Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dron nad Skierniewicami nie polatał. Musi poczekać na lepszą pogodę ZDJĘCIA

Roman Bednarek
Roman Bednarek
Dron miał badać, czym ludzie palą w piecach, ale był źle skalibrowany
Dron miał badać, czym ludzie palą w piecach, ale był źle skalibrowany Wojciech Kubik
Dron nad Skierniewicami miał latać, aby szukać kominów, z których wydobywają się trujące substancje. Pozwalałoby to ocenić, kto pali w piecach niedozwolonymi materiałami. Akcja jednak nie udała się, bo dron był niewłaściwie skalibrowany. Późniejszym lotom przeszkadzał natomiast wiatr.

Dron nad Skierniewicami miał latać już w listopadzie

Pierwszą akcję poszukiwania trujących kominów zaplanowano na 20 listopada. Dron miał latać nad osiedlem Zadębie. Decyzję o wykorzystaniu drona podjęto, gdy wraz z początkiem sezonu grzewczego do urzędu miasta zaczęły napływać skargi od mieszkańców podejrzewających, że ich sąsiedzi stosują w swoich piecach niedozwolony opał.

– Nie pozostaje nam nic innego, jak zacząć wykorzystywać dron, który został zakupiony przez spółkę Wod-Kan. Pozwoli on precyzyjnie zlokalizować kominy, z których wydobywają się szkodliwe dla zdrowia substancje, powstałe w wyniku spalania niedozwolonych materiałów – tłumaczył wówczas prezydent Krzysztof Jażdżyk. – Wiele robimy, aby ograniczyć zanieczyszczenie powietrza w okresie grzewczym, wspieramy wymianę pieców na bardziej nowoczesne i ekologiczne, a wciąż mamy z tym problem. Musimy więc sięgnąć po rozwiązania, które pomogą wskazać winowajców.

Akcja z dronem na osiedlu Zadębie niewiele dała.

– Czujniki, w które dron jest wyposażony, wskazywały na wysoką zawartość szkodliwych czynników, ale gdy skontrolowaliśmy palenisko we wskazanym domu, okazało się, że wszystko jest w porządku – mówi komendant Straży Miejskiej w Skierniewicach Artur Głuszcz. – Urządzenia drona były po prostu niewłaściwie ustawione i trzeba było oddać go do kalibracji.

Później dron nad Skierniewicami też nie polatał

Gdy skalibrowany dron był już gotów do wykonywania stawianych mu zadań, przeszkodziły czynniki atmosferyczne.

– Zaplanowaliśmy loty nad osiedlami jeszcze przed świętami, ale był za duży wiatr i zadanie okazało się niewykonalne – podkreśla Artur Głuszcz. – Musimy poczekać na odpowiednią pogodę.

Strażnicy zatem muszą dokonywać kontroli w tradycyjny sposób, czyli po prostu wchodząc na podejrzaną posesję, co nie jest proste z powodu pandemii. Jak zapewnia komendant Głuszcz, strażnicy reagują na konkretne zgłoszenia, albo z własnej inicjatywy, gdy zaobserwują szczególne zadymienie, pochodzące z konkretnej posesji.

– Na ulicy Ogrodowej na przykład odkryliśmy, że jeden z mieszkańców pali owsem – relacjonuje komendant Głuszcz. – Owies jednak nie należy do materiałów zabronionych, chociaż proces jego spalania powoduje, że wydziela się szczególnie przykry odór. Nic więc nie mogliśmy zrobić, co najwyżej apelować, aby mieszkaniec nie stosował takiego opału.

Strażnicy, wchodząc do domu, zwracają uwagę na materiał opałowy znajdujący się w pobliżu pieca, zaglądają też do jego wnętrza. Mogą też sprawdzić, czy węgiel używany przez właściciela posesji pochodzi z legalnego źródła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto