytuacji automatycznie włącza się awaryjne hamowanie. W układzie hamulcowym zaś wytwarza się kilkusetstopniowa temperatura. To może spowodować powstanie dymu i zapach swądu - wyjaśnia. - Nie ma jednak mowy o zapaleniu się składu. Takie zadymienie zdarza się często przy hamowaniu, choć po raz pierwszy w tym nowoczesnym składzie. Pociąg jest nowy, na gwarancji. Jego wykonawca sprawdza, co było przyczyną awarii.
Michał Żurowski, rzecznik PESY, zapewnia, że producent sprawy nie lekceważy i sprawdzi, dlaczego doszło do rozłączenia bezpiecznika. - Po raz pierwszy zdarzyła nam się taka sytuacja - stwierdza Michał Żurowski. - Ale skład nie został uszkodzony. Już dziś jest w ruchu.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?