Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwudziestoletni Dawid twierdzi, że został pobity przez policjantów z patrolu interwencyjnego

Sławomir Burzyński
Chłopak popełnił wykroczenie, stojąc na jezdni. Przed północą, na bocznej uliczce, stwarzał zagrożenie
Chłopak popełnił wykroczenie, stojąc na jezdni. Przed północą, na bocznej uliczce, stwarzał zagrożenie Sławomir Burzyński
Pijany chłopak był agresywny wobec policjantów. Będzie miał sprawę karną za napaść na funkcjonariuszy. Chłopak twierdzi, że to jego pobito na komendzie

Słowo przeciwko słowu. Dwudziestoletni Dawid ze Skierniewic twierdzi, że został pobity przez policjantów z patrolu interwencyjnego. Dwukrotnie - raz w policyjnym samochodzie, drugi raz w komendzie przy ulicy Sobieskiego 69. Ma obdukcję lekarską. Funkcjonariusze odpowiadają, że chłopak za swoją linię obrony przyjął atak. Bo sam jest oskarżony o czynną napaść na policjantów.

W niedzielę, 24 lipca, w domu rodzinnym Dawida obchodzono podwójne imieniny, głowy rodziny oraz małżonki. Pito alkohol. - Syn był pod wpływem alkoholu, ale dużo nie wypił. Nasze niedopatrzenie polegało na tym, że wysłaliśmy go do sklepu po papierosy - przyznaje matka chłopaka.
Było przed północą. Dawid wybrał się razem z młodszym bratem do sklepu "na dołku", jednak po drodze zmienili zdanie i poszli kawałek dalej, do Żabki przy ul. Prymasowskiej. Przed sklepem stało kilkanaście osób, w tym znajomy Dawida. Zaczęli rozmawiać, Dawid wyszedł na jezdnię. Z tyłu zatrzymał się radiowóz.
Według służbowego biuletynu KMP, policjant z patrolu zwrócił uwagę stojącemu na jezdni młodzieńcowi, na co ten zareagował agresją i wyzwiskami. Rzucił się na policjantów, jednemu z nich nadwyrężając kciuk. Dwudziestolatek został zatrzymany i trzeźwiał w areszcie.

- Usłyszałem z tyłu, jak ktoś krzyknął "zejdź z ulicy", na co ja powiedziałem przez ramię, że "nie jesteśmy na ty". Nawet się nie odwracałem. Wtedy trzasnęły drzwi samochodu, zostałem rzucony na maskę, a potem wepchnięty do radiowozu. Odruchowo zacząłem się bronić, żeby mnie nie zakuli w kajdanki. Wtedy dostałem z pięści w głowę. Odbiłem się od ścianki i zacząłem okładać tego policjanta. Podbiegł drugi z nich i dostałem gazem - tak według Dawida rozegrały się zdarzenia przez sklepem. - Ale to nie ja zacząłem, to policjant chciał pokazać, że ma władzę. Ja nic nie robiłem, tylko stałem na jezdni przy chodniku. No i powiedziałem "nie jesteśmy na ty" - tak chłopak relacjonuje pierwszą część zdarzenia.

Policjanci z patrolu (15 oraz 3 lata służby) przedstawiają swoją wersję. Przede wszystkim zaczęło się inaczej.
- "Proszę zejść z chodnika" - takie wydałem polecenie. Ciężko stwierdzić, co on usłyszał, bo był pod wpływem alkoholu. Od samego początku był agresywny, nie chciał się wylegitymować, a potem wejść do radiowozu. Podjęliśmy próbę siłowego wyegzekwowania i doszło do szarpaniny - mówi jeden z funkcjonariuszy. Drugi dodaje, że powodem zatrzymania było popełnienie wykroczenia przez chłopaka i odmowa wylegitymowania się.

Jeśli chodzi o przymus bezpośredni, to policjanci używają go w zależności od okoliczności, ale jak podkreślają, w żadnym przypadku nie są to pięści, lecz chwyty obezwładniające. - To nie Ameryka - mówi jeden z nich.

Część druga miała się wydarzyć na komendzie, gdzie Dawid - jak twierdzi - został ponownie pobity, również pałką. Miał go bić policjant, którego zaatakował w radiowozie. Użyto też gazu pieprzowego. Gdy chciał zatelefonować, podobno usłyszał w odpowiedzi, że to nie amerykański serial i nie należy mu się "jeden telefon".
Według obdukcji lekarskiej 20-latek miał obrażenia ciała zakwalifikowane jako lekkie. Krwiaki pod oczami, krwawe podbiegnięcia okolicy skroniowej i kąta żuchwy, sińce na ramieniu. Odczuwał też bolesność żeber.

Funkcjonariusze z patrolu nie przypominają sobie, by widzieli sińce u zatrzymanego. Być może w trakcie szarpaniny i obijania się o ścianki radiowozu doznał jakiś obrażeń. - Na początku nie chciałem nic z tym robić, bo przecież z policją się nie wygra. Ale rodzice zmienili moje podejście, namówili, żebym tego tak nie zostawił - mówi Dawid.

Złożył skargę na funkcjonariuszy do komendanta skierniewickiej policji oraz do prokuratury.
- Pracuję w policji 15 lat i były na mnie skargi, najczęściej za dobrze wykonywaną pracę. Ale żadna się nie potwierdziła - podkreśla policjant. - To nasze ryzyko zawodowe. Poza tym większość osób, które będą miały sprawę karną, stara się o obdukcję - dodaje jego kolega z patrolu.
Od stycznia tego roku do komendanta KMP wpłynęło 7 skarg na jego podwładnych.
- Jak na razie żadna z nich nie została potwierdzona. Jeśli chodzi o skargę dwudziestolatka, to jak zawsze w takich przypadkach odesłaliśmy ją do prokuratury, bo przecież nie możemy być sędziami we własnej sprawie - mówi Artur Bisingier, rzecznik KMP w Skierniewicach.

Z kolei w ub. roku na skierniewickich policjantów skarżono się 31 razy. Tylko dwie skargi uznano za zasadne, w obu przypadkach chodziło o błędy popełnione podczas wypisywania urzędowych druków. Na pobicie przez policjantów skarżono się raz. Prokuratora tego nie potwierdziła.
Dawid czeka teraz na efekty swoich skarg. A także na powiadomienie o sprawie karnej.
- Syn był pod wpływem alkoholu i na pewno przyczynił się do tego zatrzymania. Potem też rzucił się na policjantów. Mimo wszystko policja nie jest od tego, żeby na miejscu wymierzać sprawiedliwość, bo od tego są sądy - mówi oburzona matka Dawida.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto